Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-09-2010, 23:15   #15
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Poziom B, miejsce dla wybranych. Znajdowały się tu kwatery wyższych urzędników, sale gimnastyczne, solaria, cały luksus i blichtr. Tutaj zawsze było jakoś cieplej, przytulniej, jaśniej.
Każdy lubił tu przychodzić, ale nikt z dolnych poziomów się do tego nie przyznawał. Lekkie ukłucie zazdrości towarzyszyło każdemu kto tu wchodził. Wszystko było oczywiście ogólnie dostępne, ale to małe ukłucie gdzieś w trzewiach pozostawało gdy człowiek zjeżdżał zimną windą na niższe poziomy.
Selena i Beth nie myślały jednak o tym w tej chwili. Żwawym krokiem zmierzały do Kantyny „Stara Ziemia” która miała połączenie z sala Audiowizualną i dostęp do łącza KOSMO-120 pozwalającego na odbiór transmisji z przestrzeni kosmicznej.
Chłopaków chyba coś zatrzymało, nie było ich kiedy weszły. Zajęły stolik. Selena poszła po piwo. Puszki zachodziły szronem zaraz po otwarciu.
- Jeden z fajniejszych wynalazków na gorące dni, ale tutaj – uśmiechnęła się do swoich myśli.
Beth nie mogła się doczekać początku. Skądś wytrzasnęła nawet małą chorągiewkę ulubionej drużyny.

Trójwymiarowe postacie zawodników w naturalnych rozmiarach wybiegły na boisko, mecz się rozpoczął.

Zebrani goście w kantynie zachowywali się jak na prawdziwym meczu. Krzyki, gwizdy, wiwaty. Odgłosy triumfu i jęk zawodu. Brakowało tylko zapachu jaki towarzyszy prawdziwemu meczowi. Nie da się go opisać, trzeba tam być żeby zrozumieć. Selena tylko raz była na prawdziwym meczu w Los Angeles, ale wrażenie jakie na niej wywarł zostało na długo.

Po dziesięciu minutach, w połowie emocjonującej akcji, kiedy wszyscy wstali z miejsc, obraz znikł bez ostrzeżenia. Zamiast niego pojawiła się twarz Dyrektora Generalnego Ymira A.

- Informuję, że ze względu na burzę śnieżną i zły układ planetarny siła łącza jest zbyt słaba na cele nie służące pracy i bezpieczeństwu kolonii. Od dzisiaj, do odwołania, łączność międzyplanetarna będzie dostępna jedynie w przypadku największej potrzeby za pomocą komputerów w Sali Komunikacyjnej na poziomie B. Za przejściowe utrudnienia wszystkich przepraszamy.

I zniknął. Krótka sucha informacja i dobranoc wszystkim. Zabawa się skończyła można się rozejść.
Większość stała wpatrując się w miejsce gdzie przed chwilą widniała holograficzna łysa pała Dyrektora.
Informacja powoli sączyła się do mózgów zebranych.
- KURWAAAAA! – wrzask jednego z kibiców przeszył ciszę, niczym wystrzał. – KUUUURWA!!!

Seleną aż wzdrygnęło, nie był to krzyk zwykłej frustracji. Było w nim coś jeszcze, gniew i wściekłość niewspółmierne do wydarzeń. Mężczyzna który krzyczał stał kilka stolików od nich. Jego kumpel próbował go uspokoić, ale krzykacz go odepchnął. Górnik upadł uderzony w twarz, zaczął krwawić.

Selena bezwiednie przełknęła ślinę, kiedy doleciał do niej zapach krwi. Ciepłej krwi……..

Krzykacz rzucił się na kompana i wgryzł się zębami w krwawiący nos.

Nikt się nie poruszył.
Czy był to zapach krwi, czy niecodzienność sytuacji. Takie sceny ogląda się w horrorach klasy B. Ten rozgrywał się o ironio w kantynie na poziomie B na odległej zimnej planecie.

Trzymana przez Selenę puszka piwa zaczęła powoli wyślizgiwać się z palców. Stała jak zahipnotyzowana wpatrując się w scenę przed sobą. Puszka spadła na ziemię. Piwo rozlało się na kombinezon. Wyrwało to ją z transu.

Wzdrygnęła się na wspomnienie własnych myśli. Poczuła mdłości.

Odwróciła się i podbiegła do śluzy wejściowej. Nacisnęła przycisk alarmu ochrony. Dźwięk syreny zaczął wyrywać stojących ludzi z odrętwienia.
Selena podeszła do Beth i pociągnęła ją w stronę wyjścia. Przepuściły wbiegającą do kantyny ochronę.

Chciała znaleźć się jak najdalej od tej sali, sceny i zapachu. Chciała zapomnieć o wrażeniu, o myślach, o pragnieniu jaki poczuła.

Ruszyły w stronę windy, z kilkorgiem ludzi. Beth się nie odzywała.
- Chodźmy się napić czegoś mocniejszego. Należy nam się – zwróciła się w jej stronę.
Beth tylko skinęła głową.
Dojechały na poziom C i ruszyły do starej dobrze znanej kantyny C-28. Po drodze Beth się trochę ożywiła.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline