Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 11:31   #16
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Cohen ze smutkiem patrzył na upadek znaczenia kościoła Sigmara w Marienburgu. Najpierw zamknięta świątynia w centrum, teraz ta prosta kamienna budowla. Cohen pamiętał wszak jaka wyglądają świątynie w Imperium. W małych miastach piękniejsze były od tego przybytku w Marienburgu. Wstyd przecież to wielkie miasto dorównujące wielkością Altdorfowi.
Lecz to co usłyszał od starego księdza sprawiło, iż wściekły zakrzyknął.

- Cóż się tu na Sigmara dzieje. Kościół opuszczony. Któż wiernych Sigmarowi wspomoże. Toż tak być nie może. Ani jednego kapłana mogącego nieść pocieszenie i pomoc w imieniu Sigmara.
- Donośny masz synku głos i oburzenie twoje też jest słuszne, ale to dom Pana.
- Wybaczcie Ojcze lecz taka złość mną targa. Owszem zostaliście wy na posterunku lecz naszym kościołom potrzebni są kapłani w sile wieku, potrafiący ruszyć do walki w każdej chwili. Starość jest od tego by rad udzielać, młodości wypełnianie służby pozostawiając. Nie wierzę aby Sigmar się odradził w tym dziecku. Pan nasz by nie zezwolił swoim kapłanom aby opuścili to miasto póki choć jeden wierny Sigmara może w nim przebywać.


Po tych słowach oburzony wyszedł ze świątyni. Na zewnątrz zatrzymał się, trzasnął mieczem o pochwę pogardzając jego luz. Odchrząknął i już normalnym głosem przemówił do towarzyszy.

- Słyszeliście w głosie jego uwielbienie do tego chłopa zupełnie jak u przeoryszy Shallytek. Rzecz to niepodobna aby dwaj kapłani konkurencyjnych religii wypowiadali się o jednej osobie mogącej być Wcielonym Sigmarem. Toż to herezja aby Shallytka kapłanka przedkładała ponad swoją boginię jakiegoś szczeniaka. Wiemy teraz z cłą pewnością, iż coś jest nie tak z tym dzieckiem i cła ta krucjatą. Wszak żadnych znaków nie było, które mogły by zapowiadać przyjście Sigmara w chwale. Nie pozostaje nam nic innego jak rozmówić się z uwięziona matką przełożoną.

***

Nocą miasto jest ciche lecz uważne uszy wyłowią zawsze jakieś dźwięki. Raz to będzie marcowanie kotów, zrazu rżężenie umierającego w ciemnym zaułku przechodnia. Tym razem to był przemarsz Degnara przez miasto. Samodzielnie produkowała hałas mogący zatopić odgłosy przemarszu patolu ludzkiej straży miejskiej. Na szczęście udało się go chociaż przekonać, iż rozmowa w czasie wykonywania tego zadani jest niewskazana. Cohenowi skóra cierpła za każdy m razem gdy posłyszał hałas robiony przez przemieszczającego się krasnoluda.
„Dobrze chociaż, ze nie krzyczy, że idzie cicho” pomyślał gdy krasnolud znów o coś zawadził powodując ogłuszający w mniemaniu Cohena hałas.
„Sigmar nad nami czuwa, to on sprawia, iż nikt nas nie słyszy”.

Samo uwolnienie przebiegło gładko. Ot podejść utrzymać leciutką Soe na ramionach. Potem pomóc wyjść byłej przełożonej Shallytek. Cohen nieco skrzywił się na zapach nieczystości którymi obrzucono kobietę, lecz nie obce były mu nawet grosze smrody. Wszak nieraz rannych towarzyszy wynosił z pola boju, a smród dobywający się z rozciętego brzucha jest stokroć gorszy. Ktoś inny pomyślał by, iż wynoszenie takich rannych jest stratą czasu, przecież i tak umrą, lecz wojak wiedział swoje i widział swoje wiec dla niego nie było ran śmiertelnych, póki ranny dychał. Zaś o życiu czy śmierci decydowali bogowie, a nie on.

Mimo halsu , który czynił głównie krasnolud udało się dostać do mieszkania Josta.
Widząc starania Josta uśmiechną się nieznacznie sam też w tym pospiesznie ogarnął.
„Nieźle musiał go bosman kotem wyćwiczyć”.
Rewelacje Maidy nie zaskoczyły zbytnio Cohena, wszak on już wcześniej wiedział, iż to tylko uzurpator a nie Sigmar.

- Więc wiemy już co czynić nam przystoi. Trzeba odnaleźć łowcę czarownic, potem wypytać się kupca o wygląd córki, może jakiś konterfekt ma czy malunek na której jakiś malarz ją uwiecznił. Wszak to u bogaczy jest modne. Potem uwalniamy i odbieramy nagrodę. Można by tez postarać się o dodatkowy zysk powiadamiając kogo trzeba w Imperium o niebezpiecznej herezji.
Potem zwrócił się do kapłanki Shally.

- A ty matko przełożona macie gdzie się przez czas tego tumultu schronić.

Potem spojrzał wymownie na Soe.

- Może potrafiłabyś ukryć Maide?
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline