Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 10:47   #13
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Odwiedziny w przybytku Sigmara, tym czynnym i dostępnym dla wiernych, usytuowanym w Ostmuur, raczej do owocnych nie należały. Świątynia świeciła pustkami. Wiernych nie było, a obowiązki kapłańskie pełnił tylko jeden człowiek. Stary, przygłuchy mężczyzna, do którego, zanim coś zrozumiał, trzeba było krzyczeć z trzy razy. Wielu informacji i tak nie udzielił. Potwierdziły się przypuszczenia Josta, że Helmut, kapłan który oznajmił światu nowinę o Sigmarze Odrodzonym w ciele dziecka, wyruszył z Krucjatą do Altdorfu. Nowością było jedynie to, że ów helmut był najwyższym kapłanem Sigmara w Marienburgu. Raczej niewiele pożytku wyniknęło z odwiedzenia świątyni. Miejmy nadzieję, że noc będzie bardziej owocna, pomyślał Jost.

***

Udało się! Jost niemal zakrzyknął z radości, gdy kapłanka, uwolniona z klatki przez Soe i wrzucona do wora, niczym skazane na śmierć kocięta, odjechała na koniu z placu, na którym była przetrzymywana w klatce. Wszystko poszło jak z płatka. Żadnych niepokojów, gonitw ani wścibskich oczu. Pojawiało się tylko pytanie, dokąd teraz. Jost odpowiedź poznał zaraz po tym jak wynieśli się z placu. Oczywistym było, że pójdą do jego mieszkania. Przecież nigdzie indziej nie mogli się zatrzymać z uwolnioną wiedźmą.

- Nosz kurwa, doskonale - mruknął pod nosem, gdy wyłuszczyli mu swoje plany. - Trzeba się było wcześniej dogadać. Jak mnie złapią lub chociażby zobaczą to jestem w głębokim trollowym zadku. Oby tylko ta stara, wścibska Egmunde spała. Przecie jak ona to zobaczy, to za pięć minut cała dzielnica będzie gadać.

Jednak wyglądało na to, że późną nocą zarówno Egmunde, sąsiadka Josta, jak i pozostali ludzie w okolicy spali snem mocnym i zdrowym. Bez przeszkód udało się dotaszczyć pojękujący worek do mieszkania. Tam wypakowana z wora padła na łóżko prosząc w imię Shallyi, słabym głosem o wodę i jedzenie. Jost poczuwając się do obowiązków, jako gospodarz, natychmiast spełnił jej prośbę. Atak torsji jaki nastąpił zaraz potem, zaskoczył wszystkich.

- To już przesada! - krzyknął doker. - Ktoś chętny do posprzątania tego syfu? Nie, nic się nie stało droga siostro. Shallyia z pewnością mi wynagrodzi, że się poniżam do sprzątania po wielebnej kapłance. Bądźcie tak dobrzy i przynieście wiadro i szmatę. Tam w kuchni stoi. I miskę! Jakby się to miało powtórzyć.

Jost ścierał podłogę z rzygowin, a siostra, która w międzyczasie nieco doszła do siebie, przedstawiła się jako Maida Widmann, rozpoczęła opowieść o chłopaku. Z jej opowieści wynikało, że to jakiś przeklęty mutant, dziecię chaosu, a nie Sigmar. Wszyscy znajdowali się pod wpływem jego czarów, poczynając od Helmuta a na dzieciakach z przytułku kończąc. Ponoć jedyną osobą, która nie poddała się działaniu czaru była sama Maida, która za to została okrzyknięta wiedźmą i skazana na śmierć. Co ciekawe, chłopak nie miał stygmatu na piersi, gdy po raz pierwszy pojawił się w przytułku, przyprowadzony przez Osrica Falkenheima, łowcę czarownic. To wszystko wyglądało na wielką mistyfikację, a on Jost wplątał się w to dosyć głęboko. Trzeba było szybko ruszać za tłumami i sprowadzić córkę kupca z powrotem.

- Osric Falkenheim? Łowca czarownic? Hę? A na cóż nam on? Wystarczy, że szybciutko popędzimy za tłumami, odnajdziemy córkę Haagena i wrócimy tutaj. Jak gotów jestem nawet ją porwać siłą, byleby tylko szybko zakończyć całą tą chryję. Osobiście przestało mi się podobać. Chaos, mutanci i łowcy czarownic to raczej coś, czego nie chciałbym doświadczać. Wy chyba macie podobne odczucia, co? - podsumował Jost, z kredensu wyciągnął butelkę i nalał sobie pełną szklankę. Tym razem nie był to miód a ostro pachnący samogon. Wychylił naczynie jednym haustem, skrzywił się i usiadł na krześle, chowając głowę w dłoniach. W co on się wpakował?
 
xeper jest offline