Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2010, 14:46   #13
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Wszystko wokół przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. W chwili, gdy Jakowlew założył cieniutkie rękawiczki i uruchomił tablet, cały jego świat został zmniejszony do tych kilku centymetrów kwadratowych holopowierzchni. Jego oczy zalśniły szaleńczym wręcz blaskiem, gdy dłonie zaczęły formować wirtualną formę.
Dla Petera nie było cudowniejszego uczucia, jak możliwość przelania obrazów jakie głębiły się mu w głowie na obraz-3D. Jego dłonie muskały holograficzny obraz i kształtowały stok wielkiej góry jaką widział na Ymir, tydzień temu.
W głowie przetwarzał setki pytań. Jakie światło będzie najlepsze na oddanie całego majestatu góry? Jak ukształtować powierzchnię, by uchwycić delikatną grę światła uwięzionego w lodzie? Jak pokazać piekielny silny wiatr, który przez setki lat formował te stoki i do teraz jest ich panem?
Niewyobrażalne piękno lodowej zaczynało pomały wyzierać z holograficznej bryły. Jakowlew zapamiętale szlifował każdy najdrobniejszy szczegół swojej rzeźby. Był perefekcjonistą jeżeli chodzi o swoją sztukę. Nad każdym swoim dziełem pracował niezliczone ilości godzin, dopóki rezultat nie był dla niego zadowalający.
Teraz było podobnie. Co chwila oddalał i przybliżał niektóre fragmenty rzeźby i przyglądał im się krytycznie. Wymazywał te które nie spełniały jego wyśrubowanych kryteriów i od nowa, nadawał im właściwy kształt.
Ciszę jego pokoju i zarazem pracowni zagłusza jedynie przeraźliwe wycie wiatru.
Przez te dwa i pół roku jakie spędził na tej planecie Jakowlew nigdy nie zadręczał się tymi niesamowitymi dźwiękami. Między bajki wkładał wszystkie opowieści o tym, że wiatr ponoć niesie ze sobą jakieś ludzkie głosy. Ponoć głosy tych co zginęli na Ymir. Peter śmiał się z tych zabobonych prostaków, którzy rozpowszechniali takie plotki. Wiatr faktycznie mógł nieść ze sobą głosy, ale nie było to nic innego jak rozmowy z innych pokoi, nic więcej. Jakowlew pracował kilka lat na stacji badawczej na Antarktydzie i dobrze znał to zjawisko. Na Ymir było ono co prawda o wiele bardziej efektowne, ale i wielkość ich bazy była nieporównywalnie większa.
Teraz jednak Jakowlew przerwał pracę i wsłuchał się w zawodzenie jakie wydobywało się z klimatyzacji.
Nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Wiatr niósł ze sobą dziwny głos. Peter wstał i nadstawił ucho przy kratce wylotowej.
- To niemożliwe - pomyślał.
A jednak. Z wylotu wyraźnie dobiegał głos jego ojca. Peter nie słyszał co prawda wyraźnie słów, ale takiego akcentu i takiego sposobu artykulacji słów nie miał nikt w bazie. To mógł być tylko jego ojciec. Tylko skąd on się wziął na Ymir.
- To niemożliwe - powtórzył już na głos.
Wtedy ze zdziwieniem i wręcz przerażeniem zauważył, że nad drzwiami pokoju pali się czerwona lampka.
Szybko przypomniał sobie co mówiono o takich przypadkach na szkoleniu przed wyjazdem oraz kilkakrotnie powtarzano na co miesięcznych obowiązkowych pogadankach.
Alarm.
Jakowlew rozejrzał się po pokoju.
- Zabrać tylko napotrzebniesze rzeczy - mruknął pod nosem.
Wyciągnął z szafki niewielką torbę. Wyłączył tablet i wrzucił do środka. Z szuflady wyjął medpak, WKP, którego używał stosunkowo rzadko oraz niewielki zestaw narzędzi.
- To chyba wszystko - powiedział i jeszcze raz rzucił okiem na pokój. Czerwona lampka nadal migała niepokojąco.
Dopiero teraz Jakowlew poczuł prawdziwy strach. Krwiste światło i zawodzący wciąż w niepokojący sposób wiatr sprawiły, że Jakowlew poczuł się nieswojo.
- Bez paniki stary - skarcił sam siebie i ruszył w stronę drzwi.
Nacisnął przycisk, ale drzwi ani drgnęły. Zrobił to jeszcze raz i znowu nic.
- Co jest! - krzyknął i kilkakrotnie nerwowo, raz za razem wciskał przycisk.
Drzwi nie ustąpiły.
- Kurwa! - przeklnął Peter - Tego jeszcze tylko brakowało.
W pośpiechu rzucił się w stronę szafki, gdzie zawsze trzymał niewielki zestaw narzędzi. W szufladzie go jednak nie był.
- Kurwa! - powtórzył.
Nerwowo rozejrzał się po pokoju. Ponownie zajrzał do szuflady, otworzył szafkę i nic - pusto. Wbiegł do łazienki i rzucił okiem po pomieszczeniu też nic.
Krople pot pojawiły się na czole Jakowlewa, a nerwowe ruchy zdradzały wielkie zdenerwowanie. W panice Peter zaczął wciągać nerwowo powietrze. Na szczęście nie wyczuwał dymu.
Tylko potępieńczy wiatr wciąż szalał w wentylacji.
- Zamknij się! - wrzasnął w stronę kratki wylotowej.
Zaczął nerwowo krążyć po pokoju.
- Myśl stary. Myśl - powiedział do siebie i poprawił torbę, która zsunęła mu się z ramienia.
- Debil - skarcił sam siebie i już z większym spokojem wyjął narzędzia z torby.
Podszedł do drzwi i zaczął odkręcać panel sterujący. Niewielkie spięcie powinno sprawić, że drzwi ustąpią. Jeśli nie to trzeba będzie pogrzebać w mechanizmie przesuwającym.
Peter odłożył pokrywę panelu i spojrzał na plątaninę kabli i płytek. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w porządku. Jakowlew rozciął dwa kable doprowadzające zasilnie do mechanizmu i zetknął je ze sobą. Z wielką niepewnością spojrzał na kontrolę na panelu. Iskra prądu przemknęła między kablami, a Jakowlew poczuł uderzenie prądu w palce.
Kontrolka zapaliła się dającym nadzieje zielonym światłem. Niestety ciągle migające światło alarmu pokazywało, że sprawa na prawdę jest poważna.
Peter wstał, schował narzędzia do torby i ręcznie przesunął drzwi.
Szybkim krokiem ruszył w stronę sali C-12.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline