Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 21:09   #30
emilski
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
Biegli przez niezliczone korytarze, setki drzwi, tysiące pomieszczeń i wszystkie prowadzą donikąd. Christopher po drodze już nie raz zaczynał wątpić, że są w stanie gdziekolwiek dotrzeć, ale myśl o tym, że Joshua pobiegnie dalej, natychmiast motywowała go do dalszej wędrówki. „Byle tylko do góry, byle do góry”, powtarzał sobie ciągle. Do góry; to był jedyny kierunek. którego się trzymali. Wszystkie korytarze miały sens tylko wtedy, gdy zakończone były schodami.

„Ciężko zliczyć te wszystkie pierdolone piętra i półpiętra, ale to musi chyba być tutaj”, myślał Chris, gdy stali razem z Joshem naprzeciwko masywnych drzwi, które wyraźnie odróżniały się od innych. I rzeczywiście, po wejściu do środka, pierwsze co zobaczył, to Stella siedząca przy stoliku. „Kurwa, coś je”. Dopiero teraz Chris poczuł, jaki jest głodny. Nagle przestał móc myśleć o czymkolwiek innym, bo burczący żołądek i ślina napływająca do ust przesłoniły mu świadomość. Podszedł do stolika i wziął jeden z trzech talerzy i po prostu zaczął jeść. Stella również jadła i zachęcała do posiłku ich obu. Torg obserwował, jak Josh również wziął się za pałaszowanie. I dopiero, gdy zaspokoił swój głód zaczął dostrzegać pozostałe elementy wystroju wnętrza, czyli panel sterowania i tablicę z monitorami, na których było widać pomieszczenia, w których Chris dopiero co był z Joshem.

Ale co ze Stellą? Przecież była tu przed nimi, a do tego w ręku cały czas trzymała sporych rozmiarów nóż, jakby to były jedyne sztućce, którymi obdarzył ją kelner podający gorący obiad. „Ona nie może być jednak w zmowie z Lechnerem”, pomyślał i rzucił zaczepnie do Josha: - Jak myślisz, Stella idzie z nami? Możemy dać jej szansę? Już raz uciekła... -chciał ją trochę podjudzić, żeby wyszły z niej jej prawdziwe intencje.

-A kto powiedział, że chce z wami iść co? Każdy sobie rzepkę kurwa skrobie. Wy nie będziecie mi wchodzili w drogę to i ja nie mam zamiaru wam przeszkadzać. Kapisz? - taka odpowiedź tej wyjątkowo brzydkiej baby wystarczyło mu za odpowiedź: ona siedzi w tym gównie, tak samo po uszy, jak i my. Teraz spokojnie można zająć się monitorami. Josh już zajął miejsce przy panelu sterowania i kombinował z guzikami włączając i wyłączając oświetlenie w różnych częściach podziemi. Wszystko wskazywało na to, że Lechner przygotował dla nich kolejny spektakl: te same pomieszczenia, taka sama ilość więźniów, ale to nie byli oni. „Kurwa, on znowu się z nami bawi – nigdzie nie widać Jill. Nie możemy odciąć podziemi, dopóki ona stamtąd nie wyjdzie. Co on chciał przez to osiągnąć? Żebyśmy bardziej się bali? Że niby już tu byli tacy jak my i nikt nie przeżył? Gówno prawda – nie dam się na to nabrać”. Christopher próbował jasno myśleć i ogarnąć sytuację na monitorach, ale dopiero co nasycony żołądek i obecność kobiety zaczynały zasnuwać mu spojrzenie mgłą pożądania. Czuł, jak odzywają się w nim instynkty, przez które poszedł siedzieć. Ni mógł nic na to poradzić.

-Pilnuj jej, nie daj jej podejść do panelu. Zerkaj też na monitory. Doktorek chce abyśmy to oglądnęli, ale może będzie tam coś przydatnego. Pomieszczenia podobne, może to grupka która już wcześniej wykonywała te zadania co my? Warto by przekonać się jak im poszło. Ja wrócę za chwilę – to szept Josha, który nachylał się do jego ucha, doprowadził go do porządku. Dobra, Josh chciał rozejrzeć się po okolicy, nie ma problemu, Chris z chęcią zostanie sam na sam ze Stellą.

-Josh, nie zawracaj sobie głowy głupotami. I tak nie znajdziesz nic, czego by Lechner nie chciał, żebyś znalazł. Upewnij się tylko, że Jill jest poza podziemiami, bo inaczej nie możemy ich odciąć - mam nadzieję, że uda mi się was zobaczyć na ekranie. Jeśli tak, spróbuję do was mówić przez mikrofon – odpowiedział Joshowi, żeby go uspokoić i na koniec rzucił mu złowieszczo do ucha: -Stellą się zajmę... w końcu za to tu jestem...

I tak zostali sami. Christopher, jak gdyby nigdy nic, podszedł do mocno wysiedzianego krzesła stojącego przy panelu sterowania, zajął na nim miejsce i utkwił wzrok w monitorach. „Muszę mieć tę sukę, rozniesie mnie, jak tego nie zrobię, to już pierdolone pięć lat bez używania... Ale spokojnie, grzecznie, tak, jak zwykle to robiłeś...”

Zaczął do niej mówić, nie spuszczając jednocześnie wzroku z monitorów. Nad tym jeszcze panował. Wiedział, co jest najważniejsze i że głównie chodzi o to, żeby się stąd wydostać:

-I co Stella, zostaliśmy sami...

-Odkrywcze spostrzeżenie proszę ja cię. Ty mi powiedz lepiej co tam szeptaliście z tym drugim przystojniakiem tak żebym tego nie słyszała?

-Nic nie szeptaliśmy - staramy się znaleźć Jill, bo gdzieś nam zabłądziła. To jego siostra, wiesz... A ty co kombinujesz? Skąd masz ten nóż?

-Zapamiętaj moje słowa. Oni są kurewsko popieprzoną parką, która zarżnie cię jak wieprza, gdy tylko przestaniesz im być potrzebny. – przerwała na moment i zaczęła bawić się nożem. – A co za różnica? Znalazłam go na niższych piętrach, zresztą nie tylko to.

-Co ty tam o nich wiesz. Skąd mam wiedzieć, co w tobie siedzi? Za co tu jesteś w ogóle – Chris kontynuował swoją grę.

-Ho, ho, zbiera się nam na wyznania? Doktor Lechner wcześniej przedstawił w skrócie co zrobiłam. Zarżnęłam swojego szefa, który naigrywał się z mojego wyglądu, a potem dodałam go do parówek. – uśmiechnęła się ciepło na samo wspomnienie tej makabrycznej zbrodni. – A ty za co siedziałeś?

-Mnie wsadzili, bo za bardzo lubię kobiety... A co mu się nie podobało w twoim wyglądzie? Masz rację, że go zarypałaś.

-Popatrz na mnie. Czy to kurwa nie oczywiste, ze jestem brzydka jak noc? – Stella zaczęła robić się trochę rozdrażniona, ten temat wyraźnie jej nie leżał. – Co nie znaczy, że lubię jak inne osoby o tym kurwa mówią.

-Przesadzasz... dziewczyno. Mnie tam się podobasz... Ale dobra nieważne, co zamierzasz? Zostajesz z nami, czy chcesz radzić sobie sama?

-Na pewno nie zostanę z nimi… - wskazała głową na drzwi do podziemi. – Do ciebie nic nie mam, ale nie mogę ryzykować, że tamci zaszlachtują mnie, jak im coś odpierdoli.

-Ty też szlachtujesz bez powodu, nie gorączkuj się tak. Zobacz lepiej tutaj. - Chris w tym momencie zauważył na jednym z monitorów wychudzonego mężczyznę. Wszystko wskazywało na to, że obserwował pozostałych więźniów i, co gorsza, był uzbrojony w maczetę. Christopher wskazał wskazał na niego ręką; przecież to, że wszystko pozostałe jest odtwarzane z taśmy, nie musi wcale oznaczać, że ten facet nie istnieje. -Patrz, on ich obserwuje! Ciekawe, co skurwiel chce zrobić. Christopher niewiele myśląc złapał mikrofon i odezwał się spokojnym głosem: -Uwaga, wszyscy, którzy mają w ręku broń, za chwilę zginą...

Chuderlawa postać jednak się nie poruszyła... to też było nagrane. Torg się wściekł, że dał się ponieść emocjom, ale zaraz wrócił do swojej pozy i, gdy tylko Stella się odezwała: -Kto to do chuja pana jest? Ciekawe czy taki skurwiel i na nas się patrzy – kontynuował swoim spokojnym głosem:-Wszystko kurwa jest nagrane. Chcesz go szukać? I co ci to niby da? Myślisz, że Lechner wymyśla takie proste pułapki: Źle skręć, to rozwali cię facet z maczetą? Nie, to bez sensu.

-No chyba by mnie musiało ostro pojebać żeby schodzić na dół i szukać jakiegoś popaprańca. Może doktorek, chciał żebyśmy srali w gacie i bali się własnego cienia przez to, albo widzimy coś co jest błędem czy tą…anomalią w badaniach psychola. Najchętniej odcięłabym podziemia, ale rozumiem, ze musimy poczekać na tamtą dwójkę… o ile wrócą.

-Ja tu na nich czekam i nic nie będziemy odcinać, dopóki nie wrócą. Chyba, że przyjdzie pierwsza ta suka od doktora i będziemy musieli ją zabić – Chris zaczął przybierać swój głos w zalotne tony. -A tym czasem... jakbyś miała ochotę możemy sobie uprzyjemnić jakoś czas...

Spojrzał na Stellę wzrokiem pełnym pożądania, a ta bez owijania w bawełnę rozpięła swój kombinezon i oparła się rękami na blacie kokpitu zaraz koło Christophera. Pozwoliła, żeby pomarańczowe wdzianko opadło na dół, pokazując ją całą nagą. Okazało się, że to tylko jej twarz mogła budzić odrazę w oczach przeciętnego mężczyzny. Wszystko, co było przykryte kombinezonem, było ciałem całkiem normalnie zbudowanej kobiety. Oczywiście bez żadnych fajerwerków, ale wszystko było na swoim miejscu.

Stella stała tak wypinając swój całkiem spory tyłek i machając nim w stronę Torga. A ten powoli zaczynał wariować. Szum w głowie zaczął narastać i przypominały się najciekawsze obrazy z jego dotychczasowych akcji. Kobiety zawsze się przed nim pokładały, a ten brał je i delikatnie nacinał w różnych częściach ciała. Czuł wtedy, że robi coś specjalnego – każdą ofiarę maltretował i naznaczał w inny sposób, jakby to były obrazy, które każe mu malować jego natchniona ręka. To ona kierowała pociągnięciami pędzla na płótnie i noża, czy żyletki w okolicach pachwin, piersi, brzucha, szyi, ud, kolan, łechtaczki... „Brrrr.... już kurwa... już.... wreszcie...”

Podszedł do niej rozpinając swój kombinezon. Był przygotowany. Mocno schwycił za pośladki i zanurzył się mocno. Bez ceregieli. W miarę poruszania, czuł wielką siłę, która kieruje jego ręką do przodu tam, gdzie Stella była oparta o blat pulpitu i gdzie cały czas ściskała nóż. Christopher coraz bardziej do niej przywierał, aż w końcu cel jego działań stał się dla niej zbyt oczywisty, bo natychmiast wyprostowała się, błyskawicznie odwróciła do niego przodem i w tym samym momencie Torg poczuł przeszywający ból promieniujący od krocza, aż po nasadę czaszki. Kopnięcie Stelli odrzuciło go aż po same drzwi, a ona w tym samym czasie wskoczyła z powrotem w kombinezon i stanęła w drugim końcu pomieszczenia: -Nie tym razem przystojniaku. Teraz ty poczuj się wykorzystany.

Torg stał pod ścianą i obserwował zadowoloną z siebie Stellę, która z szyderczym uśmiechem na ustach groziła mu nożem. Ten widok pozwalał mu zebrać energię potrzebną do zwalczenia bólu. Spuścił kombinezon na ziemię i nagi zaczął zbliżać się w jej kierunku: -Teraz jesteś wreszcie piękna skarbie, szkoda tylko, że już nigdy nie zjemy razem wspólnego posiłku. Ale obiecuję ci, moje szczęście, że przynajmniej zapewnię ci przyjemności godne ciebie. Aniołku ty mój, mój kwiatuszku, słonko moje, moja perełko... - Chris przemawiał do niej pięknymi słówkami i zmniejszał dzielący ich dystans. Nie wiedział, że jest w jakiejś celi, nie wiedział, że rządzi nim doktor Lechner, nie wiedział, że w każdej chwili może wejść suka doktora. Miał natchnienie – tworzył. I idąc w jej kierunku już widział gdzie natnie, gdzie przetnie i gdzie wepchnie. A Stella dostrzegając w jego oczach rosnące szaleństwo powoli zaczynała wątpić w możliwość obrony. Nóż w jej ręku zaczął się trząść, tak samo nogi. Obserwując jego wyraz twarzy, nie wierzyła, że to ten sam facet, z którym przed chwilą rozmawiała.

Torg był coraz bliżej i pewnym ruchem zaczął wyciągać w jej kierunku dłoń. Dłoń, która prosiła, żeby kwiatuszek oddał swój nóż. Gdy Chris podszedł naprawdę blisko, rzuciła się na niego. Torg zasłonił twarz przed ciosem, ale ten poszedł dołem i gładkie ostrze wbiło się miękko w udo Christophera.

I to był jej koniec. Ból przeszywający mężczyznę dopełnił wizji. Christopher od dziecka ćwiczył sztuki walki i teraz w mistrzowski sposób to wykorzystał. Po chwili nóż był już w jego ręku, a Stella leżała na wznak na stoliku, gdzie poprzednio leżały talerze z jedzeniem. Leżała z siną twarzą. Znowu była naga. Chris używał jej na stojąco i mówił: -Nie lubię niszczyć buzi, ale musiałem. Wiem, że to zrozumiesz, bo wiem, jak ci teraz jest dobrze.

Cały czas ją penetrując, zaczął swoje dzieło. Pierwsze nacięcie zrobił wzdłuż zarysu piersi... i ciął i ciął i ciął, bo nie mógł przestać. Nie było miejsca na tym kobiecym ciele, które nie nosiło by śladu po jego ostrzu. Wszędzie była krew. Torg już nie widział, gdzie ją znaczy – po prostu to robił. Bo nie mógł skończyć. Ekstaza, która nim wstrząsała była potężna – dochodziły do niego pojedyncze myśli: „Kurwa, co jest? Jeszcze nigdy nie było tak pełnie... Wreszcie... odnalazłem klucz... to tego mi brakowało...”

Szczytując, odciął jej lewą pierś. Tak, że ta zwisała trzymając się na samej skórze.

Odstąpił od niej i patrzył. Patrzył na swoje dzieło. Nie mógł wyjść z podziwu: to zakrwawione i zdeformowane ciało napawało go dumą.

-Dzięki ci, Stello – powiedział do niej, podszedł do czegoś, co było jeszcze przed chwilą twarzą i pocałował w czoło. -Naprawdę ci dziękuję. Nigdy jeszcze się tak nie spełniłem. Ty zresztą chyba też.

Nawyk profesjonalisty zadziałał u niego bardzo szybko. Tak, jak dziecko po zabawie w piaskownicy, otrzepuje ubranie z piasku, tak on również szybko wskoczył z powrotem w kombinezon i nagle poczuł ból. Mocny i intensywny. Spojrzał w dół: na lewej nogawce miał czerwoną plamę. Znowu zsunął ubranie i przyjrzał się ranie po nożu. Nie było tak źle. Aorta nie jest przecięta, bo już by się wykrwawił. Podszedł kuśtykając do walającego się kombinezonu Stelli i szybkim ruchem odciął nogawkę, którą przewiązał sobie udo. Doczłapał się do krzesła przy pulpicie i osunął się na nie. Nóż odłożył na kokpit i chyba trochę się zdrzemnął.
 
emilski jest offline