Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2010, 16:57   #23
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Michał "Szczur" Blackwell


Zwiadowca ruszył przed siebie. Przez kilka minut przedzierał się przez ciemność przeszywaną zielonymi błyskami. Nagle coś ponownie zawirowało mu w głowie. Stało się nagle kilka rzeczy. Zobaczył przed sobą szarżującą postać wielkiego orka. Wymachiwał toporem i gdy już chciał roztrzaskać czaszkę zwiadowcy ten zasłonił się karabinem i zamknął oczy. Ale cios nie nadszedł. Ork zniknął jakby nigdy go nie było. Chwilę później snajper usłyszał czyjś głos. Mówił mu do ucha straszne rzeczy, kusił go obietnicami spokoju i końca tego wszystkiego. Każdy krok był dla marines coraz trudniejszy. W głowie mu szumiało, zaczynał się łamać. Świat ponownie zawirował - strzelec znalazł się w pustym pomieszczeniu, bez drzwi, okien, ciał, glifów na ścianach. Na środku stał niewielki postument jarzący się zielonym blaskiem. Na nim leżał pistolet bolterowy. W umyśle Michała zrodziła się straszliwa myśl. Na początku mała, po tym coraz większa i większa. Cały czas słyszał w głowie ten straszny głos. Zdawało mu się, że ktoś go obserwuje. Przyłożywszy kolbę do ramienia obrócił się kilka razy naciskając chaotycznie spust. Bez efektu. Teraz już zrozumiał co musi zrobić. Odrzucił karabin i podszedł do boltera. Wziął go i zamknął oczy. Po chwili na ziemi leżało już tylko jego ciało, z dziurą po bolcie w czaszce.

Bracia Wolfe i Hendrix


Po krótkim zbadaniu sali marines nie doszli do żadnego konkretnego wniosku. Zdawało się im, że jest to miejsce kultu, lecz nie było ofiar. Nagle coś huknęło i troje z drzwi zostały zamknięte. Kamienne drzwi opadły na otwory wszystkie prócz jednego. Z tych ostatnich niezamkniętych drzwi wpadło zielone światło. Coś zatrzeszczało i w drzwiach pojawiła się postać niewidoczna w ciemnościach. Nie mogli rozpoznać kto to, lecz nie odpowiadał on na żadne pytania. Stał około dwa metry przed wejściem do pomieszczenia, w korytarzu którego końca nie było widać. Znaki na ścianach w promieniu kilku metrów od niego gasły. Postać miała sylwetkę podobną do ludzkiej, lecz oczy błyskały się w ciemnościach.

Bracia Carnigdon i Aurio


Idąc tak i rozmawiając kapelan i szary rycerz nie zauważyli, że jakiś kształt zawieszony metr nad ziemią ciągnie się za nimi. Sufit stopniowo unosił się, korytarz był już całkiem wysoki. Nagle coś huknęło i w oddali zgasły znaki na ścianach. Nic już nie oświetlało korytarza, lecz zdolność widzenia w ciemnościach ciągle była skuteczna. Nagle kapelan zobaczył coś, co zmroziło mu krew w żyłach. Jedno z ciał, przecięte wpół i zmasakrowane złapało go za nogę. Inne ciała też wstawały lub pełzły do nich powoli. Nie miały broni, lecz coś czego obaj marines wcześniej nie zauważyli. Ich palce zakończone były długimi nożami.

Brat Hidewar i Kronikarz "Naxx"


Kronikarz zamknął na chwilę oczy i błysnęło białe światło, które odrzuciło wrogów na kilkanaście metrów.
- Weź to bracie - powiedział do Hidewara i podał mu pistolet bolterowy. Kolejną rzeczą, która wydarzyła się był nagłe zamarcie ciał. Przez chwilę nei ruszały się, aż nagle ruszyły powoli ku kroniakrzowi i jego towarzyszowi.
- Biegiem! - krzyknął "Naxx" i ruszył w głąb korytarza, ostrzeliwując trupy z drugiego pistoletu, który miał przy sobie. Od czasu do czasu z jego rąk wystrzeliwały błyskawice, fala energii uderzała w trupy przed nim, rozbijając je na setki małych kawałków. Pędząc tak w końcu udało im się dotrzeć do sali, z której odchodziły cztery korytarze, po jedym w każdą stronę. Nie licząc wstających ciał, nie było tutaj niczego. Z korytarzy napływały coraz to nowe hordy żywych trupów. "Naxx" rzucił Hidewarowi kilka magazynków i sam wymachiwał swą bronią od czasu do czasu używając mocy.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline