Milczał, podczas gdy tamci się kłócili. Właściwie w ogóle ich nie słuchał. Stał przy brzegu, tak że wodę i szpic jego stalowego buta dzieliło jeno kilka cali. Mrużył oczy patrząc w miejsce, gdzie potwór zniknął pod wodą. A przynajmniej tak myślał, że miejsce, w które spoglądał jest drogą do kryjówki stwora. Mina jego nietęga świadczyła o wielkim skupieniu, jednak żaden z jego kompanów raczej tego nie dostrzegał, gdyż byli oni zajęci "debatą" dotyczącą tamy. Kilka chwil temu młody kleryk z obolałym bokiem popierał ten pomysł. Zmienił jednak zdanie, w momencie gdy jeden z rozzłoszczonych nieco kompanów wspominał o kupie głazów zwanej potocznie zamkiem. Słowo Boże spojrzał wtedy w niebo jak gdyby coś mu świtało w głowie. Przypomniał sobie jak rozmawiał o życiowych mądrościach z swoim mistrzem. Zapytał go o to jak bronić się przed przeciwnikiem, jeśli ten oblega świątynię.
-"Niezwyciężony nie da Ci zginąć synu w jego domu. W jego domu czuj się zawsze bezpieczny. Gdyż to i twój dom."- powiedział wtedy mistrz. Słowo Boże przełknął ślinę i odwrócił się w końcu do grupy.
-A co byście rzekli towarzysze niedoli, jakbymy spróbowali wywabić poczwarę z jaskini na dnie rzeki? Miejsce, w którym żyje pewnie zna na wylot i bezpiecznie się w nim czuje. Nawet jeśli poziom wody obniżymy, to stwór nadal może być pod wodą.- odezwał się nieco zamyślony.
-Udało mi się go poparzyć i to nie lekko. Pewnie jest osłabiony. Moglibyśmy spróbować go wywabić zwierzyną jaką w roli przynęty i spróbować zaszlachtować z powierzchni. Jeśli gadzina by zdechła można by bez stresowo udać się do jego leża i trumnę nazat przyprowadzić na powierzchnię. Jeśli przyjdzie nam z stworem walczyć w jego domu, możemy mieć ciężko.- zaproponował. Mieć alternatywę a jej nie mieć to wielka różnica. Teraz miast się kłócić pomyślą, co byłoby lepsze.
-Cóż myślicie?- spytał spoglądając na zupełnie przypadkowo akurat na Salima. |