Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 20:25   #9
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
iekawość to pierwszy stopień do piekła" - Brigid lekko wykrzywiając usta oglądała kostkę, na której niczym rubinowa bransoletka krzepła strużka krwi. "Ciekawość zabiła kota"... korzystając z faktu, że księżycowa księżniczka znowu weszła na wysokie obroty i przestała koncentrować się na czymkolwiek poza własnym słowotokiem, nachyliła się i dyskretnie zdrapała strupki, oglądając ślady zębów... Tego czegoś,co wyglądało jak owoc gwałtu Morlocka na Mowglim. Niewinnego owocu, ponoć. Brigid zawsze była daleka od naiwnie dziecięcej wiary w słowo pisane. Nikt lepiej od właściciela wydawnictwa nie wiedział, że papier zniesie wszystko. A jednak w tej żałosnej, półślepej istocie było coś tak smutnego, i tak dziecięco bezradnego w jej ataku, że Brigid była gotowa pójść nawet i za podpuchą, bo nie mogła tego nie sprawdzić.

"Ciekawość zabiła kota. A satysfakcja go wskrzesiła. Miejmy nadzieję, że nie ostatni raz". W milczeniu, z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę obserwowała cienie-ludzi na dziedzińcu, zgiętych, stłamszonych przez napierajacą ciemność. Żadnego światła. Nikt z nich nie zobaczy uśmiechu na twarzy swojego przyjaciela, nie odczyta ze wzruszeniem pierwszych liter nakreślonych koślawo przez dziecko. W ogóle nic nie zobaczy, nie napisze, nie przeczyta. A Selene gdakała srebrnym głosikiem...

Brigid całą sobą miała dość wesolutkiej jak szczygieł księżniczki. Jej świat nie znał światła, jej królestwo było pogrążone w ciemnościach, jej poddani półślepi, po jej pałacu biegają małe Morloczki, gryząc gości po kostkach, a ta kolczyki, tańce, tytuły, bankiety,zabawy, dworskie fety, urocza, bo bezrefleksyjna, radosna, bo infantylna, jakiś zagubiony we wszechświecie klon Marii Antoniny...

"Zaraz zerzygam się jej na głowę", uświadomiła sobie ze zgrozą, "i będzie dworski skandalik z tragedią grecką w tle i Judaszem Frasobliwym na planie drugim".

Ale zamiast tego skrzyżowała dłonie na piersi i uśmiechnęła się do trajkoczącej jak katarynka Selene uśmiechem tak szczerym jak sztuczne kwiaty, uśmiechem, który trzymała dotąd jako niespodziankę na wizyty kontrolne przedstawicieli urzędu skarbowego. Ten uśmiech wypełniał sobą całą przestrzeń i zasłaniał całą Brigid, i niczym uśmiech kota z Cheshire, wisiał w powietrzu nawet wtedy, gdy Brigid znikała z pola widzenia, zostawiając na stole góry segregatorów. Ten uśmiech mówił "dokumenty są czyste jak złoto, a ja odpowiem na każde pytanie".



"Ale uwierzcie, moi mili, aż sama się boję tych odpowiedzi".

Brigid zgromiła wzrokiem Lorraine, gdyby artystka zamierzała się odezwać, a Kristbergowi sprzedała dyskretną, ale dość silną sójkę kościstym łokciem pod żebra. Jeszcze wyjechałby z prawdą. Niefrasobliwa księżniczka przełknęłaby to jak młody pelikan, ale bez wątpienia radośnie powtórzy każde słowo, już następnego ranka cały dwór będzie wiedział, kim są towarzysze Judasza. A Brigid wolała mieć wpływ na to, co dwór będzie mówił. W jej oczach zamigotały iskierki.

- Sir Kristberg - głos Brigid był pełen niekłamanego entuzjazmu - jest rycerzem, jak słusznie wasza wysokość zauważyła... Należy do przesławnego w naszym świecie zgromadzenia, które jednoczy najprzedniejszych i najbardziej prawych rycerzy naszego świata, nazwy jego jednakże nie wolno mu wymieniać pod słowem honoru. Na ostrogi zasłużył sobie tym czynem, iż stanął naprzeciwko straszliwego monstrum, którego imię sagi jego kraju zachowały jako Skammdegisthundglyndi - islandzkie słowo wyfrunęło swobodnie z ust Brigid, mniszka wzięła oddech i ze swadą znamionującą duże doświadczenie łgała dalej w żywe oczy - Długi i pełen znoju był to bój, i zakończył się zwycięstwem, które opiewanoby w pieśniach - Brigid posmutniała wyraźnie - ale sir Kristberg w swej prostocie ślubował skromność i wyrzekł się ziemskiej sławy, tedy i ja więcej o jego niebywałych czynach rzec nie mogę, jednakże - mniszka nachyliła się do księżniczki,jakby zdradzała ogromną tajemnicę w jej oczach nadal pełgały maleńkie iskierki - zdradzić mi wolno, iż pochodzi z ziemi, na której ogień i lód, jak dobro i zło w duszy człowieka, toczą ze sobą wieczną walkę, a jeśli księżniczka ciekawa jest tych zmagań, sir Kristberg opowie o nich w piękniejszych słowach niźli ja, albowiem znam je tylko z opowieści, gdy on był ich świadkiem, jako dziecię w ich cieniu wzrastając. Jest znany wśród nas jako Parsifal Północy, jednakże gdy księżniczka pozna go bliżej, zgodzi się z nami, iż może przerosnąć swego imiennika. - Brigid schowała dłonie w rękawy i uśmiechnęła się pogodnie.

- Lady Lorraine natomiast jest Gracją i Siostrą Koloru, jest muzą, ale nie jedną z dziewięciu z Panteonu, ale jedną z dziewięciu z godziny dziewiątej przywołanych przez nieprawdopodobny zegar. - Brigid wyhamowała radosny galop elokwencji. Uznała, że już wystarczy. Interpretacja i plotka rozdmucha każde jej słowo.

Pytanie księżniczki ją zastrzeliło. Przeplatała w palcach kosmyk włosów, zabawkę urwaną dla krotochwili i śmiesznego a zgrabnego przytyku i pomału zaczęła się domyślać, że słowa żądzą się tu innymi prawami, rzucone padają na żyźniejszą niż na Ziemi glebę, pragną rosnąć i zamieniać się w historie. Przez chwilę była w kropce - czy Judaszowi wolno mieć kapłanów? wyznawców? czy jej słowo go pogrąży, zostawiając ich samych w ciemnej, króliczej norze bez wyjścia?

Przez chwilę wyglądała na zagubioną, ale po chwili uśmiechnęła się nieśmiało, wyciągnęła z rękawa kosmyk włosów i przeciągnęła nimi szybko po ustach, delikatnym i czułym gestem. Mogłaby przysiąc, że pachniały kulkami na mole, futrami i ogólnie starą szafą.

- Nie - uśmiechnęła się wstydliwie - Chciałabym wierzyć, że ma to bardziej osobistą naturę i intencję - kosmyk włosów ponownie zniknął we wnętrzu rękawa. Brigid schowała się za nową historią, bezpieczną, bo dwuznaczną, taką, z której łatwo będzie można się wyłgać, którą będzie można przycinać jak żywopłot.

- On jest Powiernikiem Tajemnic, a ja jestem strażnikiem słów, siostrą z Lepszej Góry. Zbieram historie i je pamiętam. Niektóre potem opowiadam. Jeśli księżniczka zna historię wartą zapamiętania - Brigid rozłożyła ręce i uśmiechnęła się - jestem właściwą osobą.

Selene oczy zaświeciły zarówno w przenośni, jak i delikatnie naprawdę, posrebrzanym brzaskiem. Lecz blask ów nie był tylko blaskiem zaintrygowania niezwykłością opowieści lecz ponad wszystko odbiciem wieków, mądrości i siły istoty. Suknia księżniczki zafalowała pod gwałtowniejszym, rześkim powiewem wiatru o zapachu sosnowej igły. Wiatr wiał z lasu.

-Yyyyhym.

Przytaknęła w pomieszaniu braku słów i cienia podejrzliwości. Potem uśmiechnęła się zupełnie dziecinnie.

-Judasz jest dziwny. Niby wszystkim się kłania, a czasem mam wrażenie, że niektórzy na sam jego widok uciekliby z pola widzenia. Zabawna historia.

- Objawy się zgadzają -
przytaknęła Brigid z godnością. - Ale u nas nazywamy takich: Autorzy Bestsellerów.

Następne słowa Selene mówiła już z dostojnością, powagą i brakiem drgań na twarzy. Piękna i szlachetna niczym szafir, błyskający zalotnie i radośnie, lecz mimo to w całości poważny, skupiony i srogi.

-Wolałabym usłyszeć coś z ich ust.
 
Asenat jest offline