Wender zerwał się na równe nogi, równocześnie sięgając po broń. Z długim mieczem w dłoni rozejrzał się dokoła. Cisza, spokój.
Przez moment.
Splunął na ziemię, usiłując pozbyć się niemiłego smaku, jaki powstał w ustach po słowach Karlega. Nie cierpiał głupców kochających walkę dla samej walki.
Ujął mocniej tarczę, a potem powiedział:
- Nie ma co tu stać. Ruszamy, zanim się tu zwali więcej nieproszonych gości. |