Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2010, 19:20   #4
Kritzo
 
Kritzo's Avatar
 
Reputacja: 1 Kritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłośćKritzo ma wspaniałą przyszłość
Jonatan nadal był trochę w szoku i nerwowo się rozglądał po parkingu.
- Rozumiem, że Mistrz ma problemy. Co ja mam z tym wspólnego? Przecież mnie nawet nie znają.
- Problemy! Problemy... Ahhh tak. Bardziej bandę psychopatów na głowie. Ale sprytnych psychopatów. Praktycznie wiedzą o wszystkich jego znajomych. Mówiąc to rozpina koszulę i pokazuje sporej wielkości blizny jakby po oparzeniach. - Dorwali mnie i potraktowali kwasem. Cud, że miałem nadajnik.
- Wykorzystują znajomych profesora jako ofiary by go zastraszyć? Niedoczekanie! - spojrzał zdenerwowany w stronę lotniska. - Jeszcze im się odpłacimy Jedediaszu. Jestem Jonatan. Jedźmy, nim zrozumieją, że już opuściliśmy budynek.
- Wiem kim jesteś. Także, kim jesteś naprawdę. Myślałem, że to jasne. Ja jeszcze czekam na przybycie iskierki ge... ge... geni... Mądrości.
- Tak oczywiście, to przez nerwy i długi lot. Jeśli nie musimy czekać w tym miejscu ruszajmy, bo nie chciałbym dostać ogona... to znaczy pościgu – poprawił się, by nie raczyć się tłumaczeniem niuansów języka angielskiego.

Idąc za asystentem doktora* Nortportiona w stronę samochodu Jon mógł mu się nieco lepiej przyjrzeć i ocenić. Odniósł wrażenie, że facet jest właściwie bezprecedensowy. Pełen ekspresji, a przez umysł przeszła mu scena jak ten by się ekscytował w rodzimym języku. Nie dało się go nie lubić. Tak chyba działali handlarze na arabskim targu. Skąd Mistrz go wytrzasnął?

Stare audi było w odczuciach byłego kierowcy rajdowego prawdziwym złomem, czymś, co nie powinno jeździć, a na pewno sam by miał dylemat, czy nie lepiej iść na piechotę. Odbiegało to znacząco od nadziei związanych z transportem i zmuszało do opóźnienia wdrażania zemsty za niedokonane zabójstwo. Rzadko bywało by ktoś mógł pomścić swoją własną śmierć. Niestety ewidentny brak elektroniki zmuszał do opóźnienia ambitnych planów i skupieniu się na prewencji.

Od młodego araba Jon bdowiedział się, że ma około godziny nim opuszczą miasto. To wystarczyło, by zebrać się do kupy i zapomnieć o tym jak jego bezcenny mózg pociągnął go na drugi świat, na szczęście chyba we śnie. Prekognicja przerażająco dokładna, ale czemu w jej trakcie miał dodatkową wizję? Takie ostrzeżenie zawarte jedno w drugim prowadziło do mętliku w głowie, szczególnie że nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał. Niczym oddany student swojego mentora stwierdził w myślach „Będę musiał zapytać o to Mistrza, on na pewno będzie wiedział.” Zaśmiał się z siebie w duchu zakładając na uszy słuchawki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KevDRKBU3p0[/MEDIA]

Pisał program jak szalony z dokładnością i miarowością zegara atomowego. Klawisz za klawiszem stukał tworząc dodatkowe tło do grającej w uszach muzyki. Prosty schemat, trzy aspekty aplikacji głównej: mierzenie czasu i kontrolowany zapis danych, proces odpowiedzialny za funkcje sensoryczne i prosty uczący się program różnicujący.

Sekwencja odliczająca czas była niezbędna do prawidłowego uporządkowania danych i późniejszej obróbki. Pamięć według szacunków doktora powinna była udźwignąć zapisywane dane, niestety kosztem jakości, choć za sensorykę mógł mieć pretensje wyłącznie do siebie, z powodu braku bardziej wytrwałych studiów. Zestaw wi-fi w laptopie mógł bez problemu zbierać fale wysyłane przez otoczenie, każde dziecko przecież wie iż wszystko wytwarza fale elektromagnetyczne i ma wpływ na ich odkształcenie. Niewątpliwie Eter w ten sposób pozostawał w relacji z całym widzialnym wszechświatem, choć nie ulega wątpliwości iż jest to problem bardziej złożony, a nauka śpiących jeszcze nie była gotowa go zgłębić. Napisanie jednak kodu nie było na tyle problematyczne, o ile pomagała w tym magyia. Tępo rozwoju sieci informacji i odpowiedniego paradygmatu czasem irytowało nie tylko Wirtualnych Adeptów.

Element obliczający prawdopodobieństwo wystąpienia zdarzeń potencjalnie niebezpiecznych, ze szczególnym uwzględnieniem ludzi był chyba najbardziej kłopotliwy. Odpowiednie obwarowania, by nie uruchamiać alarmu przedwcześnie i adekwatny algorytm analizy zebranych danych. Przez chwilę program zdawał się nie czytać prawidłowo danych, mieszając jednostki alokacji czasoprzestrzennej, ale przy ponownej kompilacji problemy ustąpiły. Z przewidzianego czasu pozostał kwadrans, najwyższa pora by przetestować oprogramowanie w pełni.[1]

- Jedediaszu, możesz pokluczyć trochę między ulicami? Chcę sprawdzić czy nikt za nami na pewno nie jedzie.


Arab wykonał polecenie i wjechał w jedną z pobliskich uliczek. Spóźnienie o kilka minut było godziwą ceną za własne życie. Tymczasem Syn Eteru odpalił aplikację i począł przyglądać się trójwymiarowej mapie otoczenia.

Wielka kopuła obejmowała szkielety pojazdów i budynków ukazując ukrywające się tam osoby – choć te przypominały raczej duchy. Nad każdym obiektem unosiły się drobne cyferki świadczące o szybkich obliczeniach ryzyka zagrożenia, a nad pojazdami jadącymi przed i za starym audi małe zegarki z jedną wskazówką odliczały czas 5 minut przed zmianą statusu na podejrzany. Całość wyglądała niczym aplikacja bez oprawy graficznej, przedstawiająca wirtualne życie mijanego miasta. Bez wyraźnych szczegółów, ale program spisywał wszystkie dane i pojawienie się ponownie tych samych osób, czy też wykrytych stworzeń – gdyż nie było potrzeby ograniczać zakresu skanowania, zwiększało czynnik zagrożenia ze strony danej osoby. Przygotowana lista do autoryzacji zakładała już kierowcę i jego samego, z czasem się zwiększy. Całość była autoryzowana i nikt inny nie mógł z tego korzystać, choć oczywiście usłyszałby alarm.

Uwagę przykuwały małe alarmy wskazujące niektóre osoby na ulicy. Osobniki agresywne, lub posiadające broń? Z powodu braku interakcji nie były groźne, mogły też mieścić się w ramach błędu statystycznego. Jon specjalnie zwiększył czułość kosztem dokładności. Lepiej chuchać na zimne, niż dać się nagle zaskoczyć.

Przesunął kopułę obszaru magyicznego skanu w tył, tak, że samochód znajdował się w pierwszej trzeciej części skanowanego terenu. Skoro do tej pory nikt nie wydał się podejrzany, można było odpocząć. Sytuacja była dosyć napięta i nie był pewien, kiedy znów znajdzie chwilę czasu dla siebie. Po zebraniu sił pomyśli jak się bronić przed psychopatami, na razie szare komórki cierpiały na ewidentny niedobór ATP. No i kim była iskierka geniuszu?

----------------------

[1] Czas, Korespondencja, Entropia
* w angielskim traditionbooku doktor jest wyższy rangą od profesora (mistrz, adept), a ogólnie profesor u anglosasów jest abstrakcją, nie wiem jak to się odnosi do polskich tłumaczeń, ale zostanę przy oryginale narazie
 
Kritzo jest offline