Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2010, 21:54   #4
Taklinn026
 
Reputacja: 1 Taklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znanyTaklinn026 wkrótce będzie znany
Siegfried spojrzał na norsmenów. Przypomniały mu się stare dobre czasy, kiedy to walczył na “arenie” w regimencie. Urodzeni mordercy, skąd on to znał…

***
- Plotki głoszą, że zabił on czarnego orka, skacząc na jednej nodze, o kim mowa? Tak to właśnie on nasz niepokonany mistrz, Olaf - wykrzykiwał oficer. - W dzisiejszej walce zmierzy się on z naszym świeżym nabytkiem na arenie, Siegfriedem. Cóż to będzie za widowiskowa, lecz prawdopodobnie krótka, walka.
- Jeśli go pokonam, zyskam taką sławę, że nikt nie będzie mnie zaczepiać - pomyślał młody żołnierz, parę lat na służbie zaprawiło go w boju, ale mimo wszystko, wolał nie ryzykować wykrycia. - W sumie za pokonanie lidera, może dodatkowo, wpadnie parę szylingów.
Walka nie należała do najłatwiejszych. Mówiąc ściślej, była cholernie trudna. Już po kilku sekundach, Siegfried oberwał pięścią w twarz. Poczuł słodki smak krwi. Jednak nie pozostawał dłużny. Pozornie krótki pojedynek, przedłużał się do godziny. Wtem debiutant wyprowadził kończący cios, potężne uderzenie w głowę zwaliło z nóg lidera.
- Niespodziewane zakończenie. Prawdę mówiąc zacząłem myśleć, że to się nie skończy - komentował, pomysłodawca areny. - Ale teraz… Mamy nowego mistrza! - Podniósł rękę triumfatora.

***
W krzakach coś się poruszyło. Siegfried momentalnie wyskoczył z jeziora i narzucił koszulkę.
- Mamy o czymś do pogadania - powiedziała, powoli wyłaniająca się z zarośli, postać. W jej ręce widać było sztylet. - Pamiętasz mnie? To ja Olaf, przybyłem się zemścić. Jeśli w trakcie kąpieli przypadkowo zabije cię jakiś dziki zwierz, odzyskam pozycję mistrza. - Podjęli nierówną walkę. Żołnierzowi zrobiło się ciemno przed oczami.
***
O świcie Siegfrieda obudziły czyjeś słowa. Na twarzy czuł zaschniętą krew, wszystko wskazywało na to, że został ogłuszony, zastanawiał się czemu jeszcze żyje.
- Tędy… - Słychać było głos.
- Wiesz, że jeśli mnie okłamujesz, czekają cię niemiłe konsekwencje.
- Okłamać szanownego łowcę czarownic? Toż to się w głowie nie mieści.

Wtedy zrozumiał co się działo. Wykryto go. Nie wiedział co zrobić. Została mu tylko ucieczka. Pochwycił leżące na ziemi rzeczy i pobiegł, jak najdalej od tego miejsca.
- I gdzie on jest?
- A to psi syn, uciec musiał. Ale proszę spojrzeć tam - Olaf wskazał jakieś miejsce. - Widzisz to błyszczące zielone, to jego… - Siegfried nie dosłyszał końca zdania, jednak doskonale wiedział co znaleźli. Plecy bolały go niemiłosiernie.
***
Siegfried otrząsnął się, odganiając wspomnienia. Rozejrzał się po tłumie w poszukiwaniu towarzysza.
- Eberholt! - wykrzyknął. - Walczysz z nimi?
Eberholt przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, był dobrze zaprawiony w boju, ale od roku nie walczył. Uderzył się po twarzy, odchrząknął i krzyknął: - Jasne, już idę!
Zbliżał się do ringu rozpychając się łokciami. Przeszedł przez balustradę, i zeskoczył na ring.
- Ja biorę tego po prawej - powiedział cicho Siegfried, po czym zwrócił się do gospodarza. - No, mam już towarzysza, czas to zacząć. - Ruszył w kierunku jednego z barbarzyńców, gdy tylko do niego dobiegł zamachnął się i wyprowadził cios.

Rosły norsmen błyskawicznie odchylił głowę, jednak szybkie uderzenie nie dało mu wystarczająco czasu na pełny unik. Pięść z trzaskiem zsunęła się po kościach jego czaszki, odrzucając barbarzyńcę do tyłu. Miast jednak uderzyć plecami w piach areny, zawarczał dziko i błyskawicznie odbił się nogami od gruntu, rzucając się z rykiem na napastnika.

W tym samym czasie jego brat zaszarżował na Eberholta. Nastąpiła szybka wymiana ciosów i uników. Zawodnicy krążyli wokół siebie, szukając okazji do ataku. I nagle ta nastąpiła. Rzucili się ku sobie, tnąc powietrze szybkimi ciosami wyćwiczonych ramion. Tym razem przybysz z północy okazał się szybszy. Twarda pięść barbarzyńcy ugodziła najemnika w brzuch, pozbawiając go oddechu, następujące po niej kopnięcie przecięło już jednak tylko powietrze. Eberholt odwinął się i błyskawicznie chwycił przeciwnika za wyciągniętą w ataku nogę.

Tymczasem, w drugim rogu areny, żołnierz widząc przeciwnika nadlatującego, niczym ork wystrzelony z katapulty, postanowił uskoczyć na bok i momentalnie uderzyć czołem norsmena.
- Jak to mówią: “Każdy problem można rozwiązać za pomocą głowy” - Pomyślał.
 

Ostatnio edytowane przez Taklinn026 : 10-09-2010 o 22:07.
Taklinn026 jest offline