Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 18:13   #102
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Fatalne zakończenie, średnio udanego wieczoru...tak jedynie można było określić sytuację, która się przydarzyła Samuelowi.
Kolejna noc spędzona we wspólnym pokoju. Lestre niechętnie sypiał w ten sposób. Ale cóż...
Pozostało naciągnąć koc wyżej i czekać aż Melia zaciągnie go do swojej krainy koszmarów.
Ostatnie wydarzenia sprawiły, że kurier nie liczył na miłe zakończenie tego dnia.
I nie mylił się... i mylił jednocześnie.
Krzyki Johara rozbudziły z Samuela ze snu, którego nie zdołał zapamiętać, ale chyba nie był zbyt miły, więc...Kurier tym się nie martwił.
Zresztą... Pożar! Johar spędził kogo się dało do pomocy.
I to jaki pożar...Budynek stajni wyglądał już, jakby był zbudowany z ognia. Uratowanie go było mało prawdopodobne. Ale nikt się nie poddawał, utworzył się łańcuszek ludzi od studni do ogarniętej pożarem budowli.
Kubełki z wodą wędrowały tam i z powrotem. Chluśnięcie za chluśnięciem i... ta mozolna robota dawała efekty. Niestety niewielkie.

Samuel nie włączył się w ten kierat. Jedna osoba mniej, jedna więcej...nie zmieni zbyt wiele.
Poza tym... w powietrzu czuć było nachodzący deszcz. Samuel postrzegał świat nieco inaczej niż pozostali. Ruch powietrza, przenoszone przez nie nici zapachów, lokalne zmiany ciśnienia atmosferycznego. Wyczuwał je tak samo jak ryba prąd rzeki i ruch w pobliskim otoczeniu. Całym ciałem. Zwykle podświadomie ignorował to, tak samo jak zapachy...zwykle. Ale gdy się skupił wyczuwał więcej, a gdy do tego używał magii by wzmocnić wrodzoną więź z powietrzem, wyczuwał bardzo dużo.
Teraz zaś wiedział, że jeden człowiek w wiaderkowym „łańcuszku” niewiele pomoże. To i tam się nie pchał. Zamiast tego skupił się na wirach i prądach powietrznych wijących się wokół ognia. Zduszenie ognia, byłoby wyczerpujące i długotrwałe...Pożar za bardzo się rozszalał. Trzeba było się upewnić, że się nie rozprzestrzeni na inne budynki.
Samuel zaczął się koncentrować i szeptać, przemawiać do wichrów.

Zaklinacz wiatru, tym był jego przodek. Mag sztormów, bo taki przydomek nadano Lazariusowi Lestre...odnosił się do jego potęgi, nie do sposobu używania magii.
Nie używał mocy do wymuszania zmian, nakłaniał naturę by działała zgodnie z jego życzeniem.
Tak jak teraz, szept Lestre sprawiał, że prądy powietrzne się zmieniły...Pomiędzy płonącą stajnią, a resztą budynków, powstała niewidzialna kurtyna wiatru. Wichry blokowały możliwość rozprzestrzenienia się ognia.
Tylko tyle co mógł zrobić na szybko i bez kosztownego szafowania siłami. Zaklinacz wiatru, mimo odmiennej filozofii magii, męczy się tak samo jak każdy inny mag.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline