Walczył z gałęziami co większych pni. Pot kapał mu z nosa i podbródka. Nawet ściągnięcie pancerza nic tu nie dało. Mimo wszystko kapłan nie poddawał się i pracował niczym krasnoludzki kowal. Wieczorem wszyscy udali się na odpoczynek przy ognisku. Kleryk rozmyślał o całej tej sytuacji. Los rzucał im pod nogi kłody. Jedną z nich zdawał się być Havelock. Facet grał klerykowi na nerwach. Zrobił dobrze odchodząc z obozowiska, nie denerwując pozostałych, ale znając jego możliwości pewnie sprowadzi na nich jakieś inne nieszczęście. Słowo Boże nie pomylił się, gdy tamten wrócił do obozu i opowiedział, co znalazł. Kompani od niechcenia ruszyli za człekiem. Ten zaprowadził ich rychło do ruin jakiejś budowli. Kleryk stał z boku wysłuchując raczej sceptycznych komentarzy kompanów. Również niezbyt mu się to podobało. Mogli to cholerstwo obejrzeć rano, lub w ogóle i nagle przypomniał sobie słowa jego mistrza.
-"Pamiętaj chłopcze, że każdy tunel do czegoś prowadzi. Na jego końcu może spotkać Cię nagroda za wytrwałość w poszukiwaniu, ale i może być to kara za ciekawość. Wybór wtedy należy do Ciebie. Czy wejdziesz do niego. Co zaś spotkasz na jego końcu będzie rzutem monetą losu."-
Budowla miała kilka wieków. Była efektem innej kultury. Słowo Boże zmrużył oczy. Nagle coś przyszło mu do głowy -Jak stary jest ten kanał?- spytał Brusa.
-A skąd mnie wiedzieć? Pływam na niej od lat. I dziad mój pływał jako i ojciec.- odrzekł dowódca flisaków. Kapłan raz jeszcze zmrużył oczy, patrząc na ruiny.
-Czekajcie... A co jeśli w środku jest jakiś korytarz prowadzący do jaskini, pod rzeką? To dość blisko od brzegu więc jest to możliwe. Może korytarze ruiny doprowadzą nas do potwora?- spytał rozglądając się po twarzach pozostałych. |