Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-09-2010, 17:11   #870
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Może;

Browsing deviantART

Mówią, że Chaos przybiera wiele postaci. Najpewniejsze jest to, że wielu śmiertelników rozpozna Chaos pod jedną z nich zbyt późno. Astaroth zdecydował, że Barbak podejmie decyzję co do dalszych losów szabli. Ork bał się momentami odpowiedzialności, to prawda, momentami gubił drogę, ale momentami powracał do rycerskiego honoru i cech paladynów. Dla Chaosu nie miało większego znaczenia co tak naprawdę ork wyznawał. Dla orka na pewno było tak wygodniej, ale Chaos jeden wiedział, czym to się skończy. Cóż. Szabla była bezpieczna. Zakończył się kolejny etap planów Mistress. Niezależnie od tego czym był ten plan i co dalej zakładał, coś się skończyło...

Dirith;

Znowu błysk, lekki zawrót głowy... Symptomy standardowej teleportacji.
Dom Noquar. „Poświęceni truciźnie”. Ogólnie bardzo przyjemna rodzinka...
Z zadowoleniem stwierdziłeś, że istota jaką poprosiłeś o teleportację doskonale wiedziała, czego zamierzasz tu szukać. Przeniosła cię bowiem do pogrążonego w mroku pomieszczenia, zagraconego dobrze znanym ci, przynajmniej z widzenia, sprzętem. Szkło, suszone zioła, księgi, czaszki, fiolki... Była to z pewnością pracownia alchemika.

Alchemist's Lab by ~TheSilentKat on deviantART

Pracownia wciąż jeszcze przesiąknięta zapachem Riktela. Podszedłeś do biurka, rozejrzałeś się. Zza zamkniętych drzwi, z korytarza, dobiegł czyjś głos. Uśmiechnąłeś się pod nosem, wiedząc, że twoja wizyta w tym miejscu będzie interesująca...

Barbak;

Browsing deviantART

Może przeniósł cię przed wejście do Groty Życia. Trafiliście akurat na ciekawą pogodę. Padał drobny deszcz, jednocześnie słońce przebijało przez chmury. Wszedłeś do groty sam, żaden demon nie mógł wejść do środka.
W grocie było bardzo cicho. Jaskinia wyglądała jak zwykła grota, rzeźbiona cudownie ręką matki natury. Szedłeś w głąb groty, ledwo co widząc, choć miałeś wrażenie, że podążało wraz z tobą dziwne światełko, przemieszczające się jak stado świetlików. Jedno tylko miejsce w grocie przykuło twoją uwagę. Było to spore skalne rumowisko, otoczenie w podejrzany sposób zabarwione lekkim fioletem.
Cave by ~thrones on deviantART

Na skałach widać było ślady po ogniu i niewielkie, słabo widoczne już plamy krwi. Czułeś, że to było tutaj. Tu był grób Legiona. Złożyłeś przy nim szablę. Poczułeś się chwilowo lżej, jakby z serca spadł ci wielki ciężar.

Kall`eh;
SnowSkadi's Gallery

Ahh, stare, dobre dwarfie miasto! Nie to co te domy na patykach u elfów! Zsiadłeś z grzbietu Pluszaka prosto pod próg karczmy. Nawet przez zamknięte drzwi dobiegały gromkie odgłosy różnych odmian radości, świadczące o dobrej zabawie mającej miejsce wewnątrz lokalu. Nie czekając dłużej otworzyłeś drzwi. Wujek właśnie nalewał do kufla, już przy okazji upijając ze strumienia lecącego do owego kufla. Zawsze był w tym mistrzem; nim napełnił kufel był zalany, żonie mówił że nie wypił nawet jednego kufla, co było poniekąd prawdą w tej sytuacji...
- Ło niech mnije ktoś za brodę pociągnije!!! – wrzasnął wujek.
Siedzący obok, kompletnie zalany dwarf uprzejmie spełnił prośbę, na co poleciał pod stół po lewym prostym od wujka.
- Kogom ja widzem! – wujek z wyciągniętymi ramionami toczył się do ciebie.
No i zaczęły się opowieści, grog, wspomnienia, grog, plany, grog, grog, kibel, grog, dalsze opowieści i grog.



W pewnym momencie ktoś poklepał cię w ramię. Odwróciłeś się, by ujrzeć znajomą, zieloną facjatę. Barbak uśmiechnął się tylko. Nic przecież nie musiał mówić! No i zaczęła się impreza!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=8F9okHilTk4&feature=related[/media]

Dies;

Twoja prośba nie została co prawda spełniona... Ale po jakimś czasie zaczęłaś zastanawiać się nad wizjami tego, w jaki sposób mogła zostać spełniona... Coś podpowiadało ci, że po nutce niezadowolenia w głosie Mistress i po tym jak sformułowałaś swoją prośbę, mogłaś obudzić się opętana, z obiecanym, płonącym rumakiem u boku... znaczy w towarzystwie dzikiej, krwi żądnej zmory!
Horse on Fire by *StephenCrowe on deviantART
Song of a Nightmare by ~Aranak-lu-Nephem on deviantART

To spotkanie byłoby zapewne ostatnim z jakichkolwiek spotkań w twoim żywocie... Tak, znając humor Chaosu, tak zapewne by było...
Tymczasem zakończyłaś pewien etap w swojej podróży i w swoim życiu. Zachowałaś wolną wolę; Może teraz jeszcze nie do końca potrafiłaś zrozumieć cud wolnej woli, ale coś w głębi duszy szeptało ci, że ocaliłaś coś bezcennego.
- Cały problem polega na tym, że kiedy już stracisz wolną wolę, nie jesteś zdolna zrozumieć, żałować, czy odczuć co straciłaś bez mojego pozwolenia... – to były ostatnie, pocieszające słowa kobiecego głosu, który odtąd zamilkł w twoich myślach.

Ray`gi;
Podnieść się z rozciętym bokiem było trudniej, niż się spodziewałeś. Drwiłeś ze słabości przeciwnika, który klnąc i sapiąc chwiejnie próbował wstać na nogi, podczas gdy ty sam miałeś z tym spory problem. Mimo wszystko, wstałeś pierwszy. Illiamdril był chwilowo zaskoczony twoją żywotnością, przez co zyskałeś sekundę przewagi. Dopadłeś do wroga, wciąż jeszcze wspartego na sejmitarze, ale z upływu krwi i bólu zrobiło ci się nagle słabo i obraz zamazał ci się przed oczami. Illimadril doskonale wiedział że z pozycji w jakiej trwał nie wyprowadzi cięcia drugim sejmitarem, ostrze zahaczyłoby sztychem o powierzchnię lodu. Upuścił więc broń i błyskawicznie sięgnął za pas, zobaczyłeś, jak w jego błoni błysnął krótki sztylet. Nim twoje własne ostrze opadło, poczułeś silne uderzenie w pierś, które sparaliżowało całe twoje ciało.

Blood in the snow. by *VanillaPie on deviantART

Straciłeś czucie w nogach, osunąłeś się bezwładnie na lód. Illiamdril cedził coś przez zęby, ale słyszałeś jedynie urywki słów. Zobaczyłeś jak pochyla się na tobą, z zakrwawionym ostrzem w dłoni. Uderzył jeszcze raz...

Nizzre;

Browsing deviantART

Szłaś przed siebie. Poprzez zamieć ledwo co było widać, ale twoje oko już ujrzało to, czego od tak dawna się obawiałaś. Przystanęłaś na chwilę, ale szłaś dalej. Wreszcie w białej zamieci mogłaś już dostrzec skulone na ziemi sylwetki otulone karmazynową kałużą. Odwróciłaś się, próbując pozbierać myśli. I nadszedł koniec. Powoli podeszłaś do leżącego na lodowcu Ray`giego i Illiamdrila który siedział przy nim, wciąż z ostrzem w ręku, ostrzem opartym o lód. Ray`gi nie żył już, miał zamknięte oczy a kilka śmiertelnych ran było doskonale widocznych. Il podniósł głowę i spojrzał na ciebie jakbyś w ogóle go nie obchodziła. Przyklęknęłaś przy Ray`gim, gorzko płacząc, i pogłaskałaś martwego drowa po policzku.
- Mówiłem, że to zrobię – powiedział tylko Il, z nutą pożałowania i tryumfu.
Wstał chwiejnie, sycząc i klnąc, oglądając ranę na swojej nodze.
- Gdzie jest twoje Światło? – zadrwił. – Skoro pozwoliło mu otworzyć oczy, dlaczego nie chwyciło mnie za rękę kiedy podniosłem ostrze przeciwko niemu?
- Nie rozumiesz...
- Gdzie jest Legion?
Elfka szeptała jakąś modlitwę, głaszcząc wciąż ciało Ray`giego.
- Gdzie jest Legion?! – krzyknął ostro Illiamril, aż Nizzre skurczyła się i podniosła obronnie rękę.
- Jest z tym, do kogo należy – wydukała nieulękle.
Drow uśmiechnął się paskudnie, wzruszył ironicznie ramionami.
- Cała ta podróż nie była jednak bezowocna...- mruknął, tryumfalnie spoglądając na ciało przeciwnika.
Chwycił elfkę za rękę, spokojnie i powoli pociągnął ją by wstała, zdziwiona powstała, nie chcąc szarpać się z rannym. Zaprotestowała jednak i nie ruszyła się z miejsca.
- Chcę go pochować – wyjąkała, ocierając łzy.
- Nie – syknął krótko i bezdyskusyjnie.
- Zginął jak wojownik. Chcę go tylko pochować...!
Il zmrużył gniewnie oczy. Otarła ostatnie łzy i przytuliła się do niego, z błogim uśmiechem na ustach. Zamknęła oczy, wtulała się w zimną zbroję, pogłaskała silne ramię, wciąż trzymając ostrze.
- To żadna frajda zabić kogoś, kto się nie boi... – szepnął Il.
Nizzre uśmiechnęła się, jakby usłyszała dobry żart. Spojrzała drowowi w oczy i pogłaskała go po policzku.
- Obiecaj mi... że chociaż raz... będziesz szczęśliwy... – szepnęła prosząco i znów wtuliła się w niego.


***
KONIEC!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline