Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 16:17   #27
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Wszystko się ładnie układało, żyliśmy równym tempem, w słońcu, szczęśliwi...
Chciałaś mi zrobić o to wyrzut?!
Po co? Wiesz, że sam się tym zadręczam...
Chociaż początkowo wcale nie uważałem, ze zrobiłem coś złego. Cierpiałem chyba na jakiś kompleks Raskolnikowa, albo coś w tym stylu... Nie rozumiałem? Raczej rozumiałem inaczej.
Więzienie zmienia. Samotnością? Strachem? Brakiem wolności? Nie, najgorszy w tym wszystkim jest czas. Czas na niepotrzebne myśli.
Wcale nie chciałem pojąć wszystkiego "po ludzku". Człowieczeństwo jest takie ciężkie...
Żyliśmy, tak, było pięknie, ale już nie żyjemy, pogódź się z tym. Daj mi szansę zmartwychwstać. Dlaczego chcesz uniemożliwić mi tę animację? Wiesz, że... kocham Cię.
Pytasz czy nie powinienem sam się ukarać? Dobrze wiem, że w głębi serca tego nie chcesz...
Nie, to nie jest tak. To ty tego nie akceptujesz, ja zrobiłbym to gdybyś poprosiła.
Chyba.
Im bliżej jestem światła tym bardziej nienawidzę ciemność.
Daj mi żyć!

Atilla nie wiedział, co się z nim dzieje, zastanawiał się już nawet, czy nie oszalał. Ostatecznie doszedł do wniosku, że skoro rozmyśla nad tą kwestią to znaczy, że musi być o zdrowych zmysłach. Na razie.
Jeżeli dalej tak pójdzie... Węgier zaczynał się bać o swoje zdrowie psychiczne.
Ale cóż to za hierarchia w myśleniu? Bać się o jakieś tam myśli w takim otoczeniu...
Skoro jeszcze nie zabili, to może wcale nie będą próbować... Z resztą nie jest tragicznie. Atilla zdecydowanie był tutaj najsilniejszy, w pojedynkę nikt nie mógł mu zagrozić. Chociaż z drugiej strony... nie takie rzeczy widziało się w więzieniu.
Kawałek blachy, co tam, nawet kartka papieru mogła być śmiercionośnym narzędziem! A kiedy w grę wchodzi broń siła schodzi na drugi plan.

Lengyel powoli szedł razem z grupą. Ciągle myślał o Jessice. Dawno już nie myślał o zbrodni, nie w ten sposób.
Kiedy ostatnio się nad tym zastanawiałem? Kilka lat temu doszedłem do wniosku, że była to okropna zbrodnia. I tego się trzymałem.
Bo to prawda.
Węgier skrzywił się.
Po co myślę w ten sposób? Nie będę się usprawiedliwiać, nie po to tu przyszła! Nie, nikt nie przyszedł to pewnie ten gaz, albo inne prochy!
Dobrze pamiętał, jak gładka, jasna szyja rozgrzana znikała w jego uścisku, krtań łatwo ustąpiła, była taka delikatna... Dlaczego się nie broniła? Tylko prosiła, nawet kiedy już nei krzyczała, wtedy błagała spojrzeniem. A on zabił. Po prostu.
Dlaczego? Eksperyment? Raczej obłęd! Co to był za szaleńczy pęd, chwilowa niepoczytalność, czy jaki inny diabeł?
Tak, diabeł! Szatan go do tego zmusił, na pewno Szatan!
Węgier przeżegnał się ukradkiem. Nie chciał tutaj zdradzać się ze swoją wiarą.
Boże, błagam, pozwól mi przejść przez te eksperymenty, obiecuję...
Nastąpiła tak infantylna wyliczanka obietnic po jeszcze bardziej niedojrzałym targowaniu się z Bogiem.
Ale tonący brzytwy się chwyta. Atilla chciał dokładnie wyrazić swoje prośby, to dawało mu gwarancję, że Bóg ich wysłuchał.

Kiedy znaleźli się w pomieszczeniu z gramofonem Atilla ocknął się z zamyślenia i postanowił działać. Ilość szczegółów, które mógł przeoczyć, kiedy szedł tak i myślał zupełnie odcinając się od świata wprawiła go w chwilowe odrętwienie. Szybko jednak pozbierał się w sobie i rozejrzał dokoła.
Znajdowali się w niedużym pomieszczeniu z niewielką ilością mebli i jednym gramofonem ustawionym na stoliku. Z tuby wydobywała się muzyka.
O dziwo, kiedy Diana zdjęła igłę z płyty obracającej się w gramofonie, muzyka wcale nie ucichła.
Po co te sztuczki?
Węgier zajrzał wgłąb tuby. Spodziewał się tam znaleźć jakąś wskazówkę, jednak takie myślenie już po chwili uznał za głupie. Mimo wszystko nie zaniechał sprawdzenia wnętrza gramofonu.

Rebeka wyszła z pomieszczenia. Chyba rzeczywiście chciała skorzystać z toalety. Toalety... standardy to mają tu raczej niskie.
Kurt skomentował jej wyjście raczej wulgarnie, mimo to jednak celnie. Gdy kobieta opuszczała grupę Węgier uśmiechnął się jeszcze do niej. Każdy moment samotności mógł w takiej sytuacji obfitować w różne myśli. Lepiej, żeby wiedziała, że nie ma w nim wroga.
Z resztą Atilla darzył tę kobietę jakąś dziwną sympatią. O ile w ogóle można mówić o sympatii w ich położeniu.
Zawsze miał słabość do kobiet.

Drzwi zamknęły się.
Tak? Mała suko, niech no tylko uda mi się stąd wyjść, pożałujesz tej decyzji!
Atilla nie bardzo wiedział co się dzieje, jednak o wszystko oskarżył Rebekę. Była w zmowie z tym doktorkiem? Pewnie od początku... - myślał Lengyel.
- Zobaczysz, nie ujdzie Ci to na sucho! - krzyknął Atilla nie bardzo wiedząc co mógłby powiedzieć w takiej sytuacji.
Węgier już po chwili zdał sobie sprawę z tego, że jego groźby i klątwy nic teraz nie dadzą, ba! W jego obecnym położeniu mogły nie znaczyć nic nawet w przyszłości. Bo ta stawała się dla niego coraz ciemniejsza.

Głos asystentki szalonego doktorka znów odezwał się w głośnikach. Kobieta oznajmiła trójce uwięzionych ludzi, że... mają zabić kogoś ze swojej trójki?!
- To szaleństwo! Nikt nikogo nie zabije! - krzyknął Atilla, jednak szybko umilkł. Lepiej było wszystko przemyśleć.
Albo ktoś, albo ja, albo my, bo gaz zabije wszystkich, to prosty rachunek.
A ja nie będę męczennikiem! Może oni wcale nie zasługują by żyć. W końcu z jakiegoś powodu siedzieli w pudle...
Ale kim ja jestem, żeby to oceniać? A przecież oni mogą pomyśleć to samo o mnie...
PARANOJA!
Zabijałem już, zabiłem Jessicę, umiem, to nie trudne, to tylko śmierć, jedna śmierć, a dwa życia!
Trzeba myśleć szybciej, oni nie poczekają. A jeżeli zaatakują mnie? Co jak zabiję obu? Znów będzie nieparzyście!
A gdybyśmy zabili kogoś z nas, co w przypadku, gdyby Rebeka wróciła? Nieparzystość i kolejna selekcja?
TO CHORE!
Kogo, kogo zabić, muszę zabić, muszę zrozumieć się z kimś bez słów!
Kurt? To dzieciak, jest młody, powinien żyć... Diana? Tez jest młoda, to kobieta... Boże, dlaczego ja muszę o tym decydować?! Przyłączę się do tego, który okaże się silniejszy. To pewnie Kurt... A jeżeli moja stagnacja zaowocuje tym, że to ja stanę się ofiarą? Argh! Nie chcę o tym myśleć!
Kurt jest dziwny, ale on chyba nie zdradzi tak łatwo. A Diana? Ona przecież też nie, jest zagubiona, przestraszona... Ale z Kurtem łatwej mi będzie przeżyć. To w końcu mężczyzna, nie będzie się trzeba nim opiekować. Tak! Kurt zabije Dianę i wszystko się jakoś ułoży. Muszę mu tylko pomóc.
Chłopak rzucił się gdzieś do wnętrza cel, które miały skrywać w sobie broń. Po co broń? Może jednak ten dzieciak chce załatwić Atillę, nie dziewczynę? Na słabą narkomankę nie potrzebowałby żądnych „pomocy naukowych”.
Zrobię pierwszy krok, on to pojmie.
W dwóch krokach Lengyel był już przy Dianie.
- Przepraszam – wszeptał jej jeszcze do ucha, po czym mocno schwycił ją za oba nadgarstki i wykręcił ręce dziewczyny do tyłu.
Węgier starał się utrzymać Dianę w taki sposób do czasu, kiedy Kurt wróci tutaj, żeby zabić.
Nie, tak nie można tego rozwiązać – pomyślał Atilla. Trzeba mu ją rzucić, popchnąć, nie chyba lepiej rzeczywiście rzucić. Nie może być ciężka. A to ją unieruchomi. I oddali dzieciaka od Węgra.
Tak! - pomyślał Lengyel i postanowił, że kiedy Kurt pokaże się znów w pomieszczeniu, spróbuje unieść Dianę pod pachę i za udo i z całej siły popchnie ją w stronę chłopaka.
W najlepszym razie dziewczyna straci przytomność. O najgorszym scenariuszu Atilla wolał nie myśleć.
 
Minty jest offline