Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 14:59   #10
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Le Chat Noir.
Lokal jaśniejący w pustce miasta, jak klejnot na pierścieniu damy. Nie! Nie damy! Nierządnicy. Xysthos było jak nierządnica. Kupczyło wszystkimi i wszystkim. Kupczyło życiem. Kupczyło śmiercią. Kupczyło wolnością.

Le Chat Noir.
Wspaniałe, oszałamiające swym bogactwem, zdawało się przemawiać do mnie:
- Spójrz. Jesteś wyjątkowy w tym wyjątkowym mieście. Spójrz. Płyniesz niczym zdobna ryba w akwarium, pośród nic nie znaczących szarych rybek.
Kłamstwa. Lubimy słyszeć kłamstwa. Są, jak szum maszyn parowych na ulicy. Nie słyszymy szumu. Wiemy, ze jest, ale nie zwracamy na niego uwagi.

Le Chat Noir
Cukierkowe. Słodkie. Przesłodzone.
Mogło błyszczeć barwami tęczy, lecz w moich oczach było szare. Barwy nie były czymś, co dało się postrzegać przy chorobie duszy.

Winda.

Na jej suficie kryształy niczym ze snu. Przypomniałem sobie, iż śniłem już kiedyś o podobnych kryształach. Roziskrzonych, niczym ich oczy. Pełne światła. Pełne blasku. To dziwne, lecz ból zaciera wspomnienia. Oczy – ich oczy – stały się teraz w tym wspomnieniu właśnie tymi kryształami. Może to dziwne, lecz czułem ich spojrzenia na sobie. Ale to nie mogły być ich spojrzenia. Oczy – tamte oczy – były pełne ciepła. Blask kryształów był zimny i chłodny.

Moje myśli powędrowały w stronę, w którą nie powinienem ich puszczać. Lecz było już za późno, by je powstrzymać. Niechciane łzy, czy może chciane, spłynęły mi po pliczkach. Były ciepłe i słone. Nie pozwoliłem im spłynąć na koszulę. Wytarłem je dłonią. Trudno. Wyjdę na grubianina. Nie obchodziło mnie to. Wcale.

Dryfowałem, niczym okręt pchany falami, w stronę stolika numer siedem. W cieniu innych "wysp – stolików" słyszałem ciche szepty rozmów. Moje imię wypowiadane wieloma głosami, czy tylko mi się wydawało? Miękki dywan tłumił odgłosy kroków. Wszystko wydawało się być nierealne. Niczym sen.

A może tym właśnie jest życie? Snem, z którego kiedyś się obudzimy? Może oni przestali śnic, a ja nadal leżę gdzieś, dręczony koszmarem? Ta myśl w jakiś chory sposób wydała mi się pokrzepiająca.

Na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu.

Le Chat Noir.

Nie jesteś nierządnicą. Jesteś dobrodziejką dającą nadzieję. Jesteś porcją ułudy w wyśnionym świecie. Drobiną luksusu w szaleństwie zwanym życiem. Luksusu, jakiego niewielu ma okazję doświadczyć. Dziękuję ci Le Chat Noir. Dziękuję za ten cień uśmiechu, za ułudę, której dzięki tobie doświadczam.

Dotarłem do stolika. Wysoki mężczyzna, raczej szczupły niż chudy, z za długimi włosami w lekkim nieładzie. W wizytowym stroju i spojrzeniu smutnym, niczym jesienny wieczór. Cóż. Zapewne nie można mnie było uznać za wymarzonego towarzysza wieczornego spotkania. Trudno.

Ukłoniłem się grzecznie innym gościom. Tak wymagała etykieta i dobre maniery.

Zatrzymałem wzrok na rozwartych nożycach. Na tasiemce oplątującej kopertę. Na zdobieniach. Cóż za sekrety skrywała ta piękna papeteria. Jakich tajemnic strzegła ta wąska wstążeczka? Jakiż sekret pomogą poznać te ulotne, przypominające motyla, nożyczki. Przyglądałem się im z rosnącą w sercu irracjonalna obawą, ze zaraz poderwą się ze stolika do lotu. Niedorzeczność tej myśli znów mnie rozbawiła. Kolejny lekki uśmieszek pojawił się w kącikach moich ust. Niechciany gość, którego szybko przegnałem ze swojego domu.

Z poważną twarzą zająłem miejsce. Przyglądałem się ciekawie zastawie, kopercie i ludziom przy stoliku. Milczałem.

Minęły już czasy, kiedy zaczynałem pierwszy konwersację. Być może minęły na zawsze. Złoty słowik przestał śpiewać. Przytłoczyło go złote więzienie, w którym został zamknięty.

Splotłem dłonie palcami i zamyślony wzrok wbiłem w kopertę. W jakiś sposób stawała się ona dla mnie kluczem do Bram. Pytanie – dokąd prowadziły owe Bramy?

Samaris.

Czekało na mnie. Niczym nowe życie lub nowe kłamstwo.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 26-08-2010 o 15:06. Powód: dodanie wyglądu
Armiel jest offline