Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2010, 22:47   #34
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
To była pamiętna noc dla każdego z was, chociaż dla każdego bez wątpienia z innych powodów.


Vincent Lafayette

Spałeś niedługo – snem, który nie przyniósł wytchnienia. Dziwaczne, trudne do wymówienia słowa uczonego rytuału wracały do ciebie wymawiane przez lezące w grobach trupy o których śniłeś. Przegniłe, pełne robaków ciała otwierały szczerbate usta i bełkotały tajemnicze frazy z prawdziwym mistrzostwem.

Obudziłeś się przed jedenastą w przepoconej pościeli.

Zajmując umysł i ręce jakimiś banalnymi czynnościami dotrwałeś do południa. Pogrzeb zapewne się już skończył, a Amanda powiedziała ci wczorajszej czy też może dzisiejszej nocy, że po pogrzebie Hiddink zaprasza wszystkich do siebie. Wydawało się to na tyle ważne, że postanowiłeś odwiedzić biuro wydawcy, nim udasz się na zakupy do rzeźnika. Wydaje się to być to dobrym pomysłem również z innego powodu. Na spotkaniu będzie ktoś, na kim wyjątkowo ci zależy. To co planujesz na dzisiejszą noc wymaga udziału jeszcze kogoś, komu będziesz mógł zaufać, być może powierzyć życie. W grupie wyraźnie widziałeś kogoś takiego. Teraz pozostawało przekonać go do swojego pomysłu.

Starannie zamknąłeś mieszkanie i udałeś się na spotkanie u Hiddinka.


Amanda Gordon


Czekałaś na cmentarzu obserwując okolicę i pobliski kościół, w którym najwyraźniej odbywało się jakieś nabożeństwo. Słyszałaś nierówne słowa religijnych pieśni i szmery modlitw.

Obecność nagrobków wokół powodowała, ze czułaś się nieswojo pomimo pełnego dnia. Dzisiejsza nocna lektura i obłąkane sny powodowały, że wszędzie widziałaś przyczajone postaci upiornych mieszkańców nekropolii których istnienie rzekomo miała dowodzić tłumaczona przez was księga.
Co rusz oglądałaś się nerwowo wokół, ale oprócz Dwighta czającego się gdzieś niedaleko i z jakiś powodów, najwyraźniej związanych z pracą, udającego, ze ciebie nie zna. Podjęłaś ta grę, wiedząc, że ma ona sens.
W końcu z kościoła wyszedł kondukt żałobny kierujący się w stronę cmentarza. Zaczynał się pogrzeb.



Walter Chopp

Obudziłeś się dość późno. Obolały i posinaiczony.

Nie do końca pamiętający wydarzenia wczorajszej nocy. Od pewnego momentu przesłaniał je opar alkoholowej mgły.

Twarz którą zobaczyłeś w lustrze, wyglądała jak gęba boksera po walce. Opuchnięta, sina, jakaś inna.

Śmierdziałeś tanim bimbrem wypitym u „Baraniny”, ubranie przesiąkło smrodem tytoniu, koszula krwi.

Półprzytomnie doprowadziłeś swój wygląd do jako takiego stanu. Nadal jednak trudno byłoby cię uznać za w pełni trzeźwego. Ruchy miałeś powolniejsze i niezgrabne, a słońce raziło cię niczym jakiegoś legendarnego stwora ciemności.

Ruski bimber działał zdecydowanie silniej, niż to czym raczyliście się u Styppera i zdecydowanie wolniej odpuszczał.

Przez to na cmentarz dotarłeś spóźniony i ceremonia była już w połowie. Miało to też swój plus. Niewiele osób zwróciło uwagę na to, jak wyglądasz.


Joseph H. Hidinnk


Szaleństwa – tak szaleństwa, bo innego słowa trudno tutaj było użyć – minionej nocy zdawały się jedynie złym snem, póki przy spóźnionym śniadaniu, nie otworzyłeś gazety.

Strzelaninie w „Małej Moskwie” poświęcono pół strony! Z artykuły wynikało, ze w wyniku zamieszek, które wybuchły w nocnym lokalu należącym do niejakiego C. Valenkova, doszło do „regularnej wojny” z użyciem broni palnej, w wyniku której obrażenia odniosło kilkanaście osób, jedna osoba została postrzelona ze skutkiem śmiertelnym (niejaki Charles Patton – drobny przedsiębiorca, który osierocił dwójkę małoletnich dzieci i żonę). Z artykułu wynika, że policja jest bezradna. Większość osób uciekła, a te które zdołano złapać, nie są w stanie podać żadnej wiarygodnej i spójnej wersji wydarzeń. Jednakże dziennikarze spekulują, że to wojna rosyjskich gangów przemytniczych i apelują do władz miasta o zrobienie czegoś, by powstrzymały „rosnącą falę przestępczości”, „bezkarność uzbrojonych band zakłócających porządek społeczny”.

Jak mucha w smole wyszykowałeś się na ceremonie pogrzebową i pojechałeś na cmentarz przy świętym Krzysztofie.


Dwight Garrett

Artykuły w porannej prasie poświęcają sporą uwagę waszej wczorajszej eskapadzie. Wojna gangów. Ofiary. Troszkę nie tak miało to wyglądać. Na szczęście wygląda jednak na to, że ruskie już zaczęły działania związane ze „smarowaniem” i maskowaniem wydarzeń i policja nie ma i zapewne nie będzie miała nic konkretnego.

Inna sprawa, że jeśli „Mała Moskwa” i inne ruskie lokale, których jeszcze nie zdążyliście obejść, maja wspólnych szefów, to ryzyko odwiedzin w kolejnych rośnie niewspółmiernie. Z doświadczenia wiesz, ze gangi lubią swoich ludzi „przerzucać” z lokalu do lokalu i istnieje realna szansa trafienia na kogoś, kto w was rozpozna „zadymiarzy” z „Małej Moskwy”. A jak może zakończyć się rozpoznanie, sam wiesz najlepiej.

Nieco zmęczony, lecz odświeżony i pobudzony mocną i naprawdę dobrą kawą i solidnym śniadaniem udałeś się na cmentarz. Udając zainteresowanie odległym grobem od miejsca, gdzie informacja wskazuje pochówek Angeliny Duvarro, masz swobodę obserwacji oraz możliwość pozostawania prawie niezauważonym.


Leonard Lynch


Myślałeś o propozycji Lafayetta przez całą noc. Wieczorem troszkę się pouczyłeś – po pijackich wybrykach trzeba było nadgonić nieco materiał. Zaklęcia, rytuały, potwory blakły przy profesorze Vancersem – egzaminatorem z logiki. Zdawała u niego co czwarta osoba i większość podchodziła do egzaminu po kilka razy.

Logika.

To, co dzieje się wokół ciebie, przeczy nie tylko jej ale i zdrowemu rozsądkowi. To wszystko wygląda .. przerażająco. Nagle okazuje się, że potwory z bajek istnieją? Co wtedy? Jak zareagują na to ludzie?

Naukę zakończyłeś późno w nocy.

Rankiem, w końcu wyspany, zjadłeś śniadanie, umyłeś się i ubrany w miarę elegancki strój ruszyłeś na cmentarz robiąc po drodze niezbędne sprawunki.

Z pierwszych stron gazet straszyły artykuły o strzelaninie w „Małej Moskwie”. O kimś zabitym i wielu rannych. Poczułeś niepokój, tym bardziej, ze jadąc konnym tramwajem wyczytałeś przez ramię jakiegoś mężczyzny, że policja wiążę strzelaninę i bójkę ze śmiercią niejakiego Ciemoszki, zamieszanego w podziemie alkoholowe.

Znasz to nazwisko.

Obiło ci się o uszy u Styppera. To był chyba facet, który został zastrzelony w operze na oczach Lafayetta.

Przez chwilę poczułeś dziwny ciężar w żołądku.

W cos ty się wplatał, poza egzaminem z logiki dzisiaj o trzeciej popołudniem, którego zapewne nie uda ci się zdać.


Wszyscy, poza Vincentem Lafayettem


Dzień 21-ego czerwca 1921 roku zaczął się idealnie na pogrzeb. Lekko pochmurnym niebem. Nie były to jednak ciemne chmury, z których za chwilę mógł spaść deszcz, lecz pierzaste obłoczki, którym potrzeba naprawdę dużo czasu na to, by urosnąć do rangi chmur deszczowych.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=k1-TrAvp_xs&feature=related[/MEDIA]


Cmentarz koło Świętego Krzysztofa to dość malownicze miejsce. Starsza jego część to zadrzewiony, lekko pagórkowaty teren. Pomiędzy drzewami podziwiać można dumne grobowce rodzinne, okazałe pomniki, marmurowe płyty nagrobne i rzeźby świętych oraz aniołów pochylających się łagodnie nad spoczywającymi wiecznym snem umarłymi.

Pochówek na starszej części cmentarza zarezerwowany jest jedynie dla znakomitości i starych, majętnych rodów. To, że fortuna Duvarro narodziła się w tamtym pokoleniu z ciężkiej pracy imigranta z Hiszpanii wyraźnie ukazuje fakt, że pochowek Angeliny Duvarro odbędzie się w nowej części cmentarza.

Nowa część to płaskie pole, z nielicznymi krzakami, z podobnymi do siebie grobami. Pośród nich, niczym wyspa wśród mórz, trafia się znamienitszy grobowiec, czy bardziej okazały pomnik, lecz większość nowej części cmentarza jest dość pospolita.

Jednak pogrzebu Angeliny Duvarro nie można uznać za pospolity. Wokół trumny zebrało się naprawdę sporo ludzi. Jak nic z pół setki, może nawet więcej. Był Dominic Duvarro, w ciemnym garniturze wpierający się na lasce i często wycierający oczy w chusteczkę, był Harold Figgins, stojący niedaleko niego, z kamienna twarzą wpatrujący się w zamkniętą, obłożoną kwiatami trumnę. Byli przyjaciele, ludzie robiący z zapamiętaniem zdjęcia.
Ceremonia nie była długa, ale mało było osób które wyszły z niej bez zaczerwienionych oczu. Pastor celebrujący pogrzeb był naprawdę wspaniałym mówcą, który najwyraźniej znał dobrze zmarłą.

Obserwowaliście dyskretnie pogrzeb, spodziewając się, że wśród żałobników uda wam się wypatrzyć jakąś znajomą twarz. Kogoś odstającego od innych. Nie zauważyliście jednak żadnej zakazanej gęby z kompanionów Ciemoszki, żadnych ludzi którzy stali na uboczu i obserwowali pogrzeb z ukrycia, żadnych osób znajdujących się w kręgu waszych zainteresowań. Mówi się, ze sprawca mordu zawsze towarzyszy ostatniej drodze swej ofiary. W tym przypadku jednak nie było to możliwe. Wszak sprawca oczekiwał na swój proces, niezdolny do opuszczenia szpitalnego łóżka.

Jedyne, co zwracało uwagę, to obecność aż pięciu fotografów, którzy z zawodową „kurtuazją” robiąc nieco zamieszania uparli się uwiecznić pogrzeb i gości na zdjęciach. Wśród nich był również znany ci Amando z widzenia fotograf z redakcji przysłany przez Stronga, niejaki Alfons Baldwin.

Dwight Garrett – ty obserwowałeś ceremonię z dalszej odległości, dyskretnie – jak zawodowiec, którym wszak byłeś. Też rzuciła ci się w oczy dość niebywała ilość fotografów. Lecz nic poza tym. Nikogo, kto by podobnie jak ty, obserwował z pewnej odległości. Jedynie czwórka grabarzy czekających na to, aż będą mogli zakopać trumnę.
Cóż. Najwyraźniej nikomu nie zależało, albo prowadził infiltrację ukryty wśród żałobników. Ale to muszą już sprawdzić inni, którzy zdecydowali się „wmieszać w tłum”.

W końcu trumna spoczęła w ziemi i żałobnicy zaczęli się rozchodzić. Poza Dominiciem Duvarro, który klęknął w miękkiej, spulchnionej ziemi i pochylił głowę nisko do modlitwy. Szczerze mówiąc, wyglądał dość żałośnie – zapłakany i zasmarkany. Zauważyliście również siwe włosy na skroniach, pod wysokim, pogrzebowym cylindrem. Harold Figgins podszedł do niego kładąc mu dłoń na ramieniu. Widać było, że młodszemu udziałowcowi, ten gest przyszedł z wielkim trudem. Potem młodszy przedsiębiorca ruszył wolnym krokiem w stronę wyjścia z cmentarza.
Grabarze czekali dyskretnie, aż Dominic wypłacze się i będą mogli zakopać trumnę.

W końcu przedsiębiorca wysmarkał się głośno w jedwabną chusteczkę i podniósł z klęczek.

Wtedy dopiero ujrzał Waltera Choppa i jego twarz.

- Boże – wyjąkał zasłaniając usta dłonią z nieskrywanym strachem – Co się panu stało.

To był dobry moment, by zarzucić haczyk, co też zrobiłeś.


Wszyscy


Zegar na pobliskim ratuszu wybijał głośno dwunastą, kiedy weszliście do gabinetu Hiddinka. Usłużna sekretarka z uśmiechem wypytała was, czego sobie życzycie do picia, zatrzymując nieco dłużej spłoszony wzrok na nieco kolorowej facjacie Choppa.

Kiedy dziewczyna przyszła z zamówionymi napojami, właściciel gabinetu siadł wygodnie za biurkiem przypatrując się wam uważnie.





Czas zacząć rozmowy, chociaż po minach większości widać było, że ciężka noc nie będzie sprzyjała długim konwersacjom.
 
Armiel jest offline