Woda, głęboka woda, to chyba jedyna rzecz, której bał się Vallan. Jakimś sposobem nigdy nie nauczył się pływać. Więc, kiedy wielkie czarne cielsko uderzyło o burtę, łowca szybko uświadomił sobie, że ja bestia zniszczy łódź, to on nie zdoła od niej uciec, a dwa miecze i cały ten plecak mu w tym nie pomogą. Tym bardziej kulawe pobrzdękiwanie barda, wolał jednak tego nie skomentować, żeby nie robić sobie wroga.
Gdy znaleźli się na lądzie o mało nie ucałował ziemi, o mało bo powstrzymała go od tego jedna z wielu kup, tu leżących. Cofnął więc szybko twarz, podniósł się i obejrzał całą zbroję, żeby sprawdzić czy przypadkiem w coś nie wpadł.
Rozejrzał się bacznie, czy żaden z tych skurwieli się blisko nie chowa, na tyle blisko żeby dopaść go i wypatroszyć. - Tak Corvusie, jeżeli jakikolwiek postanowi wyjść nam na przeciw, to będzie ostatnie postanowienie w jego nędznym życiu - Wcale mu nie było do śmiechu, co jak co, ale tutejsze "szczurki" zaatakowały ich bez powodu, więc zasługiwały tylko na śmierć.
Wyjął oba miecze. Zakręcił nimi w rękach i odparł:
- Powinniśmy tam iść i wybić je co do nogi ....
___________________________~*~____________________ _______________________
K20 = 1 ( ehhh) |