Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2010, 18:12   #10
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Łowca już wcześniej dostrzegł jak zerka na niego Konrad. Nie wiedział niestety o tym człowieku nic, ale był na tyle spostrzegawczy, aby być niemal pewnym dlaczegóż wzrok towarzysza jest pełen pogardy. Gerhard podejrzewał, że tak, jak większość, Konrad oceniał go na podstawie stereotypu, który wykształcił się dzięki rażącej większości łowców nagród...

***

- Każdy ubogi i prosty człowiek będzie zdenerwowany i nieroztropny w twoim towarzystwie. Będzie sparaliżowany strachem... Dzieje się tak dzięki rodzaju łowców, którzy polują na Korony za nic mając przestępców. Nie raz już słyszałem o przypadkach, gdy łowca szukając swej ofiary zabijał któregoś z chłopów, wyjaśniając, iż jest on poszukiwanym bandytą. - Abrams wykrztusił z siebie te słowa z pogardą i niesmakiem kończąc swą wypowiedź siarczystym splunięciem przed siebie.

- My nie należymy do takich! Poszukujemy przecież sprawiedliwości a nie luksusów. Czyż nie takie powinno być nasze zadanie?! - rzucił oburzony młodzik.

- Nie! - krzyknął jego mentor karząco uderzając go otwartą ręką w twarz. - Ile razy mam Ci mówić, że nie tylko to jest dla nas ważne! Tropimy i wyłapujemy bandytów, którzy są poszukiwani listami gończymi. Szczególnie wtedy, gdy możliwe jest dowiezienie samego ciała. Wiesz dlaczego?! Martwy bandzior już Ci nie ucieknie. Nie będziesz musiał go utrzymywać przy życiu ani martwić się czy nie zemrze w wyniku ran zadanych mu podczas pojmania. Jasnym jest, że sprawiedliwość też jest ważna - powiedział doświadczony łowca powoli uspokajając się i ściszając ton swego głosu.

- Skoro tak jest to czemuż radni miejscy czy rody szlacheckie, którzy wynajmują nasze usługi częstokroć traktują nas z pogardą i nie okazują nam choć krzty szacunku? - zagadnął młodzik z dostrzegalną pewnością w głosie.

- Mam w rzyci ich szacunek! Niech mnie chędożony pies podleje jeśli kiedykolwiek zaufam jednemu z nich! Pamiętaj Gerhard nie jest ważne co oni myślą a ile i za kogo płacą. Ty sprawiedliwością bebechów nie napełnisz! Jesteś bystry i wiem, że zawsze podejmiesz słuszną decyzję. Nie zapominaj, że oni nie nienawidzą Ciebie a mocno wyżłobiony w historii Imperium stereotyp łowcy nagród. - mówiąc to Abrams ruszył mostem na drugą stronę rzeki Stir.

***

Przypominając sobie nauki nauczyciela Gerhard rozmyślał przed snem po jego nocnej warcie. Wiedział, że Konrad nie darzy go sympatią. Wprost uwielbiał ludzi, którzy oceniają go po jego hardym obliczu i wizerunku twardego sukinsyna. Niestety nie miał wyboru - był członkiem drużyny zupełnie tak samo jak tajemniczy kompan. Nie wiedział o nim nic poza tym, że jego słowa skrywały jedynie pogardę i sarkazm - przynajmniej wszystkie te słowa wypowiedziane do młodego łowcy. Wiedział natomiast, że Konrad nie jest w stanie mu w żaden sposób zagrozić. Każdą uwagę w jego kierunku Gerhard zdecydował się wypowiadać z największą kulturą i wyrafinowaniem na jakie go stać - kochał irytować żółtodziobów myślących, że są pępkiem świata... Z drugiej strony głowę wojownika zaprzątała inna myśl. Był to źle skonstruowany plan. Przynajmniej ta część przez którą żaden z jego kamratów nie miał ostatnio spokoju. No cóż miał dobre chęci. Chciał ograniczyć możliwość niecodziennych wypadków do minimum. Wiedział, że będzie problem już po tym jak rozbili swój pierwszy wspólny obóz.


Przed snem wojownik zmówił krótką modlitwę do Ulryka, aby sprzyjał mu w zbliżającej się bitwie - czuł, że coś wisi w powietrzu...

***

Gdy podróżnicy dotarli do wioski Waldfährt, w której mieli nadzieję na uzupełnienie zapasów zastali jedynie czarne, spalone deski i resztki po trzcinowych okryciach chat. Wywołało to spore zamieszanie wśród eskortowanych wieśniaków, które bardzo ciężko było opanować. Słychać było lament jakiejś starszej kobiety mówiącej o swym synu mieszkającym w tej wiosce. Po uspokojeniu baby Gerhard sprawdził dokładnie ślady pozostawione przez mutanty. Okazało się, że już dawno opuściły tę okolicę, ale łowca podejrzewał, że jakieś pojedyncze sztuki mogą gdzieś się pałętać po lesie. To go bardzo martwiło i wprowadzało w roztargnienie. Musiał się uspokoić i skupić na misji inaczej skutki jego nieuwagi mogą być wymierne w żywotach ludzkich...

***

Widząc wyłaniające się z lasu sylwetki, Gerhard wyciągnął sieć wiedząc, że jeśli dojdzie do walki będzie musiał wziąć udział w starciu. Słysząc bulgoczący rechot jednego z ogrów łowcę aż przeszły ciarki. Widział obskurne cielska różnych mutantów, ale czegoś tak okropnego nie wyśniłby nawet w koszmarze. Żylaste sploty mięśni wspinały się od naznaczonych licznymi bliznami ud poprzez beczkowate korpusy aż do muskularnych karków.

- Wy dać żywe mienso, albo my wzionć mienso z waszych kości. - powiedział występując największy z stworów.

To, że one potrafiły mówić było według łowcy już wystarczającym nietaktem. Widząc jak oblizują swe obślizgłe wargi na widok pulchnych wiejskich dzieci wojownik zdecydował się działać. Nie mogli po prostu stać i czekać aż potwory dokonają rzezi niewinnych ludzi.
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 20-09-2010 o 22:32. Powód: Parę błędów dostrzeżonych przez MG
Lechu jest offline