Paladyn wciąż nie mógł się przyzwyczaić do swojej nowej zbroi z pełnej płyty. Był teraz... no... tak jakby... zakuty w stal. A nawet dosłownie.
Kiedy wstawał, cała okolica dowiedziała się o ich obecności przy pomocy metalicznych trzasków i chrobotów.
Ujrzawszy ślepia w ciemności zasłonił się instynktownie swoją drewnianą tarczą i ułożył w ręce miecz tak, by móc wyprowadzić wyjątkowo szerokie i wyjątkowo silne cięcie.
Jednak bestie nie atakowały.
- Mości krasnolud dobrze mówi. - powiedział Ronir zza swojej tarczy, po czym zwrócił się do Karlega. - A ty, jak chcesz się na nie pchać to droga wolna. Idiotów nam tu nie potrzeba. Ci, którzy chcą żyć, niech za mną i krasnoludem idą. Ja na przodzie: nawet jak mnie dopadną, będą musiały się namęczyć żeby mnie z tego żelastwa wyskrobać... - zaśmiał się lekko.
Spróbował się ustawić tak, by jako najciężej uzbrojony, iść na przedzie.
I przede wszystkim iść, jak najdalej od tego zbiegowiska.
Ostatnio edytowane przez Gettor : 18-09-2010 o 00:07.
|