Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 19:27   #4
Imuviel
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Zack przełknął ślinę. The Seal okazało się być innym miejscem niż sobie wcześniej wyobrażał. Mieszanina zapachu, barw, twarzy, taniec blasku i cienia.
Bane, człowiek potężny jak dąb, możnaby rzec, tylko kto dzisiaj pamięta jak wyglądał dąb...
Wciąż w mundurze, mający ze sobą jedynie karabin, pistolet i dwa granaty, uciekał do miejsca, które miało uratować albo zabić.

Gdy tylko znużonym krokiem wszedł do miasta, zacisnął dłoń na uchwycie wypolerowanej G Trójki. Już w czasie długiej podróży z Weakness miał wrażenie, że każdy napotykany człowiek czeka tylko, żeby się odwrócił, by okazał słabość. Teraz miasto dawało więcej kryjówek potencjalnym strzelcom. O, tam, na dachu mógłby przykucnąć snajper, byłby osłonięty od wiatru, a i ludzie wychodzący z tamtego budynku nie zauważyliby go...

Pod bramą Zack stawił się trochę później niż przewidywał. Widok potężnych wiatraków generujących prąd dla miasta, konstrukcji stali pnącej się ku niebu zadziwiał Bane'a, a jednocześnie przerażał. Schron był ciasny, ale własny. A tutaj bezimienni ludzie snują się bezinteresownie.
Pod bramą czekała już para najemników. "Czy któryś z nich to Carl Dicenson?", pomyślał Zack, ale zaraz odrzucił tę myśl. Nie wyglądali bynajmniej na ważne szychy.
Przykląkł w cieniu i przyglądał się najemnikom.

Wtem szmer, a raczej trzask sprawił, że wyuczonym ruchem ustawił muszkę i ruszył w kierunku odgłosu. Bane, przeklinając w myślach, rozluźnił się, opuścił karabin.
W końcu staruszka nie mogła wiele zrobić, prawda?
Gdy pocisk wgryzł się w jej głowę, a krew poplamiła wytarty już ciemny mundur Zacka, dojrzał mężczyznę w garniturze. Widok ten był dość niecodzienny i kontrastował z tym co właśnie się tu stało.
- Nazywa się Marck Fennuchi i jest kupcem, ma ze sobą obstawę. - rzekł Carl Dicenson - Proponuję się przespać i jutro wyruszyć. Macie przed sobą kawał drogi… Wynająłem dla was domek. Nie jest piękny, ale za to bardzo wygodny. Znajduje się naprzeciwko sklepu, więc nietrudno będzie go znaleźć. Żegnam.

Wielki Bane zamarł nic nie rozumiejąc. "Czy właśnie zostałem wynajęty?".
Bez słowa ruszył za pozostałymi.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline