Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 16:09   #18
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Kopacz okazał się Kopaczką. Gary przyglądnął jej się ciekawie bo i było na co popatrzeć. Nie współpracował do tej pory z Fantomami i niewiele kobiet z tą przypadłością widział w akcji. Ciekawe jak Pani Vorda prezentowałaby się w akcji. Mimowolnie spojrzał na CG i uśmiechnął się do swoich myśli. Zdaje się że burza czerwonych włosów dość dobrze oddawała jej charakterek.
Przeczytał dokładnie akta „Rytuału”, kilka spraw nasunęło mu się od razu. Sprawcy nie wiedzieli że mordują córkę członka Rządu Londynu? Czy był to element ważny dla całej układanki? Jedno było pewne, przez tą siksę będą im patrzeć na ręce. Miał tylko nadzieję, że pieprzeni żurnaliści nie zorientowali się już i nie będą dybać na nich przy cmentarzu. Gary skrzywił się. Psy i pismaki nigdy nie chodzili parami. Nie wiadomo dlaczego, ale zawsze tak było i będzie, nawet nasz mały wstęp do Armagedonu 2012 tego nie zmieni. Ghoul, który powstał z jednej ofiar. Czyżby to miało związek z tym wywoływaniem demonów? W swoim czasie nasłuchał się od CG jak tacy kolesie się tworzą. Dusza ludzka plus jakaś mieszanka szamba z piekielnych czeluści. Pięknie. I jeszcze cmentarz na granicy Rewiru. Czemu to nie mogło być w Hyde Parku, koło jakiegoś przytulnego pubu… Czemu popieprzeńcy bawiący się w wywoływanie demonów musieli mieć takie poczucie dramatyzmu.

Pogadali, popalili, powymieniali złośliwości. Triskett ukradkiem łyknął jeszcze z piersiówki, jakby na przełamanie czarnych myśli, które ogarnęły go przy czytaniu akt. Na karcące spojrzenie CG wzruszył tylko ramionami i załadował swoje dupsko do zardzewiałego forda. Silnik mruknął basowo i ruszyli przez budzący się Londyn. Zwykle miasta rano budziły się do życia, ale Gary miał inne odczucie. Coś jakby białe, tłuste robaki zaczęły się ruszać z nową energią na gnijącym trupie. Nienawidził tego miejsca. Wiecznej szarości, wilgoci, zimna. Poużalał się nad sobą jeszcze chwilę, po czym wrócił do analizy sytuacji. Hokus pokus z demonami zostawił oczywiście CG i Ruiz. Plan jawił się na razie nieszczególnie skomplikowanie. Trzeba będzie przydupić ghoula i wyciągnąć z niego jak najwięcej. Potem można będzie przejść do sprawdzenia świrów z Rewiru. Akta między wierszami sugerowały robotę Gniazda.

Na miejscu podszedł od razu do Franka Yvory’ego i uścisnął mu dłoń. Tak się facet przedstawił i choć próbował się maskować, Gary od razu poznał zombiaka. To jakby kupę gówna przykryć obrusikiem i postawić wazon ze stokrotkami dla niepoznaki. Frank przynajmniej zainwestował w znośną wodę kolońską, która usiłowała tłumić zapaszek. Gary nie miał nic do zombiaków, o ile stali po zawietrznej. Facet okazał się jednak kompetentny i uczynny. Razem z łakiem poprosili aby odsunął GSRy na bezpieczną odległość, a Mike poszedł dopilnować aby tak się stało. Mieli spakować ghoula, a nie rozpylić go w powietrzu z karabinków szturmowych. Chłopaki ze SWAT mieli zwykle szybkie palce na spustach.
Gary podumał chwilę i spytał czy to nie czasem córka gwiazdy lokalnej polityki nie stała się ich celem. Frank jednak pokręcił głową, według jego słów, to nie Angela Williams wróciła z zaświatów.
Przez chwilę przyglądał się CG, która zdążyła już ochrzcić na nowo łaka i wchodziła w tryb „I see dead people”. Sam podszedł do Ruiz i poprzeszkadzał jej w fotografowaniu nagrobków. Odczytał nazwiska z płyt i zagonił do roboty Franka. Zombiak obiecał, że wyciągnie z papierów wszystko co może się w nich kryć. Nazwiska, daty, przyczyny zgonu, powiązania. Może samo miejsce i wybór nagrobków nie było przypadkowe.
Wszyscy zajęli się swoją robotą, a Gary rozglądnął się pilnie i obszedł jeszcze raz miejsce zdarzenia i pogadał z zombiakiem. Kumple Franka zrobili dobrą robotę, przeczesali wszystko dokładnie. Śladów prawie żadnych, Gary dość szybko zorientował się że ktokolwiek sobie tu urządził krwawą łaźnię wiedział jak po sobie posprzątać. No i nie było żadnych śladów walki, ktokolwiek to był, po prostu przywlókł tu dziewczynki i zarżnął na miejscu.
Wrócił po chwili do samochodu i pogrzebał w bagażniku. Wyciągnął rurkę do spuszczania paliwa i dużą butelkę po Jacku. Po chwili zakręcił pełną benzyny flaszkę i wepchnął ją do kieszeni prochowca. Nigdy nie wiadomo kiedy drink pana Mołotowa może się przydać, szczególnie gdy trzeba będzie nakłaniać ghoula do współpracy. CG obserwowała jego poczynania z daleka, kiedy całował się z rurką usiłując dobrać się do zawartości baku. Gdy podszedł do grupki, spytała od razu przymilnym tonem:
- Piersiówka ci się skończyła?
- Tak. – skrzywił się lekko i po raz kolejny splunął pod nogi starając się pozbyć z ust obrzydliwego smaku. Tonem wszechwiedzącego kipera dodał zaraz:
– Koncern BP, 98 oktanów, południowy, średnio nasłoneczniony stok. Wykwintny bukiet zapachowy.

CG podzieliła się swoimi odkryciami, podobnie Ruiz. Sam wprowadził ich w to co usłyszał od Franka. Mike już zaczynał niecierpliwie nawęszać. Niedobrze. Cel poza cmentarzem stanowi problem. Lezie kanałami do Rewiru? Gary wyciągnął Colta Pythona z kabury zapiętej na pasku na plecach i zmienił amunicję na srebrną. Komory są pełne, komisja gier i zakładów zwolniła blokady, można zaczynać losowanie. Zakręcił bębenkiem i nadgarstkiem wbił wirujący z metalicznym furkotem cylinder na swoje miejsce.
- Skoro ghoul zaczął wędrówkę, musimy się spieszyć. Mike, – spojrzał na łaka – prowadź.
Obiecał CG, że będzie grzeczny, dlatego w ostatniej chwili zrezygnował z „bierz go!”.
 
Harard jest offline