Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2010, 11:12   #16
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Naprawdę cieszyła się na dobre żarcie i łyk mocnego trunku. Nawet wieści o kolejnej zadymie, tym razem w kantynie, nie zmieniły jej nastawienia.

Golas wypatrzył wolny stolik i utorował jej do niego miejsce. Nie było to co prawda konieczne, ale Schmidt taki już był. Podejrzewała nawet, że próbuje do niej startować, ale na tę myśl tylko pokręciła głową ze śmiechem.
Z radiowęzła leciała spokojna muzyka. Widocznie nawet sam Polaczek pragnął odrobiny spokoju, skoro nie zagrzewał swoich klientów. Mimo tego, kantyna powoli zapełniała się, a spragnieni ludzie tłoczyli się wokół baru hucząc jak pszczoły w ulu. Zmarszczyła brwi wietrząc kłopoty...

Wkrótce jednak wokół ich stolika zakręcił się Chuck, pomocnik szefa kantyny. Lubiła chłopka, zawsze potrafił ja rozśmieszyć, no i nie był namolny, co bardzo ceniła. Spojrzała na niego z sympatią, a ten zatańczył na mopie i zaśpiewał do niego jak do mikrofonu.
Roześmiała się po raz pierwszy szczerze tego dnia. Chuck zdecydowanie zasłużył na dobry napiwek.

Zamówili obiad i whiskey. Nie długo trwało, a szklaneczki ze złotobrązowym płynem i grzechoczącymi kostkami lodu stanęły na ich stoliku. Nicole uniosła szkło na znak toastu i napiła się. Trunek wolno rozlewał się w żołądku a wraz z nim pojawiło się przyjemne uczucie ciepła.
To był dobry aperitif. Ze smakiem zabrała się za makaron z klopsami w sosie pomidorowym.

Golas ponownie rozpoczął rozmowę. Dowcipkował i opowiadał jakieś bzdurne historyjki o pracy na Ziemi, o kobietach, które tłumnie same pchały mu się do łóżka i o tatuażach, które bardzo chciałby jej pokazać. A jednak nie myliła się. Najwyraźniej kumpel chciał od niej czegoś więcej. Żałosne...
Dobił ją jednak ostatnim dowcipem, który opowiedział zanim musiał iść do toalety. Wciąż jeszcze dźwięczał jej jego głos w uszach:

- Mały Johny mówi do taty.
Tato przywieź mi taczkę śniegu
Dobrze synku (chwilę potem)
Tato wywieź ten śnieg już
Tata się zdziwił (przez 3dni to samo). W końcu tata nie mógł tego znieść i mówi.
Synku dlaczego karzesz mi przywozić a potem zawozić ten śnieg na dwór . Synek zdziwiony popatrzył na tatę.
Bo po sobie trzeba sprzątać! Achachachachacha!!!


Ufffff.... chwila spokoju. Rozejrzała się ciekawie wokół.
Ale co to? Dwa stoliki dalej małolat o takim śmiesznym przezwisku – pomyślała chwilkę – A tak „Szczota” wkurzył czymś jednego z brygadzistów – Franka Cooldmana, tak że ten sięgnął dłonią po długi śrubokręt. A to już mogło być niebezpieczne.

- Cholera jasna! – zaklęła i podniosła się z krzesła.

Zanim zdążyła do nich podejść, sytuacja nieco eskalowała. Chłopak kopnął Franka w krocze, na co Frank upadł na ziemię, a potem chwycił jeszcze za krzesło wykrzykując coś o kutasach. Domyślała się co chce z nim zrobić. Frank zdążył jeszcze pochwycić gówniarza za nogę i ten na szczęście stracił na chwilę równowagę.
Zagwizdała głośno i wkroczyła między ludzi krzycząc żeby się odsunęli i wezwali ochronę. Obaj panowie zasłużyli na niezłe baty. Złapała Szczotę za kołnierz skórzanej kurtki odepchnęła mocno od leżącego Franka. Miała nadzieję, że któryś z górników go przytrzyma do czasu przyjścia wsparcia. Sama zaś musiała rozbroić wściekłego brygadzistę jeszcze zanim sie pozbierał. Łapiąc za uzbrojoną rękę i wykręcając ją mocno na jego plecy, uklękła mu na tyłku blokując nogami możliwość kopniaków. Potem wyjęła śrubokręt z dłoni nie zważając na jego ryki.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 21-09-2010 o 11:16.
Felidae jest offline