Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 22:48   #108
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Słowa Iriala wprawiały Emerahl w osłupienie. Jak on, osoba najbardziej odpowiedzialna za jej bezpieczeństwo, może z takim spokojem przyjmować bieżącą sytuację?! Czasu na zastanawianie się ani na dyskusje nie było za wiele, a gdy Theron w przypływie mieszanki desperacji, odwagi, brawury i głupoty, z czego te dwa ostatnie można było uznać za jednoznaczne, wbiegł wprost w płomienie Emerahl podjęła decyzję. Czarownica postąpiła kilka zdecydowanych kroków w stronę pożogi, gdy zatrzymał ją Irial.

- To nie ma sensu - powiedział Irial – Ja pójdę. W końcu to ja za nią odpowiadam.

Z jednej strony - on miał rację. W końcu skoro jemu nie zależy na działaniu to dlaczego ona miała ryzykować życiem, żeby wleźć za jakąś głupią smarkulą w środek palącej się i grożącej zawaleniem stajni? To z jednej strony... z drugiej - już nawet nie licząc tego, że jej za to płacą by dbać o bezpieczeństwo Lamii i w przypadku fiaska jej nieskalana reputacja mogłaby zostać delikatnie nadszarpnięta, to jednak Emerahl czułą się za nią w jakimś sensie odpowiedzialna. Polubiła Lamię i nie zamierzała tak łatwo sprzedać jej skóry nawet jeśli w grę wchodziła odrobina ryzyka.

- No jasne. Idź i wtedy będziemy mieli dwa powody do zmartwień... - powiedziała z sarkazmem Emerahl, jakby było na owy sarkazm jeszcze miejsce – Idziemy razem. Ktoś musi dbać o głupców... - dodała i ruszyła przed Irialem.

Gdy doszli do miejsca, w którym żar bijący o skórę był nie do wytrzymania Emerahl sięgnęła wgłąb siebie. Ciało każdego maga w niewyjaśniony do tej pory sposób wytwarzało pewien rodzaj energii, z którym można było wyczyniać 'cuda'. Powszechnie ta energia nazywana jest magią. Prawda jest taka, że wytwarzaja ją wiele osób jednak tylko część z nich posiada jej na tyle dużo, żeby dało się ją wykorzystać do czegokolwiek. Ponadto tylko część z nich o tym wie, a jeszcze połowa z tych uczy się kontroli nad tym fenomenem.

W głębi Emerahl, zwizualizowany w jej umyśle tlił się sporych rozmiarów płomień jaskrawo błękitnej barwy, który kotłował się w ograniczonej przez jej umysł przestrzeni, szczelnie zamknięty, aby nie wypływał samoistnie. Emerahl sięgnęła ku niemu i zaczerpnęła szczypty magii przepuszczając jej część przez siebie na zewnątrz w taki sposób w jaki jej świadomość chciała ją ukształtować. Choć śmiesznie zabrzmi to stwierdzenie, jako że magia to nie jest coś materialnego, a przynajmniej nie do momentu jej zmaterializowania, to jednak przepływ magii 'łaskotał'. Dając upust tlącej się w niej magii, Emerahl odczuwała przyjemne mrowienie. Kochała to uczucie i teraz po paru dniach 'wstrzemięźliwości', kiedy w końcu mogła tego znowu doznać, czarownica cieszyła się w duchu jak dziecko, któremu oddali zabawki.

Wokół niej i Iriala wytworzyła się nieprzenikalna dla żaru bariera. Kiedy wkoło nich nastał przyjemny chłód nocy i płomienie nie drażniły już oboje, ściśnięci blisko siebie - Emerahl i Irial wkroczyli w płomienie w towarzystwie przerażonych nawoływań ludzi. Gdy weszli do środka Emerahl nakazała Irialowi przytulić się do niej i rozpostarła wkoło nich kolejną tarczę mającą uniemożliwić wszelkim materialnym przedmiotom dostanie się do środka. Utrzymywanie barier wymagało wprawy i nieco koncentracji, jednak był to jeden z tych kierunków, w których czarownica była na prawdę dobra. Kiedy płomienie przygasły zgaszone przez niespodziewany deszcz Emerahl zniwelowała ochronę przed płomieniami, jednak tarczę mającą chronić ich przed walącym się budynkiem pozostawiła na miejscu. Czarownica pozostawiła nawoływanie Irialowi, jako że sama była dosyć zajęta utrzymywaniem barier i skoro nie musiała, wolała nie zajmować się niczym innym.

~*~

Emerahl opuściła tarczę w ostatniej dosłownie chwili, by pędzący do Lamii Irial nie roztrzaskał się o jej wewnętrzną stronę i pobiegła za nim. Dopadła do Lamii, zarzuciła na nią podany jej przez Iriala płaszcz i chciała ją uściskać z radości, że jest całą i zdrowa jednak dziewczyna opędziła się od niej i zwróciła się do mężczyzny podając mu jakieś włochate zawiniątko, które w chwilę później okazało się małym kotkiem. Emerahl już nic nie rozumiała... Idąc oszołomiona za Irialem i Lamią wyszła na zewnątrz. Wszystko to było bardzo dziwne... Do tego pewność Iriala i Lamia, która jakby była w tej chwili nieobecna... W głowie czarownicy zaczęło kołatać się przekonanie, że ich pracodawca nie powiedział im wszystkiego co powinni wiedzieć. Wtedy niczym grom z jasnego nieba Emerahl przypomniała sobie poranek sprzed paru dni, gdy próbowała ustalić działanie Theronowego amuletu. Kiedy otworzyła się na całą otaczającą ją magię a jej zmysły wyostrzyły się, czarownica czuła magię także w swoich towarzyszach. Oprócz Therona rzecz jasna, jego nie czułą wcale, ale rudowłosa była przekonana, że także od Lamii biła magiczna aura. Drobne elementy układanki zaczęły się powoli jawić przed Emerahl.

- Oooj będzie tutaj trzeba parę spraw wyjaśnić - pomyślała i rozejrzała się w koło. Jej nowi towarzysze stali w osłupieniu, podobnie jak gapiący się na nich wszystkich gapie.

- Oooj tak, czeka nas tłumaczenie - pomyślała jeszcze, gdy przypomniała sobie o tej całej maskaradzie z pielgrzymką czując jednocześnie, że od tej pory ich praca będzie cięższa.

- A teraz chodź, pójdziemy kogoś poszukać - słowa Iriala wyrwały ją z zamyślenia i uprzytomniły, że tam gdzieś wciąż jest Theron... Czarownica poszła w ślad za Irialem. Wydarzenia dzisiejszej nocy jeszcze nie znalazły finału, a w Emerahl rodziła się obawa, że gdy ten finał już nadejdzie to może nie okazać się, że nie będzie szczęśliwego zakończenia...
 
__________________
Wisdom of all measure is the men's greatest treasure.
Cosm0 jest offline