Lądowanie nietoperza w tej biało – żółtej masie jajecznicy nie było zbyt przyjemnym widokiem. Gdy jego ciało spotkało się z powierzchnią talerza, kawałki śniadania rozleciały się we wszystkie strony. Kawałki usmażonego jajka były wszędzie. Na ścianach, szafkach. - Ehkm – chrząknął, wyrażając swoje zażenowanie. - Chyba nie mam zbyt dużej kontroli nad zwierzętami. Muszę popracować – uśmiechnął się ironicznie. - Parker, przydałby się jakiś dron sprzątający. Mam nadzieję, że staruszek zainwestował w odpowiedni sprzęt?
Jego myśli zeszły na dalsze tory. Nieustannie myślał o imieniu dla tego malca. Mózg przeżywał teraz pomieszanie z poplątaniem, po czym wszedł w strefę skojarzeń z jaskinią. Nagle, eureka! - Już wiem – zwrócił się w stronę Spidermana. - Nazwę go Strzelcem. Na cześć kolegi, którego straciłem. Mam nadzieję, że przynajmniej ta przyjaźń potrwa nieco dłużej – po czym usadowił nietoperza na swoim ramieniu. - Jeśli możesz to załatw trochę robactwa. Dzięki. Ja idę zregenerować naszego nowego przyjaciela. W ambulatorium powinni mu pomóc, prawda? - nie zdążył. Spidy był już za drzwiami. - No pięknie – westchnął, po czym spojrzał w oczy Strzelca. Były takie...brzydkie. Ale duszę miał, co trzeba przyznać, szlachetną. Wstał, posprzątał całą kuchnię, by nie zalęgły się tu szczury, po czym wyszedł w poszukiwaniu drona, który pomoże mu uleczyć nietoperza. Błąkał się w okolicach pomieszczeń, gdzie Noe zszywał mu ramię. |