Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2010, 20:01   #6
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Wampir spojrzał w niebo i szczelniej naciągnął kaptur swego płaszcza. Padał deszcz, ścinający krew w żyłach deszcz, większość tych którzy byli na szlaku przemarzli pewnie do kości. Minęły już prawie trzy dni odkąd Blady opuścił Wyzimę, odbyło się to inaczej niż w opowieściach. Ludzie nie podeszli pod jego dom z widłami i pochodniami w rękach, oraz okrzykami: „Pieprzony wampir. Czarci syn” na ustach. Po prostu kilka starych bab zaczęło mówić, że odkąd sześć naście lat temu wprowadził się do miasta, tak ani odrobinę się nie zmienił, że nie miał żadnych nowych zmarszczek. Wyglądał jak mężczyzna mniej więcej czterdziestoletni. Oficjalną wersją jego wyprawy do Mariboru była chęć otworzenia nowego gabinetu lekarskiego w tamtym mieście. W rzeczywistości wampir nie miał najmniejszego pojęcia co zrobi po przyjeździe do Mariboru. Rozważał wiele opcji, od bycia kowalem, przez zielarza, aż do pracowni alchemika. Wampir powtórnie spojrzał w niebo, uśmiechnął się pod nosem, chmury przysłoniły słońce, a tej gwiazdy naprawdę nie lubił, nie szkodziła mu, po prostu czuł w świetle lekki dyskomfort. Vernar wiedział, że przy odpowiednim koniu, podróżowaniu dziesięć godzin na dobę można dojechać z Wyzimy do Mariboru w cztery dni, dlatego też miał nadzieję, że jeszcze tego dnia ujrzy srebrzysto-czarne proporce na zamku. Stukot kopyt konia na trakcie był jedynym dźwiękiem który interesował wampira, bo cóż było jeszcze ptaszki na gałęziach, deszcz walący o wszystko, pieprzony deszcz który sprawiał, że nie chciało się ruszyć tyłka poza oberżę. Nie był to co prawda największy deszcz jaki Vernar widział w swoim życiu, widział co najmniej siedemnaście większych. Po kilku minutach rozmyślań wampir ujrzał wóz stojący na poboczu drogi, to znaczyło jedno, ktoś poprosi o pomoc, ludzie zawsze proszą o pomoc, a sami rzadko jej udzielają. Przy tym wszystkim Vernar nie zapomniał o swojej złotej zasadzie. „Nigdy nie ufaj człowiekowi, chyba, że na to zaufanie zapracuje sobie głową, językiem bądź mieczem.”, oprócz tego wampir miał jeszcze kilka zasad, niektóre oczywiste, niektóre mniej. Vernar podjechał do wozu, zeskoczył z konia i wylądował miękko na ziemi. Podszedł do wozu, pociągnął kilka razy nosem, człowiek pachniał potem i koniem, no i czymś jeszcze, czymś czego nie potrafił rozpoznać.

-Łaskawy panie, pożyczycie może swego rumaka? Moja Kropelka nie da rady sama pociągnąć mnie i wozu. Zmęczona bidula. Nie dotrzemy przed burzą do karczmy, a to niedaleko stąd. Terminy mnie gonią, zaś mnie do Mariboru spieszno. Poratuj, panie. Umiem się odwdzięczyć. Dzisiejszą strawę i nocleg na mój koszt będziecie mieli.

Vernar popatrzył na mężczyznę, nocleg i strawa była kuszącą perspektywą, zwłaszcza, że już strasznie długo padało. Wampir podszedł do juków wyjął z nich miecz i przypasał go sobie do pasa, oprócz tego przewiesił torbę przez ramię, chwycił też solidny dębowy kij i włożył go sobie pod pachę, po czym chwycił uzdę konia i poprowadził go do mężczyzny, ściągnął siodło i położył je na koźle, następnie przekazał konia mężczyźnie i powiedział:

-Dobry człowieku, nie wiem jak Wiern poradzi sobie z ciągnięciem wozu, jest to zwyczajny koń, nie jest pociągowy, noclegiem i strawą nie pogardzę panie. Musisz tylko zaprząc go do wozu panie, ja nie mam pojęcia jak się to robi. Z radością pomogę łaskawy panie.

Vernar zręcznie wskoczył na kozła i usadowił się trochę za miejscem woźnicy, tam by móc go obserwować, jechali w końcu w jednym kierunku, jednak człowiek ten nie wyglądał jak ktoś kto dysponuje bronią stanowiącą realne zagrożenie dla wampira. W razie czego Vernar polegał na swej wampirzej sile i szybkości. Z kozła powiedział do woźnicy:

-Możesz mnie zwać Vernarem. Nie jest to moje pełne imię, jednak powinno wystarczyć na okres naszej podróży. Jak cię zwą panie?
 
pteroslaw jest offline