Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2010, 22:09   #5
deMaus
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Alfredo właśnie jechał swoim Alfa Romeo Super Sport 6c z Manhattanu, gdzie z ciekawości sprawdzał ochronę w knajpkach których miała pilnować inna rodzina.


Zasadniczo zamierzał donieść Capo, że jego zdaniem, w ciągu dwóch maksymalnie trzech wypadów można by przejąc dwie dzielnice, i to bez wszczynania wojny. Jak się okazało nie były za dobrze strzeżone, a z rozmów z właścicielami wywnioskował, że woleli by ochronę silniejszej rodziny, ale boja się, ze jeśli będą jedynym lokalem ma ulicy chronionym przez inna rodzinę, to będą mieli kłopoty.

Wrócił do domu, i zamierzał zadzwonić do Tony’ego Cappoli, capo rodziny Bernardiono, dla którego obecnie pracował i którego szanował, jako capo i jako przyjaciela. Caramazii nie miał złudzeń, że takich jak on czyli egzekutorów mafii jest najłatwiej się pozbyć, z kilku powodów, strzelać może każdy, po drugie takim ludziom nie mówi się za wiele, by w razie wpadki nie mogli za dużo wygadać, no i bądźmy szczerzy, śmiertelność na tym stanowisku była tak duża, ze szanse na awans zamiast rosnąc, malały z każdym wykonanym zleceniem. Nie mniej Alfredo lubił swoja prace, a był w niej na tyle dobry, ze czul się ceniony, i przez Tony’ego Cappoli i przez resztę rodziny. W końcu już kilka razy był proszony o bycie osobista ochrona capo lub innych ważnych ludzi w rodzinie, kiedy ruszali samo na ryzykowne spotkania. Kiedy zaparkował pod ładnym białym domkiem, na obrzeżach miasta, zastał tam jednego z chłopaków na posyłki.

- Dzień dobry panie Fanocii, Pan Cappoli kazał przynieś panu wiadomość, zostawiłem u Marii. -
- Dzięki Jimmy - odpowiedział podając chłopakowi dolara, a samemu ruszył do domu przeczytać wiadomość.

- Dzień dobry, ma pan wiadomość od Pana Cappoli - powiedziała Maria, kiedy tylko otworzyła mu drzwi. - Właśnie przynieśli. -
- Tak wiem, widziałem Jimmiego - sięgnął po biała kopertę, a z listu wewnątrz dowiedział się, ze Tony zaprasza na kolacje, pewnie ma jakaś robotę inaczej zwyczajnie by zadzwonił.

Jako, ze była dopiero trzecia, Alfredo zjadł przepysznego pstrąga z smażonymi ziemniakami i sałatka, którego podała mu Maria, a potem wziął kąpiel. ubrał się w modny garnitur, założył uprząż i wziął pistolety. Już od dłuższego czasu miał przywilej wnoszenia broni, do domu Capo. Sprawdził w lustrze, czy broni nie wygniata za bardzo marynarki i ruszył na kolacje.

Podjechał jako pierwszy i po otrzymaniu wina, od razu zaczął opowiadać Capo o słabej ochronie na Manhattanie, i o jego planie, ale kiedy pojawił się Zumbo, natychmiast przerwał i przedstawił się.
- Tony Fanocii, na pewno już raz czy dwa bylem pana pacjentem, ale być może mnie pan nie pamięta. Jednocześnie w końcu nadarza się okazja podziękować za dobra robotę - jako ze Cappoli nie protestował, słysząc imię jakim się przedstawił. Używał tez tego samego imienia wobec reszty. po czym rozmawiał już dalej o błahostkach, aż do końca kolacji.
- Nicky ma race doktorze, trzeba strzec swoich rodzin, jednak zakładam, tez, ze skoro jesteśmy tu razem, i jak powiedział Tony, ufa nam, powinniśmy tez sobie zaufać. - uśmiechnął się, ale widząc ironiczny uśmiech Capo, który pewnie zastanawiał się, czy Alfredo się teraz przedstawi, zgasił uśmiech i kontynuował. - Nie ma co jechać za wcześnie, bo knajpa będzie zapewne zamknięta, ale za późno tez nie ma co jechać, bo jeszcze napatoczymy się, na któregoś z fajasów, którzy uważają, ze mogą nas wygryźć. Proponował bym podjechać, przynajmniej dwoma wozami, i spotkać się w knajpie, jak starzy przyjaciele. Być może ja i Tommy podjedziemy tak, na czwarta trzydzieści, udając turystów, powiedzmy z Chicago, szukających noclegu, i czekających na przyjaciół. Wybadamy, czy jest właściciel, niech nam pokaże pokoje. Potem powiedzmy reszta dojedzie na piata piętnaście, i pójdziemy do pokoju. A potem wyjdziemy, jak by nigdy nic, rozmawiając głośno, o tym, ze jedziemy do jakiegoś klubu. Pasuje wszystkim? -
 
deMaus jest offline