Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2010, 22:09   #38
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
Później, tej samej nocy, Vincent wspominał ten wieczór jako ostatni moment w którym świat stał na jako-takich logicznych podstawach. Lynch uczył się tekstu, w przerwach opowiadając o jakichś egzaminach i szczegółach spotkania u Hiddinka. Magik słuchał z zainteresowaniem, bo na spotkanie z wydawcą nie miał wiele czasu i ograniczyło się do krótkiej wymiany uprzejmości i odebrania amuletu.

Później, omal nie pozbywając się z żołądków wypitej kawy, przełożyli mięso do pięciu wielkich słojów, zebrali wszystkie utensylia i zapakowali wszystko razem do należącej do Teatru półciężarówki.

Na miejsce dotarli jakieś pół godziny później. Gdzieś w oddali za cmentarnym murem słychać było sporadycznie stukot końskich kopyt, lub warkot silnika. Poza szczątkowymi odgłosami miasta na cmentarzu słychać było już tylko świerszcze. Sporą część dnia Vincent poświęcił dziś rajdowi po zapuszczonych cmentarzach w celu znalezienia odpowiednio ustronnego miejsca - opłaciło się. Część jednej z podmiejskim nekropolii, na której postanowili odprawić rytuał, była koszmarnie zapuszczona i od wieków nieodwiedzana. Dobrą chwilę zajęło im uprzątnięcie wszechobecnego bluszczu i porostów chociaż z kawałka terenu, na którym miał się pojawić krąg. Pracowali szybko i sprawnie w migotliwym świetle latarni naftowej. Po piętnastu minutach przygotowań można było zaczynać.

Po raz ostatni spojrzeli po sobie. Krótko. Nie padło żadne pytanie, ani żadna odpowiedź, po prostu krótki błysk porozumienia.

***

- Llac htaed ym raeh dog, Lla uoy tsniaga htaed, Stiawa lleh fo serif eht ni natas, Etah htiw kcatta snomed - Zaintonował Lafayette domykając okąg. Promień był idealny, jednak malowana krwią przy pomocy ochłapu śmiedzącego mięsa linia to poszerzała się, to zwężała, a gdzieniegdzie odchodziły od niej cienkie cierwone strumyczki.

- Stiawa lleh fo serif eht ni natas - powtórzył dwukrotnie odwracając się przez prawe ramię.

- Etah htiw kcatta snomed - odpowiedział Lynch, o dziwo bez jednego zająknięcia, wręczając magikowi makabryczne ostrze znalezione w odmętach mieszkania Vincenta Prooda. Kły w upiornym pysku na rękojeści noża lśniły złowieszczo w bladym blasku naftowej latarni. Żelazna bestia zdawała się oblizywać z podnieceniem na myśl tego, co ma się wydarzyć.

- Ratla ym nopu tsul, God fo ylimaf eht, Hcruhc elbeef eht, Tseirp eht hsurc - wyszeptał Lafayette wznosząc nóż oburącz ponad głowę. Jego oczy z wpatrywały się w czybek ostrza z jakąś chorą fascynacją. W tym czasie Lynch z latarnią w dłoni obchodził krąg otwierając pięć ogromnych słojów z mięsem rozstawionych w równych odstępach na zewnątrz krwawej linii. Smród zrobił się nie do wytrzymania. Korzystając z wolnej lewej ręki Lynch starał się zakryć usta i nos, choć niewiele to pomagało. Vincent wciąż szeptem recytował zaklęcie omal nie dławiąc się zbierającą się w przełyku zawartością żołądka.

- Hcruhc elbeef eht, Tseirp eht hsurc - mimo dławiącego uczucia nadchodzących torsji magikowi jakimś cudem udało się skończyć. W milczeniu wykonał nożem złożony gest, coś co przypominało chrześcijański znak krzyża. Następnie w dokładnie wyćwiczonej kolejności powtórzył go w trzy pozostałe strony świata, przysiadł opadł na kolana i wzniósł ostrze nad lewą dłoń. Przez chwilę miał wrażenie, że wypełniona zębami paszcza ze zdobienia się do niego uśmiecha.

Z zachętą.


Uderzył nieco mocniej niż planował. Jego krew popłynęła wąskim strumyczkiem łącząc się z okręgiem. Lafayette sycząc z bólu wstał, Lynch przekroczył linię krwi. Stanęli plecami do siebie w samym centrum okręgu, zwróceni twarzami odpowiednio na północ i południe. Ich wyciągnięte na boki, uzbrojone odpowiednio w sztylet i latarnę prawe dłonie wskazywały wschód i zachód.

- Semalf S'natas ni ehtirw, Lleh sdrawot ssroc eht gninrut, Tseirp yloh eht hsurc, Hcruhc eht kcatta ghul - wymówili synchronicznie, zamykając tym samym rytuał.

Zapadła absolutna cisza...
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 23-09-2010 o 00:14.
Gryf jest offline