Wątek: [Sesja] SLND 42
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2006, 12:00   #2
Malekith
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Szum morza... żar... piasek w ustach... Zbierając resztki sił mężczyzna podciągnał ręce i powoli się uniósł. Zaniósł się lekkim kaszlem wypluwając piasek z ust. Próbował wstać ale przewrócił się na bok, mając siłę jedynie siedzieć. Musiał chwilę poczekać, zanim dojdzie do siebie. Jego czarna koszulka i sztruksowe, brązowe bojówki były mokre, ale w upalnym słońcu dosyć szybko wysychały.
Przetarł lewą dłonią oczy. "Okulary!" przemknęło przez jego myśl. Rozejrzał się wokół, ale nigdzie w pobliżu na piasku nie dostrzegł tego, czego szukał. Machnął ręką. W sumie bez okularów widział w miarę dobrze, do pewnego stopnia. Gdyby coś to i tak miał zapasową parę... w walizce... Właśnie walizka! Ponownie się rozejrzał, spoglądając nieco dalej. Wszędzie widział tylko jakieś odłamki i szczątki, leżące bezładnie torby, plecaki. Gdzieś tam dostrzegł też coś jeszcze. Ludzie... leżeli na piasku...
Potrząsnął głową, ponownie przecierając oczy i próbując zebrać myśli...

***

Siedział w kajucie, przy swoim laptopie. Na ekranie mignęło znajome mu logo Eclipse. Miał wprawdzie wypoczywać, ale postanowił zerknąć, jak idą prace nad projektem. Miał jakieś dziwne przeczucie, że musi to zrobić. Przez modem komórkowy połaczył się z CVS i ściągnął ostatnie źródła projektu. Jego oczom ukazał się kilka czerwonych krzyżyków przy plikach ze źródłami.
- Co jest k***a! - zaklął pod nosem.
Szybko rzucił okiem na wskazane pliki i niemal pozieleniał ze złości. Ktoś zrobił commit wrzucając jego stare źródła! "Ron" pomyślał. Włączył Skype i założył słuchawki w nadziei, że Ron będzie dostępny. Miał szczęście.
- Cześć Ron, co to ma być? Zrobiłem update i co widzę? Moje stare źródła!? Masz mi może coś do powiedzenia? (...) Jak to nie wiesz o co chodzi? (...) Zakomitowałeś moje źródła sprzed ponad tygodnia! Mówiłem przecież, żebyś regularnie ściągał wszystko, co każdy z nas aktualizuje. Tak naprawdę CVS nie powinien do tego dopuścić, ale w jakiś zdolny sposób udało Ci się rozwalić moją pracę! - wziął głęboki oddech, słuchając wyjaśnień Rona. Postanowił, że się uspokoi i nie będzie krzyczał.
- Słuchaj Ron. Narobiłeś niezłego bigosu. Nie obchodzi mnie jak to zrobisz, ale masz to naprawić. Zaraz prześlę ci wszystkie moje aktualne źródła. Na szczęście mam kopię. Zbierzesz to do kupy z najświeższymi źródłami swojego modułu. Jak już będzie gotowe i będzie działać, zrobisz commit na CVS i dasz mi znać. Potem wszystko sprawdzę. (...) Dobra rozumiem. Postaraj się to zrobić możliwie jak najszybciej. W razie czego odezwę się.
Rozłączył się. Nieźle się zdenerwował. Postanowił już o tym nie myśleć. W końcu był na urlopie. Szybko spakował potrzebne pliki i wysłał maila. Wyłączył laptop. Postanowił, że jeśli w przyszłości przyjdzie mu kompletować zespół do pracy, to nigdy nie pracować ponownie z Ronem. Schował sprzęt do plecaka i wyszedł na pokład.

Stał przy barierce i wpatrywał się w horyzont. Świeże morskie powietrze kojąco na niego działało. Wokół krzątało się mnóstwo ludzi, pasażerowie, obsługa. Odwrócił się tyłem do barierki. W tej samej chwili przeszły koło niego dwie młode kobiety w samym bikini. Mimowolnie odprowadził je wzrokiem, a było na co popatrzeć. Potem spojrzał na deski pokładu i pokręcił głową uśmiechając się sam do siebie. Nagle coś go zaniepokoiło... Rozejrzał się na wszystkie strony... Coś było nie tak...

***

Powoli podniósł się z piasku i stanął chwiejnie na nogach. "Na Boga! Co się stało!?" pomyślał znowu rozglądając się dookoła. Plaża, na której się znajdował wyglądała jak pobojowisko. W oddali widział leżących ludzi... nie wiedział czy żyją. Pomimo potwornego upału przeszedł go lodowaty dreszcz. Miał wrażenie, że to jakiś koszmar! Dotknął dłonią prawej skroni. Coś go piekło i jakaś lepka ciecz pokrywała jego skroń i policzek. Otępiałym wzrokiem spojrzał na rękę, którą dotykał twarzy. Była lekko zakrwawiona. Zaraz potem na prawym przedramieniu dostrzegł kilka zadrapań i czerwoną plamę jakby po oparzeniu, która to, dopiero teraz poczuł, piekła go niemiłosiernie.
Zakaszlał i upadł na kolana. Sięgnął do kieszeni spodni szukając czegoś. Wreszcie wydobył z niej swój inhalator. Lekko drżącą ręką przyłożył do ust i nacisnął. Schował urządzenie i powoli, głeboko oddychał. Wiedział, że to ze stresu. Rzadko mu się to zdarzało, ale pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Sam do końca nie mógł uwierzyć w to, co się wokół niego działo. Potrzebował teraz kilku minut, aby dojść do siebie...
 
Malekith jest offline