Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 11:46   #26
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
- Fajna nuta, co nie?
- E tam, jakiś "pierdolnik klasyczny", koleś gra, jakby zaraz miał zasnąć.
- Wiesz co, Kurt? Może powinieneś czasem zastanowić się, zanim coś powiesz. Tak byłoby nieco lepiej, i dla Ciebie, i dla innych. Nie możesz chociaż udawać, że Ci się podoba?
- Po co niby, skoro mi się nie podoba?
- Może po to, żeby sprawić mi przyjemność?
- Ta, i potem kurwa każesz mi tego słuchać non-stop. Nic z tego. Chcesz, to słuchaj, nie bronię Ci. Ale dla mnie ponad pół godziny takiego rzępolenia to maks, co mogę wytrzymać. Słyszysz? Pół godzinki dziennie.
- Dziękuję Panu, Panie Marevick, za te jakże cenne pół godzinki dziennie, które możemy spędzić razem, słuchając muzyki klasycznej i kochając się.

Podziękowania przypieczętował pocałunek.

***

Fajna nuta, faktycznie. Nie doceniałem muzyki klasycznej, mam nadzieję, że mi to wybaczysz?


Kurt szedł przodem, niczym przywódca stada. Nie miał jednak wysoko uniesionego podbródka ani "napompowanej" klaty. Nie przejmował się nawet tym, że idzie na szpicy. Wszystko przez muzykę, a dokładniej przez wspomnienia, które przywołała. Pochłonęły całą jego świadomość, szedł przed siebie niemal mechanicznie, myślami zaś był w przeszłości oddalonej o zaledwie rok.
Czy może dwa? Nie wiedział, i nie było to dla niego istotne.
W więzieniu nadspodziewanie często słyszał spokojną muzykę klasyczną, czy to puszczaną z głośników przed nadzorcę, czy płynącą z odtwarzaczy grzeczniejszych, i przez to obdarzonych większym zaufaniem, więźniów. Nie sądził, że w ogóle jest to możliwe w więzieniu o zaostrzonym rygorze, jednak, jak widać, było. Te półgodzinne, niemalże codzienne sesje muzyczne były tylko wstępem do jego, może nie zainteresowania, ale na pewno akceptacji, muzyki klasycznej. Największą styczność z nią miał właśnie w więzieniu, co dla wielu byłoby wręcz niemożliwe. Teraz jednak wracał nie do wspomnień z więzienia, ale tych z czasów wolności.
Z czasów szczęśliwej miłości.

Rozbudził się z tego półsnu gdy zbliżyli się do drewnianych drzwi, za którymi z pewnością znajdowało się źródło dźwięków.
- Jesteśmy na miejscu- dodał, zerkając przez ramię na pozostałych. Na pytanie ćpunki nie odpowiedział, sytuacja tego nie wymagała. Musieli wejść, i tyle. Ta muzyka mogła być wabikiem, a właściwie nie mogła być niczym innym, i Kurt doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie mogli nie zajrzeć. Przydałoby się jedzenie, i nie tylko. Skurcz żołądka i delikatne drżenie spowodowane były innym rodzajem głodu.
Teraz już chłopak odzyskał w pełni świadomość i odrzucił wspomnienia wgłąb umysłu, chociaż wiedział, że szybko do niego wrócą. Chwycił za klamkę, nacisnął i, niczym w filmach policyjnych, pchnął lekko drzwi, pozwalając im otwierać się powoli, skrzypiąc niemrawo.

Pozwala się człowiekowi wyciszyć, spojrzeć wgłąb swojej duszy. Zajrzeć w najbardziej delikatne zakątki własnego Ja. Znaleźć w sobie tę dobrą stronę. Szkoda, że dopiero teraz to rozumiem.


Nic nie wybuchło, a tego, szczerze mówiąc, obawiał się najbardziej. Ośmielony zrobił krok do przodu i niepewnie wszedł do środka. Pomieszczenie było niewielkie, przedzielone na dwie części regałem z białymi szafkami. Po jednej stronie stał mały stolik i niezbyt wygodne, ale zdobne krzesło, po drugiej zaś stary, lecz zachowany w bardzo dobrym stanie, gramofon.
Diana chciała wyłączyć muzykę, jednak, ku zdziwieniu wszystkich obecnych, nie udało jej się to, mimo zdjęcia igły gramofonu z płyty, muzyka nadal wydobywała się z tuby. Dziewczyna chyba wystraszyła się tym faktem, bo skuliła się w kącie i siedziała, wpatrując się w gramofon. Kurt kucnął nad urządzeniem i zaczął wpatrywać się w nadal obracającą się płytę, sam nie wiedział, dlaczego. Może sytuacja wydała mu się na tyle absurdalna, że poczuł chęć zrobienia czegoś równie bezsensownego. Nadal nie mógł uwierzyć, że to wszystko jest realne, że nie odleciał na prochach albo może dostał zapaści i umarł, a to jest Piekło? Było to jeszcze głupsze niż myśl,że to wszystko dzieje się naprawdę, postanowił więc wrócić do rzeczywistości.

Rebeka poinformowała ich, że musi iść coś zobaczyć. Kurt od razu wiedział, co jest grane.
- Mów, że idziesz się wyszczać, tu sami swoi- rzucił, gdy kobieta zdążyła już odwrócić się do nich plecami. Jeszcze przez chwilę kucał przy przestarzałym gramofonie, potem wstał i przeszedł do drugiej części pomieszczenia, przyglądając się pułkom.
- Kurwa, nic tu nie ma. Może ta muzyka miała nam tylko umilić pobyt?- Lubił myśleć na głos, znacznie lepiej mu to wtedy szło. Ale teraz nie pomagało, nie widział sensu w zwabianiu ich do tego pomieszczenia, i mimo iż sytuacja z grającym "z playbacku" gramofonem go zaintrygowała, nie sądził, żeby to akurat było cel szalonego doktora.
Chyba, że coś przeoczyli.

Chłopak obejrzał dokładnie meble znajdujące się w pokoju, nic jednak nie znalazł.
- Dobra, chodźcie przejdziemy się po sąsiednich celach, może znajdziemy jedzenie.
Gdy tylko wyszedł z pokoju, usłyszał nieprzyjemny chrobot i trzaśnięcie dochodzące z oddali, od strony głównego holu, oraz niepokojący komunikat nadawany przez ich koordynatorkę. Wynikało z niego jasno, że jedno z nich musi zginąć.

Bo przecież ludzie są dobrzy, prawda? Często to do Ciebie słyszałem. Wierzysz w to. Wierzysz, prawda?


Chłopak odwrócił się. Miał trudny wybór, zabić, czy nie? Istnieje szansa, że pozostałą dwójka zechce wybić się nawzajem, jednak były to marzenia ściętej głowy. Nawet jeśli tak będzie, a on nie kiwnie palcem, sam może oberwać o tego który przeżyje, za bezczynność i obojętność. Nie chciał ginąć. A może jednak? Może warto byłoby z tym skończyć, tu i teraz? Może wtedy ten koszmar się skończy, a on ocknie się w szpitalu, albo w zaułku za nocnym klubem dla gejów?
Nie, tak się nie stanie. Nie chce umierać, to pewne. Nie chce, i tak na prawdę nigdy nie chciał. Czasem po prostu łatwiej byłoby przeskoczyć do przodu, choćby o parę godzin, i uniknąć konieczności podjęcia jakiejś ważnej decyzji. Zupełnie, jak teraz.
Musiał zabić, nie zostawiają mu wyboru. Zabije.
Ale kogo? Z jednej strony, nie lubi tego kolesia, od początku go nie lubił. Ale teraz tyle nie gada, nie płakał tam, w piwnicy, nie histeryzował. A ona? Gdyby nie blondi, musiałby się nieźle namęczyć, żeby zaciągnąć ją do tej maszynerii. Poza tym, to ćpunka, czyli konkurentka, która na narkotyków zrobi wszystko. Jest pewnie w znacznie gorszym stanie niż on, odgryzie mu rękę, jeśli pierwszy sięgnie po prochy, jeśli jakieś znajdą. Poza tym, w jej oczach widać strach, czysty strach. A wystraszone zwierzę jest znacznie bardziej niebezpieczne.
Ona musi zginąć.
- Przykro mi- powiedział, patrząc jej w oczy i ruszył biegiem do najbliższej celi. W co drugim pomieszczeniu jest jakaś broń, taką przynajmniej miał nadzieję. Liczy się więc szczęście i szybkość. Tego drugiego mu nie brakowało, gorzej z tym pierwszym... Ale szczęścia nie miało chyba żadne z nich, skoro wylądowali w takim gównie. Teraz mógł tylko znaleźć jakąś broń i ufać, że Atilla nie wsadzi mu noża w plecy, gdy on będzie zabijał pannę Darię Lain.

Wierzysz, że każdy człowiek jest w głębi serca dobry? Nawet ja, mimo iż tak bardzo Cię skrzywdziłem? Bo ja wierzę, że mogę być dobrym człowiekiem. Na prawdę.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline