Dopiero krzyki jakiegoś człowieka były w stanie obudzić tego "szlachcica". Najpierw otworzył pierwsze przekrwione oko, później drugie. Zmymlał jakieś przestępstwo w ustach(nie dało się nawet stwierdzić, co to było - przez wąsy). - Któższe ośmiela się budzić czcigodnych braci szlachciców?!
Zawołał, wstając. Rzecz jasna, miał siebie na myśli, chociaż szlachcicem nie był. Splunął i poprawił szablę, którą miał u pasa. Jeszcze była na niej widoczna wielka plama krwi - w miejscu, gdzie pochwa nie kryła ostrza - której kozak nie zdążył jeszcze zmyć. Sięgnął za to po bukłak ze śliwowicą i upił pokaźny łyk, pozwalając, by krople trunku spłynęły mu po brodzie i wąsisku.
__________________ Maturzysto! Podczas gdy Ty czytasz podpis jakiegoś grafomana, matura zbliża się wielkimi krokami. Gratuluję priorytetów. :D |