Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 17:00   #13
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Po wywodzie brzyduli wzrok Jill spoczął na twarzy Meksykańca i na dobre się już tam zadomowił. Uśmiechnęła się. Nawet uroczo.
- Cześć przystojniaku – wymownie puściła do niego oczko. - Nie jesteś rozmowny, prawda? To dobrze, nie lubię jak ktoś za dużo mieli ozorem – zerknęła wymownie na Stellę ale zaraz spojrzała znów na wielkoluda. - Masz więc mój klucz, tak?

Wielkolud obrócił powoli głowę w kierunku Jill. Jego kaprawa facjata nie zdradzała kompletnie żadnych emocji, tak jakby zaloty pięknej kobiety nie robiły na nim najmniejszego wrażenia. Zamiast odpowiedzieć uniósł klucz wysoko w górę, po czym zacisnął na nim swoje ogromne łapsko.
- Panienko nie bój się, on jest u mnie bezpieczny. – wydusił z siebie, a następnie zamknąwszy oczy zaczął mamrotać coś pod nosem.

- No to pięknie - Christopher miał zrezygnowany głos. - W taki sposób nikt stąd nie wyjdzie. Jill - zwrócił się do dziewczyny z jego kluczem. - Skąd się znacie z Joshem?
- Uczęszczaliśmy wspólnie do szkółki niedzielnej - jej ton był nad wyraz poważny. Oparła się plecami o ścianę, zaplotła ręce na piersi i przymknęła powieki.

- Chris, akurat ty masz najłatwiej. Jedyne co musisz zrobić to oddać mi swój klucz. Jill odda ci twój i jesteś wolny. Z resztą też się dogadamy. - Joshua znów popatrzył na beanera. Był przekonany że po tym jak go zagadali usłyszą "no hablo ingles", a tu taka niespodzianka.

Torg powoli zaczynał dostrzegać, że to Jill była decyzyjna w tej parze. Meksykaniec i ta druga kobieta rzeczywiście go nie interesowali - klucz ma Jill; a jak Jill, to i Joshua.
-Daj spokój Jill, przecież wiem, że to doskonale rozumiesz... - zaczął Chris. - Wytłumacz Joshowi, że macie nade mną przewagę, bo jest was dwójka. Żeby wyrównać szanse, to wy musicie zrobić pierwszy krok. Jill, nie wydurniaj się, wytłumacz to Joshowi i kończmy z tym, strasznie tu cuchnie.

- Skończyć to możemy co najwyżej tą jałową gadkę - Jill nawet nie otworzyła oczu. - Nic nikomu nie będę tłumaczyć. Wiesz jak to widzę, dajesz klucz Joshowi, ja daję tobie. Jest jeden sposób. Mój albo chuj. Jeśli nie masz zamiaru oddać klucza to nie mam z tobą o czym mówić.

- No to poleżmy sobie... - powiedział Chris i też zamknął oczy.
Po kilku minutach odezwał się znowu:
- Jill... może po prostu wymieńmy się swoimi kluczami. Z ręki do ręki. Ja będę miał swój, a ty Josha.

Jill go nie słuchała. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w twarz mruczącego zawzięcie Latynosa. Jej jedna brew poszybowała nagle w górę zdradzając zainteresowanie. Ne podobało jej się to czego się dowiedziała. Nachyliła się bliżej w kierunku Christophera i kiwnęła do niego palcem aby i on się zbliżył. Szeptała cichutko, tak by tylko on mógł ją dosłyszeć.
- Warunki właśnie uległy zmianie, mój drogi. Wiesz o czym, szepcze ten obłąkany Meksykaniec? Ja wiem. Chce nas wszystkich utopić - uśmiechnęła się nieznacznie. - Sprawa wygląda tak. Wątpię by oddał mi klucz polubownie. Daj swój Joshowi, ja oddam ci swój. Nie musisz się bać, że cię wykiwam, bo widzisz... w świetle obecnej sytuacji potrzebujemy cię Chris. Jak tylko ty i Josh się uwolnicie musicie zdobyć dla mnie klucz, rozumiesz? Meksykaniec nie może się uwolnić. Inaczej będziemy tkwić po uszy w gównie. A i ty możesz potrzebować nas. Jeśli to dopiero pierwsza próba, obawiam się wszystkie kolejne niespodzianki jakie doktorek dla nas przyszykował mogą być tylko gorsze. Sam nie dasz rady. Oferuję współpracę. Ale to ty musisz okazać dobrą wolę. Daj klucz Joshowi, do cholery, i bierzcie się do roboty.

Christopher również przyjrzał się Meksykańcowi:
- Nie martw się Jill, dobrze wiesz, że on nie stanowi zagrożenia - to doktor decyduje kto tonie, a kto nie. Ale oczywiście klucz nam odda szybko, prawda Josh? - Ostatnie słowa skierował w stronę milczącego dość długo mężczyzny. -Jill, z ręki do ręki, klucz za klucz. Wymieniamy się, a reszta dzieje się sama. Z ręki do ręki Jill... - uśmiechnął się tak jakoś dziwnie, jakby powoli przestawało mu zależeć na znalezieniu rozwiązania.

- Dobrze, Chris - Briggs skinęła wreszcie głową. - Ale nie będę ryzykować, że masz nieprzyzwoicie zwinne palce i coś pójdzie nie tak. Położymy klucze na granicy między nami, w odległości metra. Na "trzy" każdy zostawi swój klucz na podłodze i sięgnie po drugi. Pasuje?

"Dobrze" - pomyślał Christopher. -"Bo już powoli zaczynałem myśleć, że tu rzeczywiście są sami psychopaci, ale chyba będziemy się dogadywać"
-Ok, Jill. Oto klucz Josha - i położył kopertę między sobą a Jill, nie spuszczając z niej dłoni.

- Klucz, mój drogi. Klucz. Nie chcielibyśmy wymienić się kopertami i zorientować się, że są puste, prawda? - Jill wyjęła klucz ze swojej koperty i położyła go w odległości metra od dłoni Christophera przyciskając palcem do podłogi. - No to do roboty. Wyjmij klucz Josha i działamy na "trzy".
Poczekała aż Torg się przygotuje.
- Raz...
Puściła mu oko i lekko się uśmiechnęła.
- Dwa...

-...Trzy - dokończył Christopher i oddał swój klucz Jill, biorąc od niej swój. Uśmiechnął się i powiedział:
- Świetnie Jill. Rzuć teraz klucz do Josha i idziemy razem cię uwolnić - po czym zabrał się do otwierania kajdanek.
Zanim jeszcze padło "Świetnie Jill" Briggs już rzuciła klucz wysokim łukiem wprost w ręce Josha. Teraz pozostała jej rola widza. A spektakl zapowiadał się doprawdy wyśmienity.
 
liliel jest offline