Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 20:23   #18
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rebeka nie panikowała, podczas gdy zostali uwięzieni i gdy wstrzykiwano im nieznaną substancję. Ze spokojem obserwowała rozwój wypadków. Wkroczyła do kolejnej sali rozglądając się uważnie dookoła, nie zważając na histeryczne zachowanie współwięźniarki. Dzięki temu udało jej się zauważyć sznureczek i wprowadzić do dziwnego pomieszczenia nieco światła.

Reakcje towarzyszy zwróciły jej uwagę w stronę ściany, która oblepiona była czerwoną mazią. Podeszła najpierw do butelek z wodą. Odkręciła jedną i zaczęła powoli pić, jednocześnie przyglądając się napisowi. Młody chłopak – jak właściwie miał na imię? – wysnuł z całą stanowczością teorię o sztucznej krwi i wszędobylskim strachu. Rebeka upiła jeszcze jeden łyk wody i zakręciła butelkę. Narkomanka, której imienia też nie pamiętała, stała blisko niej, jakby to właśnie nią próbowała odgrodzić się od całego zła tego świata. Czego ona od niej oczekiwała? Czego chciał ten młody, który wpatrywał się w nią z dziwną miną? Oni jeszcze nie zrozumieli. Pewnie nigdy nie zrozumieją. Jeszcze nie wiedzą, że życie oznacza samotność.

- Chodźmy stąd
– wyszeptała narkomanka i pociągnęła Rebekę za rękę.

- Człowiek jest monadą bez okien – odpowiedziała jej nagle, zupełnie nie na temat, jakby błądząc w swoich własnych myślach.

Potem podeszła do ściany umazanej breją i bezceremonialnie pochyliła się nad nią, węsząc. Krew. Zapach krwi poznałaby wszędzie, towarzyszył jej nieustannie. Najpierw niewinna krew menstruacji, która postawiła ją po przegranej stronie w konserwatywnej rodzinie – w szeregu kobiet. Potem krew pierwszego grzechu, cudzołóstwa i kazirodztwa – rana po pierwszym stosunku, która goiła się długo, wciąż rozdrapywana, zupełnie jakby natura chciała ciągle przypominać jej o popełnionej nieczystości. Krew na tylnym siedzeniu pick’upa. Krew poronionych płodów, ledwo co zagnieżdżonych w macicy, która wydalała z siebie te owoce zepsucia. Wreszcie krew jej męża. Krew wsiąkająca w dywan, jeszcze ciepła, parująca, sącząca się strumieniem z wielkiej dziury, która powstała w miejscu jego twarzy. Krew z krwi – zupełnie tak, jakby to ona krwawiła. W końcu był nie tylko jej mężem. Był też jej bratem.

O tak, Rebeka wiedziała wszystko o krwi. A już na pewno potrafiła rozpoznać, czy coś nią jest, czy tylko ją udaje. Przejechała palcem wskazującym po kafelkach, zbierając z ich powierzchni lepką posokę i oblizała go. Wyglądała jak znawca win, który w wyrafinowany sposób określa ich bukiet, aromat i rocznik.

- Jest prawdziwa. Ktoś ją tu rozchlapał jakąś dobę temu.

Odkręciła butelkę, przepłukała usta i splunęła wodą wprost na ścianę. Napis rozmył się, a resztki krwi spłynęły na podłogę, tworząc fantazyjne kształty.

- No to chodźmy – powiedziała przypominając sobie dopiero teraz prośbę narkomanki i ruszyła powoli na górę.
 
Milly jest offline