Oskar był już ubezpieczony. Wszystko co mógł zrobić aby uchronić się przed fizycznymi atakami poczwar, już zrobił. Teraz nastał czas na przejście do walki właściwej. Sytuacja zdawała się powoli przechylać na korzyść grupy. Uczeń maga skrzywił się widząc, kątem oka w jak drapieżny sposób sir Amiril powalił jednego z potworów. Ostatnim razem, podczas walki z remorhazem gnomowi udało się zranić stwora. Miał świadomość, iż teraz tak łatwo nie pójdzie, gdyż te małe smoki, z którymi mieli do czynienia miały wrodzoną zdolność odporności na wszelakie zaklęcia. Oskar był jeszcze niedoświadczonym czarodziejem i potęga jego zaklęć była raczej słaba. Skupił się mocno. Dłonie wykonały kilka skomplikowanych gestów zaś usta wyszeptały niezrozumiałą dla innych frazę kształtującą splot w konkretne zaklęcie. Po chwili przed dłonią gnoma pojawił się świetlisty pocisk. Oskar zmrużył oczy i energicznie pchnął ęką, wprawiając kulę w ruch. Pocisk błyskawicznie pokonał odległość dzielącą gnoma i niewielkiego jaszczura, uderzając stwora w wątłą pierś. Niestety, tak jak malec podejrzewał. Bestia
przetrwała [14] magiczny atak, nie odczuwając żadnych jego konsekwencji.