Potężny cios w brzuch na chwilę przywrócił Christopherowi świadomość. Do tego momentu zadawał Meksykańcowi ciosy na przemian z rodzeństwem. Furia go nie opuszczała. Walił prosto w Latynosa, ale w rzeczywistości wyżywał się na doktorze Lechnerze. Nagły cios w trzewia powalił go do wody. Torg przez moment się zachłysnął i kaszląc próbował z powrotem stanąć na nogi. Wypluwając resztki wody, obserwował śmiertelne uderzenia serwowane na przemian przez Jill i Josha.
„No i stało się, jestem teraz taki, jak oni... wszystko przez tego skurwysyna...” Torg czuł, jak narasta w nim nienawiść do doktora. Ale nie była to ta sama szalona nienawiść, która kilka minut temu go omamiła i kazała zabić Latynosa – ta była zimna i wyrachowana, planująca i stawiająca cele, determinująca wszelkie następne kroki Christophera.
-BOŻE!
To krzyk umierającego ostatecznie przekonał Chrisa, że z chęcią zrobiłby to jeszcze raz, jeśli tylko miałoby to zniszczyć Lechnera. Słowa Jill,jakie do niego skierowała niosły prawdę: teraz będzie im łatwiej współpracować; jemu i tej dwójce – łączy ich morderstwo. A Torg zrobi wszystko, żeby móc dopaść doktora i rozwalić mu łeb siłą własnych pięści. To może dlatego całe dotychczasowe życie trenował sztuki walki, żeby teraz mieć okazję wykończyć tego skurwysyna.
Nagle w celi pojawił się głos Lechnera, wydobywał się z głośników. Christopher miał wrażenie, że doktor odezwał się tylko i wyłącznie po to, żeby wiercić mu dziurę w głowie. „Kurwa, jakim prawem on się jeszcze do mnie odzywa... Nowe rozkazy, nowe polecenia, nowa zabawa. On dalej chce grać z nimi w tę grę. Jeszcze nie ma dosyć. Każdym następnym słowem zapracowuje na swoją śmierć – czy on o tym wie?”
Gdy w przemowie doktora pojawił się wątek wody, Torgowi natychmiast powróciła zimna krew i szybkim spojrzeniem ocenił sytuację. No tak, doktor miał rację, można go nienawidzić i chcieć go zabić, ale coś trzeba zrobić, żeby się nie utopić. Tempo reakcji Jill wywołało u niego lekki podziw. Podział zadań, jaki miał zostać przez nich dokonany, już dawno się odbył. Co więcej, Jill była już w trakcie wykonywania swojego. Na odchodnym rzuciła coś jeszcze o Stelli. Christopher zdążył już zupełnie zapomnieć o tej kobiecie, a teraz rzeczywiście muszą ją dogonić. Stella nie współpracowała z nimi, działała na własną rękę – tak jak Meksykaniec. Może też powinna zginąć, może znała się z Lechnerem lepiej, niż im się wydaje...
-Hej Josh, chyba nie mamy wyjścia. Twoja siostra zarządziła, zostaje nam pierdolony labirynt i pierdolone trzy piętra...
I również brodząc w wodzie, podążył za Jill. W kierunku drzwi... |