Wątek: [DnD] Mag
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2010, 12:28   #3
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
I rzekł Isavir do ucznia swego
- Młody. Nie podoba mi się twoje nastawienie. Jeśli nie będziesz "miły", to zabiję cię ja, albo ktoś kogo zdenerwujesz. Jeśli bicie cię nie pomaga, to od dziś zastosuję system kar i nagród. Jak dla sześciolatka. Dobrze?
- Niby czemu mam być dla ciebie miły?
- Tak jak powiedziałem. Zabiję cię. Znam takie czary o jakich ci się nie śniło młody.- Mag nie żartował. O nie.
Młodzieniec nie spuścił wzroku mimo wszystko.- Obaj dobrze wiemy, że mnie nie zabijesz. Moi rodzice płacą ci tyle, ile nie zarobiłeś przez całe swoje nędzne życie. Po za tym jeżeli coś mi się stanie, to rodzice ci tego nie darują a brat zemści się za moją śmierć.
Wiesz jaka jest moja specjalizacja w magi młody? Iluzja. Jeśli jesteś dość mądry, to już rozumiesz o co mi chodzi?- Szeroko otworzył jedno oko a drugie zamknął nachylając się ku Davlaimowi
Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Długo nie uda ci się nikogo mamić. - odparł już mniej pewny siebie
- Rok, dwa. Akurat kiedy będziesz na tyle samodzielny by "wyruszyć" w poszukiwaniu przygód. A to niebezpieczne życie.
- Stary pierdoła...-mruknął cicho chłopak - Dobra, czego chcesz?

Isavir odszedł trochę od chłopca, bardzo z siebie zadowolony.
- Hehe. Jestem miłym staruszkiem. Wystarczy, że zmienisz swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni, (że się tak wyrażę matematycznie). Jeśli dostrzegę poprawę w twoim nastawieniu względem mnie i innych, to pozwolę Ci wyłazić z wieży nie tylko po zakupy, jakbyś był moją małą córcią.
Davlamin już miał się odezwać. Miał kilka epitetów na końcu języka idealnie pasujących do sytuacji, jednak powstrzymał się. Nie miał zamiaru ryzykować życiem przy tym oszołomie.
- A coś konkretniej można?
- Zacznę Ci dawać troszkę kasy z tego co mi płacą rodzice. Za to, że tak ładnie odkurzasz, myjesz podłogi i dotrzymujesz towarzystwa staruszkowi. Na co je wydasz to nei moja sprawa, kurtyzany, wino, nie moja sprawa. Polecam jednak zainwestować w naukę.
- Niby jak mogę na tym zarobić?
Będziesz lepszym magiem. Może takim jak ja. A się opłaca.- Nachylił sie znów- Elfki lecą na magów
Na te słowa chłopak wyraźnie się ożywił.
- Czyli ja będę się uczył, a ty będziesz mi za to płacił? Dobrze rozumiem? - spytał podejrzliwym tonem młodzieniec
- Wciąż będziesz miał inne obowiązki, sprzątanie i takie tam. Mam jednak nadzieję, ze nauczy cię to, że opłaca się tego... starać, pomagać i tak dalej. Być miłym ogólnie. Jasne?
- Po co być miłym dla innych, jeżeli jest się potężnym? I tak cie słuchają, bez różnicy czy jesteś dla nich miły czy nie.
~ZAKUTA, TĘPA PAŁA.~ pomyślał spokojnie Isavir.
- Durny ty. Potężny może i tak. Ale zwracasz siłą uwagę na siebie. Ściągniesz na siebie silniejszych. Jeśli możesz rozwiązać konflikt bez walki, to zrób tak, a na pewno nie pokazuj jaki z ciebie avatar boski.
- Wtedy będą się mnie bać. A to przynosi wymierne korzyści. - uśmiechnął się paskudnie młodzik.
Isavir roześmiał się.
- BAĆ SIĘ? CIEBIE? Spójrz na siebie. Chłopi się Ciebie przestraszą jak myszy dopóki nie rzucisz kuli ognia. Rzucą się na ciebie kupą i przekłują widłami.
Młody spuścił głowę. Po chwili jednak podniósł ją, a w jego oczach widniał gniew.
- Dlatego właśnie te wieśniaki muszą się mnie bać!-
- Bo przekłują cię widłami? Ile zrobisz tą kulą ognia? Dom może dwa spłoną, patrząc na twoje umiejętności. Masz nie powodować by się Ciebie bali, tylko by cię szanowali. SZANOWALI, JASNE?
- Co ci daje szacunek, starcze? Czemu tak usilnie chcesz abym dążył do szacunku, a nie strachu?
- Kapusta którą kupujesz co tydzień. Wiesz dlaczego mam ją za pół ceny? Bo mnie tu we Wrotach szanują. Bo im pomagam. Gdyby się mnie bali już dawno nasłaliby skrytobójców, a z nimi nie chcesz się zapoznać. Strach nie jest taki prosty, gdy wywołujesz go w dużej grupie ludzi.- To była najlepsza kapusta w całym Faerunie. To był dobry przykład.
Davlamin zamyślił się dłuższą chwilę. Popatrzył na starca i powiedział
-Może masz rację...
- Zresztą pomyśl. Ile jest wiosek obleganych przez bandytów dłużej niż przez miesiąc? Zawsze trafiają się poszukiwacze przygód, którzy rozprawią się ze złym magiem i hersztem bandy. Mam rację. Poza tym dzięki temu, że byłem taki miły i pomocny, uzyskałem eliksir długowieczności. Jestem człowiekiem, a żyję we wrotach sto lat. Drugie sto spędziłem na szlaku.
Chłopak popatrzył z czystym zachwytem na czarodzieja. - Na prawdę?
- Opowiedz mi, jak go zdobyłeś, proszę! - pierwszy raz od przybycia do maga Davlamin użył tego magicznego słowa, zupełnie z resztą niezamierzenie.
- Na to mój drogi, musisz zapracować.- Isavir był z siebie bardzo, ale to bardzo zadowolony.
Twarz chłopaka momentalnie spochmurniała.
-Jak?- spytał niechętnie
- Bardzo dobrze. Nie powiedziałeś czegoś w stylu "Dawaj stary grzybie" tylko grzecznie zapytałeś. Jeśli więc spełnisz moje wymagania, to pod koniec twojej nauki powiem Ci jak i gdzie zdobyłem miksturę. Co ty na to?
- Niech będzie...- burknął zły młodziak.

- Dostaniesz pięć złotych monet na miesiąc. Jeśli się postarasz, zwiększę tą sumę.
-Tylko tyle?! - zawył rozczarowany Davlamin
-Będziesz ze mną jeszcze trzy lata. zarobisz całe mnóstwo złota! Nie bądź chciwy. Dojdą do tego specjalne, powiedzmy zadania. Dowiesz się w swoim czasie.
- Co mam robić? - spytał niechętnie
- Na razie to co do tej pory, ale zacznę cie uczyć lepszych zaklęć. Poza tym raz czy dwa wyruszymy, gdy będziesz gotów poza miasto. Dowiesz się w swoim czasie. Dziennie masz dwie godziny wolnego, oraz całą niedzielę dla siebie, wtedy rób co chcesz. Ale nie dosłownie.- Chyba stary mag trafił do chłopaka.
-To znaczy?
- Jak to? Czas wolny. Idź do miasta, znajdź przyjaciół do licha! Zdobądź zaufanie ludzi jako uczeń genialnego maga. Rób co chcesz, ale nie zabijaj, nie kradnij, nie gwałć, nie łam prawa. I bądz kurde miły.

Isavir oddalił się od chłopca. Wyczerpał się tą rozmową.
Trochę chłopaka okłamał. Nie w sprawie eliksiru co było całkowitą prawdą. Tylko w sprawie zabicia go. Trochę zaczynał małego lubić. Poza tym iluzja nie była główną szkołą Isavira. Byłą nią nekromancja, ale tego chłopak wiedzieć nie musiał.
Przynajmniej na razie.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^

Ostatnio edytowane przez Fearqin : 30-09-2010 o 14:18.
Fearqin jest offline