Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2010, 18:06   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Arabella i Thomas zjedli kolację przy świecach. Bowiem dobrze wiedzieli że oprawa posiłku, wpływa pozytywnie na trawienie. Kolacja to był dobry czas na rozmowę. Wtedy bowiem braciszek całkowicie odrywał się od swych wynalazków...i można było z nim coś ustalić.
Tak jak przewidziała Belcia, Tom głośno protestował przeciwko zatrudnieniu gosposi, twierdząc że sam sobie poradzi, poza tym mają dwie deus ex machiny w domu. Dopiero zagrożenie przymusową przeprowadzką do mamusi, zmusiło Thomasa do kapitulacji.
Zgodził się na gosposię, ale Belcia odnotowała w swej pamięci, konieczność odwiedzenia mamy i powiadomieniu jej o sytuacji...ot tak na wszelki wypadek.
No i pozostało znaleźć ową gosposię.
Omówili przy okazji sytuację polityczną Indii, w której to Thomas w ogóle się nie orientował.
I ostatecznie siostrzyczka musiała mu wszystko wyjaśniać. Wnioski jakie on wyciągnął z opowieści Belci, były trafne acz niepokojące. Ktokolwiek porwał Edena, zadał sobie wiele trudu...i był na pewno wpływową osobą.
- To może być bardzo niebezpieczne śledztwo.- stwierdził na koniec Tom. I miał rację. To będzie niebezpieczne śledztwo...ale za to jakie ekscytujące!

Suknie i inny potrzebny ekwipunek został już ładnie zebrany. Pozostała sprawa najistotniejsza... Zabaweczki. Belcia otworzyła prywatną zbrojownię i zaczęła wybierać.
Na początek łatwy do ukrycia nadgarstkowy wielolufowy pistolet.
Teraz pistolety i tu już był większy wybór...


Czy wziąć ulepszonego Skullcrashera 205, półautomaczny pistolet wywalający całą amunicję w pół minuty, gdy jest ustawiony w trybie „berserker”. Czy może mniejszego i lżejszego „Parowca 108” o większej penetracji, ale tylko z trybem strzału pojedynczego?
A może klasycznego Peacemaker’a ?


Rewolwera dam i dżentelmenów.

Po dobraniu dodatków przyszedł czas, główne danie.
Strzelby...
Najpierw Belcia chwyciła w swe rączki podarek od wuja Williama.
Avengera model 35
, trochę już starą konstrukcję muszkietu parowego. Ale nadal o dużej sile rażenia. Była to ulubiona broń wuja na safari i nic dziwnego. Ręczna kalibracja ciśnienia pozwalała robić w ciele zarówno małe dziurki, jak i dziury średnicy sporej szklanki.
Ale może wziąć eksperymentalną armatkę XY-202 którą udoskonalali z Tomem od jakiegoś czasu?


Miała solidną siłę ognia i niezły zasięg. A może wybrać coś bardziej zabójczego, jedynie na krótkie dystanse...za to bardziej poręcznego. Jak zmodyfikowany obrzyny, które się świetnie spisywały przeciw pladze szczurów, dwa lata temu.


Przeciw pladze dwumetrowych, plujących kwasem szczurów, gwoli ścisłości.
Ostatnią wartą uwagi zabawką, był dotąd nie przetestowany na żywych obiektach, muszkiet soniczny.


Strzelający na długie dystanse skumulowanym impulsem dźwiękowym. Ale coś, co w maksymalnym ustawieniu wybija dziurę w ceglanym murze, musi być skuteczne i na żywe cele, prawda?
Kolejnym sprawą do wybrania była broń na dalekie dystanse...bardzo dalekie dystanse.
Miała tu do wyboru klasycznego Eagleye’a 234 z ulepszonym celownikiem i kompensatorem drgań.


Bądź coś z własnej zbrojowni. Osobisty projekt Belci, nazwany roboczo „Heaven’s Wrath”.


Przedostatnią pozycją do wybrania była broń do cichego eliminowania celów. Prymitywna, ale za to cicha...kusza.
I tutaj rzucała się oko Viperka 1800, kunsztownie wykonana kusza, robiona na specjalne zamówienie. Cudeńko sztuki rzemieślniczej z celownikiem termooptycznym, regulacją naciągu i sporym zasięgiem.


Prezent od papy na osiemnaste urodziny.
Oraz Hydra, kusza wielonaciągowa, potrafiąca wystrzelić sześć pocisków, jeden po drugim.


Na wypadek, natknięcia się na liczniejszą grupkę przeciwników.
No i broń energetyczna... Na ciężkie wypadki. Tu królował miotacz piorunów, czyli Raygun lorda Cockswains'a.


„Jeśli z siedmiuset stóp nie spopielisz swojego przeciwnika, zwracamy pieniądze.”- tak głosiły ulotki.
Ale oczy Belci spoczęły na „Palcu Zeusa”.


Nieporęcznym co prawda prototypie broni energetycznej, jej autorstwa. Wiązka z Palca Zeusa dezintegrowała cele, ale był problemy ze stabilnością rdzenia... i Palec Zeusa był ciężki.
No i w zbrojowni było tyle innych ciekawych zabawek...niektórych jej autorstwa. Które niemal domagały się wypróbowania.

Ranek młoda dama zaczyna od toalety i śniadania. Tak było i tym razem. Oczywiście śniadanie, bez towarzystwa Thomasa. Braciszek, doznał olśnienia około północy i wywiesiwszy tabliczkę „NIE PRZESZKADZAĆ”, włączył tryb kwarantanny w swojej części laboratorium. Izolując się w ten sposób od reszty domu i upewniając, że Belcia nie będzie mu próbowała przeszkadzać...no chyba ze sięgnie po ciężkie i wielolufowe „argumenty perswazji”. No cóż... Thomas nie zając, nie ucieknie, (Zwłaszcza w tej chwili).
A Arabella miała tyle spraw do załatwienia, przed wyjazdem. I jeszcze mama i tata nic o jej planach nie wiedzą.
Więc po załatwieniu spraw w domu, Belcia wyszła na dwór...wszak trzeba było wykorzystać te ostatnie dni w stolicy Wszechimperium.
I zaraz po wyjściu napatoczyła się pod spojrzenie Belci znajoma postać. Sir Robert Holmes.


Podobnie jak Belcia, był on dzieckiem sławnego rodzica. W tym przypadku sławnego detektywa, Sherlocka Holmes’a. I choć Robert był równie inteligentny jak jego ojciec, to nadal żył w cieniu jego sukcesów. Co rodziło u niego frustrację, rozładowaną częstymi burdami i rozwiązłym życiem. Sądząc po wyglądzie, właśnie wracał z jednej z takich burd.
Niemniej Arabella miała okazję kilka razy z nim współpracować, a częściej współzawodniczyć. Robert Holmes bowiem, często prowadził śledztwa z prywatnej inicjatywy, które zazębiały się z jej zadaniami zlecanymi przez królową.
Zauważył ją i podszedł do niej nonszalanckim krokiem. Po czym rzekł.- Cóż za miłe spotkanie panno Fogg, wybierasz się dokądś? Czy to znaczy, że nie przyjdziesz na przyjęcie Winthorpów dziś wieczorem? Pewnie wiele nie stracisz, ich syn ma się popisać swym talentem muzycznym. A potem drętwe rozmowy i plotki. Doprawdy...nuudy.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-08-2010 o 18:10.
abishai jest offline