Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2010, 17:09   #33
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Podejrzenia okazały się jak najbardziej słuszne. Nowy sojusznik uciekł, mimo tego że półork był szybszy od zwyczajnych ludzi. To była prosta przyneta mająca go sprowadzić do wioski. Ale Takshor nie miał zamiaru połykać tej przynety. Miał zamiar pociągnąć linkę tak by rybak wpadł do wody. Kolejny element pojawił się w wiosce. Dwaj strażnicy chciel go aresztować. Było tylko jedno wyjście. Wyciagnął szybko swoje topory,a potem obrócił je palcami tak by rękojeści były skierowane do strażników.
-Dobrze, ale idziemy prosto do kapitna, idę sam spokojnie, a wy dobrze opiekujecie się moimi maleństwami.-Powiedział z niewinnym uśmiechem.

Strażnicy, nieco zakłopotani, spojrzeli na siebie. Oboje mieli zajęte ręce...
W końcu jednak jeden z nich schował swoją broń i wziął topory od Takshora, z wyraźną radością.
- Dzieciaki się ucieszą... pierwszy przestępca któregośmy schwytali... - powiedział do siebie, po czym wspólnymi siłami odeskortowali półorka na posterunek straży, mieszczący się w budynku naprzeciw karczmie...
Kiedy ją mijali, Takshor mógłby przysiąc, że wewnątrz gospody panuje jakieś głębokie poruszenie... jednak nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
W końcu stanął przed kapitanem Greive, w tym samym pomieszczeniu, gdzie poprzedniego dnia przybył z "darem" od druidów.
- Ach, bardzo dobrze. - powiedział kapitan na widok tropiciela. - Wy dwaj, zostańcie tu.
Strażnicy stanęli po dwóch stronach drzwi. Sam Greive siedział przy biurku i przez chwilę stukał palcami o blat.
- Panie Flameleaf, czemu sprawia pan nam tutaj tyle problemów, hm? - spytał w końcu. - Mam tu zeznania świadków na pańskie występki... ale może chciałby się pan przyznać do nich? Skoro i tak sam się poddał?
-Oczywiście, jak tylko dowiem się jakie to sprawki. Bo ostatnią noc spędziłem w jaskini goblinów, do której wpadłem podczas poszukiwań towarzysza naszej rudowłosej przyjaciółki. Ba spotkałem go tam nawet. Problem w tym że ten człowiek zabiłby mnie na miejscu. Gdyby oczywiście był tym za kogo się podawał. Mam więc pewność że to nie on. Pytanie kto pana robił w wała, panie Kapitanie?
Greive zwęził oczy i skupił wzrok na półorku.
- Nie wiem co ty kombinujesz. - powiedział wstając. - I szczerze mówiąc mało mnie to obchodzi, bo słabo ci to wychodzi. Mam zeznanie tropiciela Kaldora Daretta, że konspirowałeś zarówno z goblinami, jak i z druidami. Ha, mam więcej niż zeznania... - w ręce mężczyzny pojawiła się sakiewka, którą półork poprzedniego dnia przekazał kapitanowi od druidów. - Wiesz co to jest? Oczywiście że wiesz, jakże by inaczej... problem w tym, że nasz zaklinacz, który był tak miły i to zbadał, też wie. A skoro on, to i ja. Wszyscy teraz wiemy, że próbowałeś sabotować naszą niewielką, acz bardzo cenną społeczność na rzecz druidów przy pomocy paraliżującego proszku.
- Zasadniczo kapitanie, czy ja wyglądam na kogoś tak głupiego by wpakować się tu teraz, dobrowolnie? Odpowiedź jest prosta, nie. Gdybym chciał mógłbym przecież ten proszek sam rozmieścić, wsypać do jadła w karczmie. Ba, mógłbym wejśc do tej wioski niezauważony i wyjść. Problem w tym że pan Kaldor jest rasistą. Co najmniej. Radziłbym więc sprawdzić co się porabia w tym momęncie w wiosce. Bo mam wrażenie że jeżeli krew już się nie polała, to zaraz się poleje. A ja tu będe grzecznie siedział.- Cała wypowiedź mówił tonem, jak gdyby zwracał się do debila
- Kaldor jest ostrożny. - odparł Greive natychmiast. - Martwi się o naszą społeczność. Zresztą tak jak ja. Nie wiem co mogłeś, a czego nie mogłeś zrobić z tym proszkiem. Grunt że wpadłeś. Wpadłeś w gówno tak śmierdzące i tak głębokie, że potrzebowałbyś chyba cudu, żeby się z niego wygrzebać.
- Na twoje szczęście nie mamy chwilowo w wiosce kata. - dodał po chwili przeglądając papiery na swoim biurku. - Posiedzisz więc kilka dni w naszym areszcie do czasu, aż nie przybędą oddziały ze Scornubel. Staniesz wtedy przed sądem wojskowym i najprawdopodobniej będą cię łamać kołem. Chciałbyś coś dodać?
Tropiciel zdążył przyjżeć się pokojowi i obmyślić pierwszą część planu, wystarczającą narazie.
-Tak, dwie rzeczy. Po pierwsze, jest pan idiotą. A po drugie, uwielbiam to robić.- I z niepochamowana radością rzucił się biegiem by wyskoczyć przez okno. Sprężył się przed skokiem i osłaniając przedramionami twarz, wyskoczył rozbijając szybę. Nie wszystko poszło jednak jak bo maśle. Półork zachaczył kolanem o framugę - nie upadł mordą na ziemię, ale noga z pewnością na tym przedsięwzięciu boleśnie ucierpiała.

-Kurwa, no to nici ze spacerku z chłopakami Greiva.
Kiedy wylądował już za oknem, z obolałym kolanem i zrezygnowany, Takshor usłyszał krzyki kapitana Greive i po chwili ujrzał dwóch ludzi wychodzących z posterunku, by go pojmać.
- Ciekawa próba. - powiedział Aleksander. - Szkoda, że nieudana, nieprawdaż?
Po tych słowach rozkazał swym ludziom zaprowadzić półorka do aresztu - był to budynek tuż obok posterunku. Wewnątrz mieściło się kilka cel z żelaznymi kratami. Dziwne - drewniane pomieszczenia i metalowe kraty...
Zabrali Takshorowi resztę jego rzeczy, z pieniędzmi włącznie, po czym zamknęli go w jednej z owych cel. Strażnicy nie zabrali tylko zbroi półorka.
Siedział teraz zamknięty w areszcie, pod nadzorem innego członka straży, który siedział przy drzwiach do budynku.

Tropiciel zdecydowanie nie był zachwycony z obrotu sprawy. Nie pozostawało mu nic innego jak opatrzeć nogę i odpocząć, czekając na jakąś okazję. Położył się na pryczy i wpatrywał w sufit. Czarne myśli krążyły dookoła. Przewijały się przez nie mękki kapitana, jak tylko go dorwie, jeden spalony las pewnych zafajdanych druidów, jeden zaklinacz nabity na swój kostur i jeszcze pare innych równie przyjemnych rzeczy. Gdy miał nadejść sen, zamiast niego nadeszło olśnienie. Takshor wybuchł głośnym śmiechem. Sytuacja z niezbyt ciekawej wydawała się teraz idealna. Po chwili zasnął.
 
Jendker jest offline