Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2010, 20:35   #10
Roni
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
Sukinsyny, przeklinał w myslach. Musieli już sie dowiedzieć że idę ich tropem, ale 2000 oznaczają, że jest na dobrym tropie. Cóż trzeba zacząć dbac o swoja prywatnosc. Zaciagnal kominiarke na twarz. Pozbierał sprzet zabitego snajpera, swoją droga to dość dziwne, że z takiej broni chybił, ale cóż, nie będę rozpaczał.
Ruszył do domku gdzie mieli nocować, ale zanim tam doszedł stwierdził, że lepiej będzie sprzedać ten karabin, bo wiele z niego porzytku nie bedzie, ale za to powienien byc troche warty. Ruszyl najpierw do sklepu gdzie zamierzał w pierwszej kolejnosci pytać kto ostatnio, kupował cos takiego, lub amunicję, a potem spieniężyć nową zdobycz. Dopiero potem zamierzal udać sie do ich tymczasowej kwatery.
*Ding!*
Zabrzęczał dzwonek, gdy Marco przeszedł przez próg sklepu. Za długą ladą naprzeciwko drzwi stała całkiem ładna dziewczyna, może 20-letnia. Za jej plecami, na półkach, piętrzyły się najróżniejsze przedmioty. Broń, żywność, ubrania i inne potrzebne do przeżycia w tym świecie rzeczy.
-Kto kupował ostatnio taki karabin? - pokazał dziewczynie snajperkę strzelca.
-Piękna robota - stwierdziła sprzedawczyni po dokładnych oględzinach - Na pewno nikt nie kupił tego u mnie. Części wykonane z czystego metalu, wygląda na sprowadzany z daleka. Może nawet z zachodnich rubieży dawnego KRS.
-Ile za niego dostanę?
-3000. Nie więcej, nie mniej.

---

Dom okazał się być zaopatrzony w żywność i, co dziwne, ogromne ilości czystej, jak łza, wody. W baraku nie było wody bieżącej, więc w praktyczne każdym pomieszczeniu stało kilka 5 litrowych baniaków. Butelka stała nawet przy wychodku... Carl Dickenson już się nie pojawił. Zostawił najemników w spokoju na resztę dnia, którą spędzili na czyszczeniu broni i trenowaniu umiejętności. Noc zapadła zadziwiająco szybko. Anastazja leżała na swoim łóżku patrząc się w sufit. Demony z przeszłości nie pozwalały zasnąć, każde zamknięcie oczu wywoływało obrazy rodziny... Straconych bliskich.
"Idę się przewietrzyć" - pomyślała i cicho wyszła z domu. Miasto nawet po zmroku wyglądało pięknie. Budynki oświetlone neonami, przy drogach ksenonowe latarnie. Co jakiś czas Mayiss mijała członków Straży, patrzących przyjaźnie.



Wyglądali tak samo, jak reszta mieszkańców. Szerokie uśmiechy na twarzy i puste oczy pozbawione uczuć. Anastazja, przechodząc obok kliniki, usłyszała głośny trzask. Z czystej ciekawości skręciła w boczną uliczkę i powoli, w ciemnościach skradała się. Dotarła do końca budynku i ostrożnie spojrzała za róg. Zauważyła schody prowadzące w dół. Z otchłani dobywały się trzaski i huki. Dziewczyna ruszyła schodami. Dotarła do czystego, wyłożonego kafelkami pomieszczenia. Dwóch mężczyzn wsuwało jakieś skrzynie do ogromnego pieca... Wyglądało to na elektrociepłownię. Anastazja już miała zawrócić, gdy jej uwagę przykuł pewien szczegół... Mianowicie skrzynia była ubrudzona krwią... Tak samo, jak fartuchy pracowników.
"To nie ciepłownia, to krematorium."
Pod drugą ścianą leżały stosy brudnych łachów, starych butów i toreb... Anastazja miała dość. Wybiegła z krematorium i nie zatrzymując się, dotarła do domu.
 
Roni jest offline