Ann Orwel:
Zanim zdążyła jeszcze dojść do Michaela/Micha/ Maicka czy jakoś tak (imię tego kolesia słyszała chyba tylko raz w momencie kiedy ogłaszali wyniki tego nieszczęsnego rejsu-wszystko zaczynało się jej rozjaśniać powoli) usłyszała za sobą jakiś męski głos wołający- "Hej wy! co tu się stało?". Pierwszym jej odczuciem po tym nawoływaniu była radość, że jednak nie została do końca sama w tej dość niespotykanej sytuacji. Jednak gdy się odwróciła , zobaczyła tego sławnego pana Ktoś-skandal i jakoś radość nie bardzo chciała się utrzymywać. Ale mimo niechęci do osób medialnych postanowiła się uśmiechnąć w jego stronę. W końcu przecież może uda się im wspólnie ustalić bieg wydarzeń i nie ma co z góry zakładać, że to tępak. A poza tym pierwszy przytomny towarzysz nie wyglądał zbyt dobrze także napewno przyda jej się pomoc, żeby chociaż przenieść go w mniej nasłonecznione miejsce-nie to żeby pałała wielką miłością do bliźniego ,ale chyba lepiej nie spędzać nocy samej w nieznanym miejscu.
Więc kiwnęła w stronę nadchodzącego, żeby się pospieszył ,a sama doszła do pierwszego z mężczyzn. Nachyliła się nad nim i zapytała: -Dobrze się czujesz? A może raczej, Czy zaraz nie umrzesz?
Z jej pierwotnego zachowania (tego zaraz po przebudzeniu) niewiele pozostało. Anna szybko wpadała we wściekłość ,ale także w sytuacjach konfliktowych równie szybko potrafiła się opanować. |