Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-09-2010, 22:58   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Słoneczny dzień jest idealny przechadzkę...
Gorzej jeśli ta przechadzka ciągnie się i ciągnie.


Leśną drogą szedł mężczyzna, dość wysoki...Czarne włosy opadały mu na kark i na plecy.
W twarzy zaś wyróżniały się duże oczy i bardzo gęste krzaczaste brwi. Gruby ciemny płaszcz okrywał go całego, więc ciężko, było dojrzeć przypięty do pasa miecz półtoraręczny.
Miecz przypięty na odwrót...jakiż był w tym sens? Bystre oko dostrzegłoby jeszcze jeden fakt, mogący wyjaśnić dziwne położenie oręża. Wojownik szedł podpierając się kosturem trzymanym lewą ręką. I był w kiepskim humorze.

Kiesa Kocura była nieprzyjemnie lekka. Perspektywy rozmyły się jeszcze przed polowaniem na gryfa, de facto będącego od początku do końca, jedną wielką bujdą.
I Luchs o tym wiedział... i nie mógł powiedzieć wiedźminowi, że tracą czas.
Niemniej teraz nie było ni czasu, ni powodu by roztrząsać ten fakt.
Póki co droga się dłużyła i było nudno...
Ale to akurat miało się zmienić, tyle że na gorsze.
Pierwszą oznaką tej zmiany, był biegnący w kierunku Kocura chłop, drugą brzęk cięciwy i padający na ziemię chłop z plamą krwi.
Robert nie był specem od medycyny, ale bełt wbity tuż pod lewą łopatką i coraz większa plama krwi nie wróżyły powrotu biedaka do życia... a tym bardziej do zdrowia.
Tymczasem zbliżał się tu „myśliwy”, a Robert obrzucał go podejrzliwym spojrzeniem.
Czasy nigdy nie były łatwe, ludzie bywają różni, ale strzelanie do ludzi z zimną krwią...to już chyba przesada. A uważanie, że inni ludzie uznają to coś normalnego, szczyt głupoty. Tym bardziej że martwy chłop miał być ponoć złodziejaszkiem, tyle że myśliwy nie potrafił tego udowodnić.
Ani chybi waryiot... Oberwał zapewne maczugą w głowę, o jeden raz za dużo.
Niemniej wariat z kuszą. A na takich trzeba uważać.
Tym bardziej, że Kocur nie miał ciągutek do robienia za obrońcę prawa i sprawiedliwości.
Już dawno wyrósł z takich dyrdymałów, a i sam proces „dorastania” był wielce dla niego bolesny.
-Musiał ją gdzieś wyrzucić... Erbior Jenlicz.- przedstawił się po powstaniu, wyciągając rękę w kierunku Kocura. Luchs nie skomentował wygodnego dla Erbiora, ale mało wiarygodnego tłumaczenia.
-Kondrad Ebenhauer...- odwzajemnił uścisk podając pierwsze imię i nazwisko jakie mu przyszło do głowy.- To... powodzenia życzę w poszukiwaniu sakiewki.
Nie widział bowiem, żadnego powodu by mu mówić prawdę...zresztą dla Kocura imię i nazwisko od dawna było tylko zbitką sylab bez znaczenia.
-Zdaje się, że idziemy w tym samym kierunku. Musiał ją wyrzucić po drodze.-rzekł z uśmiechem, lecz przy napomknięciu o zgubie, kopnął trupa. Cześć frustracji opadła.-Co dwie pary oczu to nie jedna!
„-Jasne...marzyłem o towarzystwie świra z kuszą. Nie ma to jak obudzić rano martwy, z bełtem w plecach.”- westchnął w duchu Kocur, nie mając ochoty na towarzystwo Erbiora, a tym bardziej na szukanie jego sakiewki... o ile jakaś istniała. Trzeba więc było się jakoś pozbyć niechcianego towarzystwa.
-Raczej idziemy w przeciwnych kierunkach, bo ja...właśnie udaję się w las. Ziół nazbierać.- odparł Kocur kryjąc irytację pod wymuszonym uśmiechem.- Ale miło było poznać.
-Oh! Wielka szkoda! Na ziołach, niestety się nie znam... No cóż... w takim razie sam będę musiał jej poszukać. Może się jeszcze zobaczymy-
roześmiał się mężczyzna, po czym machnął ci ręką na pożegnanie. Jakoś gładko połknął tą bujdę wymyśloną na poczekaniu.
Nim zniknął za zakrętem, uważnie zaczął lustrować podłoże w poszukiwaniu zguby.

Gdy tylko Erbion oddalił się, Kocur rzeczywiście wszedł w las, ale tylko odrobinę...Wybrał zarośnięte krzaki, by być pewnym, że nie będzie widoczny.
I po chwili z tych krzaków wyfrunął spory myszołów, powoli wzbijając się w powietrze.


Luchs zamierzał przelecieć tak kilka kilometrów, zanim forma zwierzęca zacznie zbytnio wpływać na jego jaźń. Niemniej powinien w ten sposób szybciej dotrzeć do najbliższej osady.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline