Trolle i myszki - zaiste, więc jednak dobrze odgadł. Albert musiał się ze wstydu pod ziemię zapaść wraz ze swoim posterunkiem. Myszka, która pojawiła się na moście, pisnęła i czmychnęła, gdzie pieprz rośnie.
O ile gdzieś w pobliżu znajdowały się plantacje pieprzu...
Aly żeby to trulle nie były?
Czyżli one ludzi nie gryzły?
Krwi chloły jak zwykle wino,
A z brutolności przecie słyno,
Choć se marnie gino,
Acz ni z wideł, nii z bosoków łostrza.
Owy pokraki ido do piachu.
Bo brzydkie mordy majo,
Bo straszni wyglądajo,
I maczugomi wszystkich straszo.
Lecz dzielniy Janku sie nie doł.
Odgadł trulla szarady
I przeżył wszelki parady.
Poprzez góry i dłoliny,
I przez krzoki i trawiny,
Idy se dzielnie niczym wojok,
By księżątkę z wieży wydostać.
Jan powędrował zatem dalej. Ismena z powrotem szumiała łagodnie, ziemia nie pokazywała swego srogiego oblicza w postaci wystających czaszek i piszczeli, zaś starszy, poczciwy pan ruszył w dalszą drogę. Podziwiał krajobrazy i chmurki na niebie. Widział lasy, widział dróżki, a na dróżkach ładne, polne kamyczki. Słoneczko wypolerowało je i wydobyło z nich najlepszy blask. Ech, złotnicy bardzo muszą być zaślepieni, że nie dostrzegają takich małych, acz równie ładnych rzeczy w ich najbliższej okolicy.
A tak włogóly to gdzi ta wiyża? - zastanawiał się Jan, przygrywając sobie melodię na srebrnej harmonijce.
Co prawda chłopek z niego prosty był, acz poczciwy, wyglądał jak starszy Żyd, lecz taki pazerny nie był, a jedynym skarbem, który posiadał, była owa srebrna harmonijka, skarbiec wszelkich melodii, które bardziej mu podróż umilały aniżeli pieniądze i inne zbytki.
Odzienie nieszlacheckie to było, a kupieckie, melonik nakrywał jego siwiejące kędziory, zaś okulary przeciwsłoneczne, komponujące się w lekko draśniętą zmarszczkami facjatę, leżały jak ulał na jego nosie. I zasłaniały przy okazji przekrwione, czarne jak węgielki ślepki. Podrapał się po zaroście i kontynuował grę na instrumencie.
I tak sobie szedł dalej, jak powiadała piosnka, przez trawy i pola, obserwując drzewa, obserwując dookoła, czujność zachowując i dokładnie wieży wypatrując, w której na zbawcę miała czekać księżniczka...