Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 10:27   #15
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Wszyscy - poza Amandą Gordon

Sprzeczka w szpitalu była dość ostra, lecz na szczęście nie wymknęła się spod kontroli. Spowodowała jednak, że w pokoju pojawiła się zaniepokojona pielęgniarka i lekarz. Korzystając z okazji Theodor poprosił o szybsze wyjście.

Kiedy pakowaliście się do środków transportu przed wejściem do szpitala pojawił się Leonard Lynch. Zabiegany student wypatrzył was i – jak to student – nie odmówił spotkania połączonego z degustacją lekarstw uśmierzających ból.

Kwadrans później jechaliście już do jego mieszkania. Wszyscy poza Herbertem Hiddinkiem, który miał – jak się okazało – za niedługo ważne spotkanie finansowe, którego nie dało się przesunąć ani zignorować.

Pogoda zmieniła się nie do poznania. Słońce świeciło niemiłosiernie. Oślepiało przechodniów, zmuszało do szukania cienia i ochłody, wygoniło na ulice obwoźnych sprzedawców lemoniady. Zrobiło się kolorowo, radośnie i gdyby nie smród wysychających resztek unoszący się nad miastem, niczym odór jakiegoś zdechłego monstrualnych rozmiarów stworzenia, byłoby nawet przyjemnie.

Mieszkanie Theodora okazało się być sporym apartamentem w kamienicy ulokowanej w przyjemnej części miasta. Kwartały zamieszkane przez lekarzy, złotników, personel administracyjny wyższego szczebla.
W środku panował lekki zaduch, lecz jak na dwudniową nieobecność gospodarza można było to uznać za drobną niedogodność.

Poruszając się o kulach Theodor poprowadził was do saloniku. Rozparł się wygodnie w szerokim fotelu pozwalając wam zając dogodne miejsca, a potem rekomendując kolejnymi osobami wskazał miejsca ukrycia kilku nie do końca pełnych flaszek różnych trunków. Znalazły się też odpowiednie naczynia do nich i po chwili siedzieliście już w dość kameralnej atmosferze stuknęliście się szklaneczkami – męski odpowiedni więzów krwi stworzony w nie tak odległych w historii czasach rewolwerowców, pojedynków w samo południe i szalonych przygód. Teraz w czasach, kiedy alkohol był „owocem zakazanym” ów prosty gest urastał do rangi czegoś znacznie ważniejszego. Czuliście się odrobinę jak spiskowcy lub przestępcy wspólnie łamiący prawo.

Stypper wiedział, jak rozmawiać z ludźmi i jak „przełamywać lody”. Nic dziwnego. Przecież żył z tego, by sprzedać klientom nieruchomość za możliwe wysoką prowizję. Musiał znać ludzkie charaktery. Musiał mieć gadane. A sądząc po mieszkaniu: wystroju wnętrz, przestronności, wykończeniu i zgromadzonym tu i ówdzie działom sztuki: obrazom, rzeźbom – Teodorowi powodziło się naprawdę dobrze.

Koniec końców atmosfera szpitalnej „burdy” przestała ciążyć nad spotkaniem. Oczywiście została gdzieś w waszej pamięci, lecz póki co nie przeszkadzała w wymianie poglądów. Stypper pozwolił sobie na prowadzenie notatek – luźnych punktów i pokręconego, nieczytelnego schematu – jak się okazało połączenie medykamentów i alkoholu nie za dobrze wpływało na jego zdolności „literackie”.



Z każdym kolejnym, rozkosznie piekącym i rozgrzewającym łykiem trunku macie wrażenie, że w tej sprawie pojawia się zbyt często „rosyjski” akcent.
Rosyjscy pracownicy w firmie Duvarro, zabity w operze Rosjanin, oraz inne.

- Zatem panowie – nieco już zdrętwiałym językiem powiedział Stypper – Uważam, że powinniśmy dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej tajemniczej firmy z którą Duvarro Sprocket zawiązało a potem zerwało ów kontrakt. Skąd pochodzi, kto jest jej właścicielem, czego dokładnie dotyczył kontrakt, czy nie był przykrywką.

Ziewnął lekko przesłaniając ręką usta.

- Po drugie – wziął się w garść – Warto byłoby przycisnąć Dominica Duvarro. Panie Garrett? Czy pańska etyka zawodowa pozwoli wziąć panu jednocześnie drugie zlecenie. Ode mnie, na sprawdzenie Dominica i jego udziału w zabójstwie jego siostrzenicy. Jego i tego drugiego udziałowca – tego młodego mężczyzny, o którym wspomniał Walter. Wydaje mi się, Walterze że nadal powinieneś robić, za „zasłonę dymną” o ile się na to zgadasz. Tak jak wtedy, gdy walczyliśmy razem na froncie. By skryć prawdziwe działania pana Garretta.

- Pan Lafayette najwyraźniej zrobił spore wrażenie na Dominicu, więc i pańska pomoc byłaby nieoceniona. Pan Lynch niech spróbuje zgłębić dalej tą niepokojącą zagadkę sztyletu. Możliwe, ze wiązał się on jakoś z naszą sprawą. Może jest cenny? Wart fortunę na tyle dużą, by ktoś zdecydował się zabić? Albo – widać że pobudzony alkoholem umysł wszedł na niebezpieczne ścieżki awanturniczych marzeń – albo też prowadzi do jakiegoś skarbca, pełnego szlachetnych kamieni, złota. Wiecie. Takie rzeczy się zdarzają. Ha! Ale by było! To wyśmienity motyw do morderstw. Fortuna w złocie!

- Pan Hiddink, moim zdaniem, powinien pokręcić się w świecie biznesu i zorientować się na temat Duvarro Sprocket oraz jej prawdziwej sytuacji na rynku oraz może podpytać o tą tajemniczą firmę, która dała zlecenie. A panna Gordon, wydaje mi się, mogłaby spróbować nawiązać kontakt z koleżankami Angeliny. Może dziewczyna miała kogoś od serca. Jakąś bliską przyjaciółkę, której powierzała swoje sekrety. Słyszałem, że panie tak robią. Ja tymczasem postaram się zatrudnić prawników, którzy zajmą się proceduralnymi kwestiami sprawy Victora. Będę też monitował jego stan zdrowia. Do tego nie potrzebuję być mobilnym. Starczy mi telefon.

- Wpadłem też na jeszcze jedną niepokojącą myśl. Mam nadzieję, że pan Garrett i pan Hidinnk nie wypytywali o martwych policjantów zbyt otwarcie. W sumie można by było potraktować ich śmierć, no przynajmniej jednego z nich, jako próbę mataczenia w śledztwie i dość drastyczny sposób na uniewinnienie Victora z ciążących na nim zarzutów.

- Jak panom pasuje taki plan operacyjny.

Walterze Chopp. Takiego Styperra lubisz. Takiego go znałeś z okopów Wielkiej Wojny. Sierżant Teodor Styperr. Opanowany, zawzięty i umiejętnie dowodzący twoim oddziałem. Do tego stopnia, że ponieśliście stosunkowo niewielkie straty w porównaniu do innych jednostek.



Amanda Gordon



Kiedy skończyłaś posiłek pokojówka poinformowała cię, ze kiedy spałaś pewnie gentleman prosił o przekazanie ci informacji, że organizują małe spotkanie w szpitalu u pana Styperra.

Postanowiłaś jednak dopytać w szpitalu, czy goście nadal są na miejscu.
Okazało się, ze dosłownie przed kwadransem pacjent opuścił szpital.

Wykonałeś telefon do domu Teodora, lecz nikt nie odebrał połączenia.

Zżerana ciekawością sięgnęłaś po notatki Victora mając zamiar zadzwonić za kilka minut.

Lektura pochłonęła cię bardziej, niż sądziłaś.

To, co przetłumaczył Victor było.... było... było...

Brakowało słów by opisać zawartość notatek. Plugawe – za mało. Straszne – ciągle za mało. Szalone – to słowo zbliżało treść do właściwego słowa.

Opisy rytualnych zbrodni, aktów samookaleczenia by uczcić Pożeraczy i ich Króla. Okropne, krwawe sceny, które powodowały, że wcześniej przyjemny ciepły posiłek, zamienił się w twoim żołądku w pulsujący, żywy organizm mający na celu ucieczkę z twego organizmu.

Oczami wyobraźni widziałaś obdzieranych ze skóry, obłąkańczo wrzeszczących ludzi, wypruwane trzewia, potoki krwi spływające po rytualnych ołtarzach. Rzeź! Krew! Okrucieństwo, jakie mogłoby się zrodzić w najbardziej pokręconym, ludzkim umyśle.

Kilkadziesiąt minut lektury a ty już masz ochotę sięgnąć po alkohol – upić się i zapomnieć o tym, co zapisano w tej obłąkanej księdze. A to dopiero początek.

Co gorsza, te obsceniczne i odrażające tematy zostały nakreślone tak ... zajmująco, że zatraciłaś się w lekturze. Jak człowiek, który widząc wypadek automobilu wbrew swej woli, ciągniony jakąś chorą siłą, idzie na miejsce by zobaczyć krew i ciało. Czułaś się właśnie tak. Przerażona, oszołomiona i dziwnie .. podekscytowana.

Na szczęście pokojówka poinformowała cię, ze wrócił goniec informując, że nadał depeszę lecz nie zastał adresatów pism pod wskazanymi adresami. Informację dla pana Garretta zostawił w recepcji hotelu, a dla pana Lafayetta w takim dziwnym teatrze, gdzie pokazuje się magiczne sztuczki. Potem dokładnie opisał pokojówce wygląd osób, ktorym wręczył kopertę i ich nazwiska. Recepcjonista nazywał się Bill Whiteman, a portier w teatrze William Cherry.

Przypomniałaś sobie o zapomnianym telefonie do Teodora.

Tym razem ktoś podniósł słuchawkę.

- Panna Amanda – ucieszył się Teodor Stypper. – Jestem w domu. Są tutaj inni. Niech pani do nas przyjedzie. Poczekamy. Zna pani adres? Jeśli nie, proszę zapisać.

Szykując się do wyjścia twoja pokojówka zatrzymała cię jeszcze w progu.

- Proszę pani. Dzwonił pani przyjaciel z gazety – powiedziała spokojnie. – Mówił, że ktoś odpowiedział na pani ogłoszenie w gazecie.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 26-08-2010 o 10:33.
Armiel jest offline