Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 23:08   #10
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Jedynym co mogło dorównywać siłą panującej wszędzie wokół aurze mrocznej tajemnicy była szalona, oplatająca ich wszystkich groteska. Świat, w którym znaleźli się towarzysze Judasza przedstawia się niczym z pokręconej bajki opowiadanej przez kogoś z silnymi zaburzeniami emocjonalnymi. Tutaj górą było zło i prawie nic nie wskazywało na to, że sytuacja ulegnie zmianie w najbliższej przyszłości. Nic oprócz obecności pielgrzymów.
Komnata tronowa była ogromna. Kristberg przez chwilę zastanawiał się nad tym, ilu ludzi musiało poświęcić jej budowie lata pracy i wyrzeczeń. Ostatecznie doszedł do wniosku, że jakkolwiek wielka była to liczba, to było warto. Gdyby tylko nie tam ciemność...
Kilkumetrowych rozmiarów posąg rycerza Kristbergowi przynajmniej wydawało się, że jest to posąg. W końcu po co pozostawiać w komnacie zamkowej pustą zbroję tych rozmiarów?) zdawał się być jakiś obecny. Islandczykowi przez chwilę nawet wydawało się, iż gdzieś spod masy żelaznych płyt spoglądają na nich przez szparę w łączeniu czujne oczy, jednak szybko porzucił tę myśl. Wyjaśnienie przyszło samo, kiedy zza wielkiego metalowego buta zbroi wyłoniła się mała... no właśnie co? Kristberg w myślach określą to stworzenie jako małpkę, jednak zwierzęta te (o ile podręczniki i atlasy przyrodnicze nie kłamały) w rzeczywistości o wiele różniły się od napotkanej istoty.
- A kysz, poszła! - powiedział mężczyzna, nie za bardzo przekonany jaki okaże się wynik jego działania.
„Małpka” wyszczerzyła do wędrowców swe okazałe kły, lecz, o ile nie liczyć wcześniejszej rany zadanej Brigid, skończyło się jedynie na groźbach.

Po strukturze miasta wyraźnie widać było, że Omeyocan jest zhierarchizowane nie tylko pod względem sprawowania władzy, ale także infrastruktury. Stworzone na planie piramidy właściwe miasto pewnie idealnie przedstawiało przekrój tutejszej społeczności. Biedni byli na samym dole, bogaci na górze. To proste jak konstrukcja cepa. Kwestię słuszności Krsitberg postanowił zostawić sobie na później.

Brak wieżyczek patrolowych dookoła miasta mógł sugerować albo inną znajomą tutejszym metodę patrolowania i ostrzegania, albo prawdziwą potęgę militarną Omeyocanu. Ale po co wtedy byłby ten mur? Dla ochrony przed zwierzętami z lasu? A może sam las jest dla Omeyocańczyków najlepszym murem...

Księżycowa aureola wokół głowy księżniczki zwróciła uwagę Islandczyka. A może to był znak? Ta dziewczyna cały czas wydawała mu się być niejako wyjęta spod tutejszego mroku. Może to właśnie ona jest kluczem do ocalenia Omeyocanu? Kristberg postanowił po prostu trzymać się księżniczki i bacznie obserwować każdy jej ruch. Na przemyślenie wszystkich ciężkich spraw przyjdzie jeszcze pora.

- Pięknie tutaj, prawda? Zanim przejdziemy do mych komnat i pokarze wasze, założę się, że wasza ojczyzna nie jest tak ładna! Tak... Skąd dokładnie pochodzicie, jakie macie tytuły? Ten brodaty musi być pewnie rycerzem, zagadam? – pytania księżniczki poważnie zbiły Islandczyka z tropu.
- Noo... yyy... - starał się wymyślić coś na szybko. - yhym – odchrzaknął.
I wtedy wybawiła go Brygid.
-- Sir Kristberg jest rycerzem, jak słusznie wasza wysokość zauważyła(...) Jest znany wśród nas jako Parsifal Północy, jednakże gdy księżniczka pozna go bliżej, zgodzi się z nami, iż może przerosnąć swego imiennika. - pięknie wymyśliła kobieta. Kristberg uśmiechnął się do niej w odpowiedzi.
- Jest jak rzecze moja towarzyszka, pani. – dodał pochylając lekko głowę. - Czy wie... - zaczął, ale urwał nagle, gdy zdał sobie sprawę, że nie jest to jeszcze odpowiedni moment na wprowadzenie swego planu w życie.
A był to plan niezwykle... interesujący. W wielkim skrócie zakładał chrześcijanizację Selene, młodej Lorraine, w końcu całego Omeyocanu i nawrócenie samego Judasza. Co do Brigid i jej stosunku do wiary nie był niczego pewien, więc włączania kobiety do swego planu póki co nie przewidywał. Jeżlei Bóg zechce, to sam natchnie go kolejną myślą. Ale wszystko po kolei.
Póki co jednak szykował się bal. A czymże jest bal bez jedzenia? Kristberg uśmiechnął się pod nosem na myśl o tym, co będzie cekać go na uinających się od jadła stołach w królewskiej sali. Szynki, pasztety, dziki, kaczki, potrawki, udźce, baranina, wina, piwo, wódka i wiele, wiele innych...
Nawet nie pomyślał o tym, że może być inaczej.
 
Minty jest offline