Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 11:34   #24
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Równy rytm ciosów siekiery gromkim echem niósł się po okolicznej kniei. Podobnie jak równie równe sapania tych, którym przypadły w udziale inne zadania, jak choćby ociosywanie z gałęzi koron ściętych drzew czy też wleczenie zwalonych pni na brzeg. Tak by spuścić je w wyznaczone miejsce na rzece. W górze jej biegu, nad domniemaną jamą bestii. Leżący, obserwujący wszystko z ironicznym uśmieszkiem na twarzy Havelock nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ktoś go obserwuje. Zważywszy na to, jak wiele złowił kosych spojrzeń swych towarzyszy którym jego oparzenia zupełnie nie przeszkadzały w gonieniu go do roboty, nie było w sumie w tym nic dziwnego. Tyle, że odczucie było jakieś … inne. Obce i złe…


Robota szła jak krew z nosa, bo też pomimo pozornej łatwości, mało kto znał się naprawdę na budowie tamy. Brus miał swoje doświadczenia, ale i te były liche. Reszta znała się na tym mniej. To, że w życiu swoim widzieli kilka razy bobrze żeremia i kilka tam na inszych wodach bynajmniej sprawy nie ułatwiało. Wiedzieli jak wygląda to, co chcą zbudować, lecz jak dokładnie to budować, nie wchodząc przy tym do groźnej wody, było już rzeczą zupełnie inną. Dość powiedzieć, że do zmroku udało im się nieco spiętrzyć wodę w okolicy niedawnej tamy, którą usunąć chciał swą modlitwą Salim. Udało im się przy tym zalać prawy, niższy brzeg rzeki. Sami będąc na lewym czuli się bezpieczniej. Choć dziwne uczucie bycia „pod obserwacją” udzieliło się wszystkim.


- Dziś już chyba nic nie zrobimy. Trza by jaki ogień rozpalić i obóz zrobić, ino dalej od onego miejsca. I czujki na rzece zdało by się wystawić, coby płynących jakby co przestrzec… - powiedział w pewnej chwili Brus zamaszystym ciosem wbijając ostrze siekiery w zwalony pień.


- Coś mi tu śmierdzi, rozejrzę się… - powiedział Sir Havelock wybierając własne towarzystwo nad towarzystwo druhów z których każdy najchętniej by mu przypieprzył. Ruszył od razu w górę, pod skarpę i dalej w las. Wolał ruszyć się niż dalej wsłuchiwać w różne odcienie napięcia atmosfery wśród kompanów. Wnet, niespełna po przejściu kilkudziesięciu kroków znalazł jar z wyraźnymi, odciśniętymi nie tak znów dawno na wilgotnym listowiu śladami. Przez chwilę chciał od razu cofnąć się do kompanów, ale ostatecznie postanowił rzecz sprawdzić do końca. Lepsze to, niż narażenie się na śmieszność po raz wtóry. Ruszył jarem dalej.



Uszedł może z pięćdziesiąt kroków cały czas obserwując ściany jaru w poszukiwaniu zasadzki, której szczęśliwie nie było. Gotów był niemal na wszystko. To co zobaczył uzmysłowiło mu, że nie sposób przygotować się na wszystko. Oczom jego, po wyjściu z jaru, ukazała się rozsadzana przez roślinność, wiekowa ruina. Nie tracił czasu na jej penetrację tylko czym prędzej ruszył w drogę powrotną. Już po krótkiej chwili był przy zapalonym już ognisku, wśród kompanów.


- Nie uwierzycie, co znalazłem. – powiedział dramatycznym głosem, chcąc wzbudzić ich ciekawość. Nie uwierzyli. Nawet w chwili, kiedy idąc z nim z powrotem, znaleźli się w tym samym co on miejscu u wylotu jaru. I gdy na własne oczy ujrzeli to, co zobaczył i on…


 
Bielon jest offline