Nienawidził takiego nocnego skradactwa. Ciągle zdawało mu się, że na granicy wzroku dostrzega przemykające po alejkach cienie i złowróżbne, pokracznie kształty, czające się w mroku człeczych zabudowań. I te oczy! Rozpalały się upiornym blaskiem, gdy tylko na chwilę odwrócił wzrok! Ale dostrzegał je! Kątem oka! I nie były to raczej koty. Chyba.
Nagle ktoś stuknął go w ramię. Krasnolud aż cały podskoczył, wyszarpując zza pasa toporzysko.
- Ach! Zaraza! Aleście mnie wystrachali!
Spojrzał na taszczony przez resztę worek i pokiwał głową z aprobatą.
- Hah, widać, że jednak nie brak wam pomyślunku. Tak was nie uchwyci oczyskami, a i poręczniej będzie ją w razie co hycnąć do ogniska.
W drodze powrotnej starał się jak mógł, by jego ciężki rynsztunek nie pobrzdękiwał zbyt donośnie. Obłapiał się zajadle po wszystkich dzwoniących, trzeszczących i zgrzytających elementach, przyciskając je do tłumiącego uderzenia, rozległego cielska. A i tak miał pietra. Jakby ich kto przyuważył z targanym w worku babskiem, to niechybnie zawiśliby na jej miejscu.
***
Wielce zawiła historia doszczętnie wyczerpała dostępne krasnoludowi zasoby koncentracji. Na przemian chrząkał i marszczył czoło w iście tytanicznym wysiłku, próbując spamiętać wszystkie fakty i powracające w fabule persony. Gdy kapłanka zakończyła swoją opowieść, głośno wypuścił powietrze i podrapał się po potylicy.
- Znaczy co? Wychodzi, że jednak nie wiedźma? - przysunął się trochę bliżej, opuszczając kąt izby, w który wcisnął się wcześniej, by zachować bezpieczny dystans.
- A młody? Spaczeniec? - wydawało się, że prawda pomału i nie bez oporu zaczęła układać się w jego mózgownicy.
- Toż ci dopiero historia! - A ten cały Osrik? - zaczął po następnej pauzie, spożytkowanej na trawienie faktów.
- Miał gdzieś chałupę, abo inną pijalnie, gdzie go uchwycić można? Czy go nam po całym Imperyjum wyglądać trzeba? - Nie wiem... - kapłanka rozłożyła poranione ręce.
- Wszyscy łowcy muszą jednak zarejestrować swą działalność, by uzyskać w Marienburgu odpowiednie glejty... Może tak go znajdziecie...