W czasie jazdy opowiedział Stypperowi wszystko co wydarzyło się ostatnimi czasy i dotyczyło sztyletu, ten jedynie kiwał głową, na znak tego iż słucha i rozumie.
-Ładnie m-mieszkanie- wymamrotał siadając przy stole
"Na pewno lepsze niż nasza klitka"
Spotkanie rozpoczęli uroczystym otwarciem połączonym z degustacją trunków w które Stypper był zaopatrzony.
Po chwili rozmowa przeszła na właściwe tor, Stypper rozdzielił zadania...jego głos z każdą wypitą "szklaneczką" stawał się coraz bardziej rozchwiany...narzucili sobie zabójcze tempo.
Garret zaproponował pokera. Odmowa byłaby nie na miejscu w tych okolicznościach.
Grali, rozmawiali, zapijali i tak aż do momentu w którym Chopp coś wybełkotał i zaczął chwytać pieniądze rozłożone na stole:
- Hej... na moje księgowe … okko, to panie Douglas... ma ppan trzrzyyy... nie! zaraz! cztery dorary w plecy... Ha ha ha
Lafayette mamrotał coś z bardzo ostrym, francuskim akcentem, przez który nie można było właściwie nic zrozumieć.
-Nienawidzę tej...*hep*...gry- mruknął, po czym rzucił swoją torbę na stół i ułożył na niej głowę...panie Styyypppper...ten sztyyyylet- przekręcił głowę w kierunku Teodora- to świństwo każe ludziom zabijać- mruknął
"Zabójcze tempo"
Gdzieś za mgłą Lafayette wychodził z pokoju...
Potrząsnął głową po czym siadł prosto na krześle, zrzucił torbę na podłogę...dzwonek pobudził go do życia, a przynajmniej do świadomości tego co się dzieje wokół. Chopp głośno dyszał...
-Śpi pan, panie Chopp- wyciągnął papierosa i odpalił go, po czym oczekiwał reakcji gospodarza na przeraźliwy pisk małego urządzenia
"Znowu się spiłeś...hę?" |