Emerahl obudziła się w środku nocy. Czuła, że śniło jej się coś ważnego jednak gdy się nad tym zastanowiła - za nic nie była sobie w stanie przypomnieć co też to było. Leżała jeszcze chwilę patrząc się wprost w sufit i wytężając umysł jednak nie przyniosło to większych sukcesów - treść jakakolwiek była pozostała dla niej stracona. Czarownica usiadła na łóżku i rozejrzała się wkoło. Wtedy też dostrzegła czerwoną łunę, którą mieniło się niebo. Lamii nigdzie nie było. Resztki snu zostały momentalnie wypędzone z ciała czarownicy przez dawkę hormonów, które w ciągu ledwie sekund wystrzelone zostały do jej krwi. Serce przyspieszyło, a umysł pognany został magią w eter. - Lamia! Lamia słyszysz mnie?
Cisza... Emerahl odczekała jeszcze kilka chwil i ponowiła magiczne wołanie. Czuła, że Lamia jest gdzieś niedaleko, ale nie odpowiadała. - Lamia do cholery! To nie jest śmieszne!
Cisza...
Jej myśli skupiły się na obrazie ich obecnego 'przywódcy' a magia popędziła je w inne miejsce. - Irial! Obudź się! Słyszysz mnie? - Coś z Lamią? - spytał Irial. W zasadzie to nie zapytał, bo w tym momencie nie mógł pytać, a przynajmniej nie w tradycyjny sposób. W jego umyśle pojawiło się niewypowiedziane przez usta pytanie i to właśnie te myśli pochwyciła Emerahl. - Tak! Lamia znikneła! Obudziłam się i nie ma jej w pokoju. Nie odpowiada na magiczne wołanie. Czuję, że jest blisko, ale nie odpowiada.
W 'głosie' Emerahl dało wyczuć się nutkę paniki. - A jej rzeczy? - Chodzi mi o ubrania... - sprecyzował mężczyzna.
Emerahl wstała i rozejrzała się w koło. Lamia generalnie nie miała za wiele bagaży, a to co Emerahl widziała, że miała leżało przy jej łóżku. - Są... wszystko tu leży.
Przez myśli Iriala przemknęło kilka niecenzuralnych sformułowań, po czym 'powiedział': -Dobra... W takim razie zacznij jej szukać w gospodzie. Weź ze sobą płaszcz Lamii. My jesteśmy wszyscy na dole, to jej poszukamy. Ktoś otruł Ruth i podpalił stajnię... - Otruł Ruth?! - krzyknęła czarownica w umyśle Iriala wywołując na jego twarzy lekki grymas - Podpalił stajnię? Mogę pomóc Ruth. A Lamia... może być nieprzytomna. Może być w stajni? Już do was biegnę!
Emerahl wskoczyła szybko w swoje ubrania, chwyciła rzeczony wcześniej przez Iriala płaszcz oraz swoją torbę i jak poparzona wybiegła z pokoju. Stukot jej stóp nie był zagłuszany przez nic - gospoda była całkowicie wyludniona, a w głównej sali nie było nikogo. Emerahl rozejrzała się w koło i dostrzegła drzwi prowadzące na zaplecze, zaraz za szynkwasem. Skierowała tam swoje kroki chcąc sprawdzić czy dziewczyny tam nie ma jednak jej drogę zagrodziła jedna z tych szczerzących się do Samuela, cycatych dziewek.
- A ty tu co? - zapytała z oskarżeniem w głosie kobieta.
- Szukam swojej kuzynki. Chciałabym sprawdzić czy jej tam nie ma.
Zarówno wyraz twarzy kelnerki jak i jej powierzchowne emocje wyrażały mieszankę paniki i podejrzliwości.
- Mam to w nosie. Tam jej nie ma - odpowiedziała butnie kelnerka.
- Ale ja nie... - burknęła Em i miała zamiar przepchnąć się obok tej drugiej i mimo jej protestów zajrzeć do środka.
Kobieta, wcale nie kruchej postury, zastawiła jej drogę ręką i dodała z groźbą w głosie:
- Zaraz kogoś zawołam! Powiedziałam chyba, że nikogo tam nie ma!
Emerahl aż świerzbiło by wepchnąć dziewkę na zaplecze... razem z drzwiami. Czarownica jeszcze nie dała poznać się z tej strony jednak była z natury osobą wybuchową. Kierowanie się w tej chwili emocjami spowodowałoby jednak tylko więcej kłopotów i chaosu, więc Emerahl wzięła głęboki oddech i zamiast torować sobie drogę do środka, wniknęła w umysł służki szukając tam fałszu. Nie znalazła nic takiego, a więc siłowe rozwiązanie byłoby głupie i niepotrzebne. Em ustąpiła, odwróciła się na pięcie i wybiegła z gospody wciąż ściskając płaszcz Lamii. - Lamia! Słyszysz mnie?!
Nadal panowała cisza. Mówiąc w przenośni oczywiście, gdyż w rzeczywistości na zewnątrz gospody było sporo hałasu. Nawoływania, krzyki i ryk harcujących płomieni. Emerahl potrafiła jednak wyczuć, że Lamia znajduje się bliżej niż poprzednio. Czarownica dostrzegła Iriala i resztę grupy stojącą niedaleko zmagających się z gaszeniem ludzi.
- Nie ma Lamii w głównej sali, a gospoda wydaje się całkiem wyludniona - powiedziała do Iriala, gdy do nich podbiegła. Emerahl podała mu przyniesiony ze sobą płaszcz.
- A możesz się pobawić w ciepło-zimno? Im bliżej Lamii tym lepiej ją wyczujesz? - zapytał mężczyzna.
Emerahl skinęła głową i ponowiła wezwanie. Lamia była coraz bliżej niej. Em zrobiła kilka kroków w stronę płonącej stajni na tyle na ile pozwalał jej żar bijący od ognia. Irial podążał za nią krok w krok. Mogłaby prawdopodobnie nawet wejść w ogień, gdyby otoczyła się tarczą, jednak wtedy cała zabawa w pozostawanie incognito spaliłaby na panewce... Lamia wydawała się bliżej niż wcześniej jednak nadal nie odpowiadała. Oczy Emerahl zrobiły się jeszcze większe, gdy uzmysłowiła sobie co to może oznaczać! Odwróciła się i odszukała wzrokiem Iriala.
- Tutaj czuję ją zdecydowanie silniej niż wcześniej. Co jeśli ona jest... TAM - 'powiedziała' ze strachem czarownica kierując swój wzrok na stajnię - Może być nieprzytomna...
__________________ Wisdom of all measure is the men's greatest treasure. |