Siegfried spojrzał na norsmenów. Przypomniały mu się stare dobre czasy, kiedy to walczył na “arenie” w regimencie. Urodzeni mordercy, skąd on to znał…
***
- Plotki głoszą, że zabił on czarnego orka, skacząc na jednej nodze, o kim mowa? Tak to właśnie on nasz niepokonany mistrz, Olaf - wykrzykiwał oficer. -
W dzisiejszej walce zmierzy się on z naszym świeżym nabytkiem na arenie, Siegfriedem. Cóż to będzie za widowiskowa, lecz prawdopodobnie krótka, walka. - Jeśli go pokonam, zyskam taką sławę, że nikt nie będzie mnie zaczepiać - pomyślał młody żołnierz, parę lat na służbie zaprawiło go w boju, ale mimo wszystko, wolał nie ryzykować wykrycia.
- W sumie za pokonanie lidera, może dodatkowo, wpadnie parę szylingów.
Walka nie należała do najłatwiejszych. Mówiąc ściślej, była cholernie trudna. Już po kilku sekundach, Siegfried oberwał pięścią w twarz. Poczuł słodki smak krwi. Jednak nie pozostawał dłużny. Pozornie krótki pojedynek, przedłużał się do godziny. Wtem debiutant wyprowadził kończący cios, potężne uderzenie w głowę zwaliło z nóg lidera.
- Niespodziewane zakończenie. Prawdę mówiąc zacząłem myśleć, że to się nie skończy - komentował, pomysłodawca areny.
- Ale teraz… Mamy nowego mistrza! - Podniósł rękę triumfatora.
***
W krzakach coś się poruszyło. Siegfried momentalnie wyskoczył z jeziora i narzucił koszulkę.
- Mamy o czymś do pogadania - powiedziała, powoli wyłaniająca się z zarośli, postać. W jej ręce widać było sztylet.
- Pamiętasz mnie? To ja Olaf, przybyłem się zemścić. Jeśli w trakcie kąpieli przypadkowo zabije cię jakiś dziki zwierz, odzyskam pozycję mistrza. - Podjęli nierówną walkę. Żołnierzowi zrobiło się ciemno przed oczami.
***
O świcie Siegfrieda obudziły czyjeś słowa. Na twarzy czuł zaschniętą krew, wszystko wskazywało na to, że został ogłuszony, zastanawiał się czemu jeszcze żyje.
- Tędy… - Słychać było głos.
- Wiesz, że jeśli mnie okłamujesz, czekają cię niemiłe konsekwencje.
- Okłamać szanownego łowcę czarownic? Toż to się w głowie nie mieści.
Wtedy zrozumiał co się działo. Wykryto go. Nie wiedział co zrobić. Została mu tylko ucieczka. Pochwycił leżące na ziemi rzeczy i pobiegł, jak najdalej od tego miejsca.
- I gdzie on jest? - A to psi syn, uciec musiał. Ale proszę spojrzeć tam - Olaf wskazał jakieś miejsce.
- Widzisz to błyszczące zielone, to jego… - Siegfried nie dosłyszał końca zdania, jednak doskonale wiedział co znaleźli. Plecy bolały go niemiłosiernie.
***
Siegfried otrząsnął się, odganiając wspomnienia. Rozejrzał się po tłumie w poszukiwaniu towarzysza.
- Eberholt! - wykrzyknął.
- Walczysz z nimi?
Eberholt przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, był dobrze zaprawiony w boju, ale od roku nie walczył. Uderzył się po twarzy, odchrząknął i krzyknął:
- Jasne, już idę!
Zbliżał się do ringu rozpychając się łokciami. Przeszedł przez balustradę, i zeskoczył na ring.
- Ja biorę tego po prawej - powiedział cicho Siegfried, po czym zwrócił się do gospodarza.
- No, mam już towarzysza, czas to zacząć. - Ruszył w kierunku jednego z barbarzyńców, gdy tylko do niego dobiegł zamachnął się i wyprowadził cios.
Rosły norsmen błyskawicznie odchylił głowę, jednak szybkie uderzenie nie dało mu wystarczająco czasu na pełny unik. Pięść z trzaskiem zsunęła się po kościach jego czaszki, odrzucając barbarzyńcę do tyłu. Miast jednak uderzyć plecami w piach areny, zawarczał dziko i błyskawicznie odbił się nogami od gruntu, rzucając się z rykiem na napastnika.
W tym samym czasie jego brat zaszarżował na Eberholta. Nastąpiła szybka wymiana ciosów i uników. Zawodnicy krążyli wokół siebie, szukając okazji do ataku. I nagle ta nastąpiła. Rzucili się ku sobie, tnąc powietrze szybkimi ciosami wyćwiczonych ramion. Tym razem przybysz z północy okazał się szybszy. Twarda pięść barbarzyńcy ugodziła najemnika w brzuch, pozbawiając go oddechu, następujące po niej kopnięcie przecięło już jednak tylko powietrze. Eberholt odwinął się i błyskawicznie chwycił przeciwnika za wyciągniętą w ataku nogę.
Tymczasem, w drugim rogu areny, żołnierz widząc przeciwnika nadlatującego, niczym ork wystrzelony z katapulty, postanowił uskoczyć na bok i momentalnie uderzyć czołem norsmena.
- Jak to mówią: “Każdy problem można rozwiązać za pomocą głowy” - Pomyślał.