Patrząc na kolejne ciało zabierane przez pielęgniarzy Nicole westchnęła głośno.
Biedny, głupi chłopak… czy ktoś będzie za nim tęsknił? - pomyślała.
Zima zapowiadała się bardzo ciężko. Na Ymir A słyszało się plotki, że czeka ich najcięższy okres do tej pory. Miało to ponoć związek z układem planet, gwiazd i tutejszego księżyca.
W innej sytuacji powiedziałaby, że to bzdura, ale teraz…
Każde wydarzenie na stacji, nawet tragiczne czy nieprzyjemne było odmianą przy tej nudzie i monotonii, która najbardziej dokuczała na Ymirze, ale bez przesady. Ostatnie kilka dni wyraźnie wskazywało na to, że coś jest nie tak i że przydałaby się odgórna interwencja.
Tutaj zgadzała się ze Schmidtem.
Milcząco patrzyła jak Golas podpisuje protokół z odnalezienia zwłok. Podły dzień zapowiadał równie podłe popołudnie. Była zmęczona, ale wiedziała, że nie będzie mogła zasnąć. Nie znosiła wiatru, a dzisiaj szczególnie mocno dmuchało. Wycie wichru w przewodach, niczym szepty i jęki z przeszłości, przywoływały u Nicole bolesne wspomnienia. A przecież to właśnie tutaj miała o nich zapomnieć. Zamknęła oczy.
Kiedy więc Schmidt zapowiedział, że zbliża się koniec zmiany pomyślała, że chętnie przepłucze czymś gardło.
-
W porządku Golasie – uśmiechnęła się do mężczyzny –
zajrzę na chwilę do siebie i możemy zdać te graty. – powiedziała myśląc o pałce i paralizatorze.
W drodze do jej kwatery C-122 Golas ponownie zabawiał ją small-talkiem, na który kompletnie nie miała ochoty. Odbąkiwała więc tylko czasem mhm albo acha, ale w zasadzie zupełnie nie miała pojęcia o czym jej partner mówił. Ucieszyło ją więc, kiedy nareszcie stanęli przed wejściem.
Dziupla, jak nazywała Nicole swoją kwaterę, urządzona była praktycznie ale dość surowo. Nie pozwoliła sobie na wiele pamiątek z Ziemi. Kilka osobistych zdjęć na holoprojektorze, jeden plakat i mała figurka słonika na szczęście podarowana przez Victorię. Im mniej myślała o macierzystej planecie, tym lepiej.
Rozejrzała się dokoła. W każdym kącie panował idealny porządek. Lubiła go. Nawet łóżko posłane było w stricte wojskowym stylu. To było jedyne co zdołał wpoić jej ojciec i z czego była dumna. To był jej sposób na życie. Musiała mieć wszystko poukładane i poszeregowane.
Inaczej gubiła się w chaosie.
Golas od razu rozsiadł się w jednym z foteli i zaczął grzebać przy terminalu.
Nicole podeszła do jednej z szafek i wyjęła czysty t-shirt i bieliznę. Potem zamknęła się w łazience.
Z szafki z lekami wyjęła kolejną porcję tabletki szczęścia i połknęła ją popijając łykiem wody. Potem wzięła szybki prysznic. Wycierając się miękkim ręcznikiem przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej szczupła, wysoka sylwetka z lekko zarysowanymi mięśniami mogła się podobać. Pomimo 35 lat nadal miała sprężyste, jędrne ciało i gładką twarz bez zmarszczek.
I co mi z tego? – pomyślała –
Jej i tak już nie ma…
Założyła bieliznę, t-shirt i wreszcie kombinezon termoizolacyjny. Rozpuściła włosy, aby loki mogły swobodnie opaść na ramiona. Była gotowa.
-
Możemy iść – powiedziała do Golasa wkładając skarpetki i buty –
później zerknę na pocztę.
Chwilę później byli już w drodze do biura szefa ochrony. Nie tylko im skończyła się wachta. Na korytarzach było dość tłoczno i odgłosy wichury szalejącej na zewnątrz nie przeszkadzały aż tak bardzo.
To (albo może i w końcu zaczynająca działać tabletka) poprawiło humor Nicole. Formalności służbowe nie trwały zbyt długo. Zdali sprzęt i podpisali się na liście… i byli wolni na dzisiaj. Raporty napiszą jutro.
Szef wspominał jeszcze cos o zakłóceniach łączności między bazami, ale takie rzeczy zdarzały się tu często, więc była pewna, że koledzy z następnej zmiany poradzą sobie z nimi.
Schmidt postanowił towarzyszyć Nicole do kantyny. Oboje porządnie zgłodnieli, a szklaneczka czegoś mocniejszego zawsze nastraja pozytywniej. Ruszyli więc szybkim krokiem do windy.