Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 09:36   #104
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Sevrin stał z dość tępym wyrazem twarzy świadczącym, że jego umysł w większości pogrążony jest jeszcze we śnie. Dopiero po dłuższej chwili ożył i rozejrzał się po okolicy. Gdy ujrzał pożar z niezadowoloną miną ruszył w stronę stajni dołączając się do gaszących.

Theron wybiegł z karczmy tuż za Sevrinem, jednak - w przeciwieństwie do niego - nie stał i nie gapił się tempo na pożar. Nie było na co się patrzyć, ponad wszystko jednak - nie było na to teraz czasu. Pożar musiał być jak najszybciej ugaszony. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby ogień rozprzestrzenił się na inne budynki, a potem... a cały las. Nie czekając na to, co zrobią inni, tropiciel ruszył na pomoc gaszącym.

Lestre trzymał się podczas całej tego pożaru z tyłu, szepcząc coś cicho, a jego niebieskie oczy wydawały się świecić jak u wilka. Wydawał się być w transie patrząc na pożar.
A prądy powietrzne wokół szalejącego pożaru, zaczęły zmieniać kierunki i otoczyły płonące budynki niewidzialną kurtyną wiatru, nie pozwalając ogniowi rozprzestrzeniać się na pozostałe budowle.

Na razie Lestre zbierał się do kupy po tym całym sterowaniu okolicznymi prądami powietrznymi (a właściwie to nakłanianiu zważywszy na specyficzne podeście Lestre do magii), gdy Irial, wypytał o brak Emerahl, Ruth i Lamii. Też ich nie zauważył, ale... przecież Emea była kobietą umiejącą sobie radzić w życiu podobnie jak Ruth.
Więc Lamia była pod dobrą opieką. Niemniej nie zamierzał wykorzystać okazji do wbicia drobnej szpili w "nieomylność" ich pracodawcy.
- Jakby ktoś z nas dyskretnie czuwał przy pokoju kobiet, to byś nie miał teraz tego problemu.
- Coś ci się nie podoba, to zmień pracodawcę
- odparł Irial. - Droga wolna i ja cię zatrzymywać nie będę.
Wolałby jechać sam, niż mieć przy boku kretyna, który tylko umiał robić głupie uwagi. Dyskretnie czuwać... Też coś. Nie kto inny jak Samuel twierdził, że sama Emerahl wystarczy do pilnowania Lamii.
Samuel się tylko ironicznie uśmiechnął, na tą uwagę. Bo w końcu, czy to plany kuriera doprowadziły do tej sytuacji? Nie. Wszystko było planowane wedle zamysłów Iriala. I rozsypało się jak domek z kart. Co zresztą Lestre przewidział.
Zresztą niespecjalnie interesowała go przy tym odpowiedź Iriala, bo martwił się o Ruth...i pozostałe dziewczęta. Pożar nie wywołał się sam, to był albo przypadek, albo celowe podpalenie.
Sądząc po jego rozmiarach i nagłości, raczej to drugie.

Ruth dostrzegła w tłumie swych towarzyszy. Miała prawdziwe szczęście, że jej się to udało, gdyż po prawdzie, jej widoczność średnio się sprawiała. Osobiście znała już takie uczucia jakich właśnie doznawała i miały one dwa możliwe wyjaśnienia. Jednym było wieczorne zachlanie się na amen, co nie mogło mieć miejsca, ponieważ wypiła tylko trzy piwa, nie wspominając o tym, że wcale nie czuła, aby podziałały na nią jakoś nadzwyczaj mocno. Inną opcją i Ruth była pewna że to ona właśnie ma miejsce, było coś co przytrafiło jej się gdy niegdyś gościła u Erwina. Mianowicie... została otruta! Nawet Ruth domyśliła się, że miało to związek z pożarem i zapewne ich pilnowaną przesyłką. Ktoś to wszystko zaplanował i dziewczyna była tego nieomal pewna. Brzuch ją niemiłosiernie bolał, jakby wszystko jej się poskręcało. Wymioty i poluźnienie spódnicy niewiele dawało... choć lepsze było to niż nic.
- Zostałam otrluta - powiedziała do towarzyszy, gdy tylko się z nimi spotkała. - Wypiam tylko trzy piwa, to nie to. Otrluli mnie... I ten pożar. Ktoś to zapalnofał. - powiedziała i choć nie była specjalnie w stanie mówić głośno i wyraźnie, to jednak dawało się zrozumieć jej słowa. Istotnie, wyglądała właśnie tak, jakby ją otruli.
Lestre uśmiechnął się na widok rudowłosej, choć słowa o otruciu niewątpliwie go zmartwiły. Skoro jednak szła to chyba było wszystko dobrze. Niestety znajomość trucizn leżała poza zasięgiem kuriera. Samuel spojrzał w stronę Iriala, usiadł na ziemi i pogrążył w rozmyślaniach, zerkając od czasu do czasu zmartwionym i troskliwym spojrzeniem na Ruth. Tyle tylko mógł dla niej zrobić, przy obecności pozostałych. Oczywiście, mógłby coś zaproponować Irialowi albo wysilić się w celu poszukiwań zaginionej dwójki. Zwłaszcza to drugie wymagało odrobiny czasu, cofnął się wspomnieniami do rozmów z Lamią, do jej spojrzenia, głosu, a przede wszystkim do zapachu. Uchwycić pamięcią jej zapach...tego potrzebował. Jeśli przypomni sobie, jak pachnie Lamia, to spróbuje ją wytropić.

Irial odwrócił się do pozostałych.
- Lamia zniknęła - powiedział cicho - ale jest gdzieś w pobliżu. Niedaleko. Emerahl zaraz tu będzie. Rozejrzyjcie się w międzyczasie po okolicy.
- Ruth...
- zagadnął złodziejkę. - Czy jak wychodziłaś to Lamia jeszcze była w pokoju? Drzwi były zamknięte?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę i przykładając dłoń do czoła, starała się przypomnieć sobie moment w którym wybiegała z pokoju. Nie przypomniała sobie czy ktoś leżał w łóżku, ale... Tak, wyraźnie pamiętała moment, jak szarpnęła za klamkę, aby otworzyć drzwi i zabluźniła w myślach, ponieważ te były zamknięte na klucz - i była wówczas na siebie nieco zła, ponieważ to ona sama je sobie zamknęła.
- Tak, były. Nie dalei jak pół kociny temu - powiedziała z lekkim trudem.
W tym momencie, coś jej się poruszyło w żołądku. Nie bacząc na nic, Ruth odwróciła się plecami do wszystkich i odbiegła kilka kroków w kierunku ciemności... by tam paść na kolana i w niezbyt kontrolowany sposób zwrócić kolejną porcję kolacji, na którą w sporej części składało się piwo.

Emerahl pojawiła się po paru minutach. Nie odezwała się jednak ani słowem, tylko przystanęła z boku i z polecenia Iriala zajęła się "szukaniem" Lamii na swój sposób. Postronnym Em wydawała się zapewne jedną z poszkodowanych w tym pożarze, która pozostawała w szoku. Niczym ćma czarownica zaczęła kroczyć ku płomieniom szalejącym w dalszym ciągu we włościach stajni z nieobecnym wzrokiem wpatrując się przed siebie. W pewnym momencie zatrzymała się, odwróciła i spojrzała wprost na Iriala drżącym spojrzeniem.
- Obawiam się czy jej nie ma TAM... - 'powiedziała' w myślach mężczyźnie - Znacznie mocniej odczuwam ją tutaj na dole niż w gospodzie. Niech reszta rozejrzy się czy jej tutaj nigdzie nie ma - dodała szybko Emerahl w myślach Irialowi i sama zaczęła rozglądać się za dziewczyną.

Ruth starała się dojść do siebie. Nie przypominała sobie sposobu na zwalczanie trucizny, poprzednio jakoś samo przechodziło, ale wymiotowanie działało gdy chodziło o pozbycie się nadmiaru niedobrego alkoholu... niedobrego w znaczeniu nieodpowiedniego, gdyż zasadniczo alkohol był przyjacielem Ruth.
Sytuacja nie była zbyt poważna, Ruth miała bardzo dużą odporność na trucizny. Poza tym, że miała nieprzyjemny smak w ustach, trochę ją mdliło, trochę jej się kręciło w głowie i ogólnie czuła się nieswojo... zasadniczo nic wielkiego jej nie było, a sama ona miała nadzieję, że i te drobne dolegliwości szybko znikną... jak to zwykle u niej bywało.
Ruth wstała i zgarnęła włosy, które zachodziły jej na twarz. Miała ochotę opłukać czymś usta i mogła to być nawet zwykła woda, ale obecnie nic takiego nie miała. Spokojnym krokiem podeszła do pozostałych.
- Już mi lepiej. Co robimy? - powiedziała. Gotowa była im pomóc w poszukiwaniach... czuła się na tyle dobrze, aby coś zrobić. Tak jak niegdyś zapewniła Samuela, nie potrzebowała specjalnej opieki.
 
Mekow jest offline